Stres

2.4K 92 262
                                    

W czwartek Jimin wstał bardzo wcześnie co było do niego niepodobne. Na zegarku wybiła właśnie godzina czwarta trzydzieści kiedy sięgnął po telefon. Zaklął cicho pod nosem ziewając. Po chwili przeciągnął się i sięgnął po okulary. Momentalnie się rozbudził kiedy zerknął na sufit. To zdecydowanie nie była jego sypialnia. A przynajmniej nie przypominał sobie by miał u siebie na suficie freski czy jak to się tam nazywało. Małe aniołki patrzyły na niego uśmiechając się i bawiąc wśród puszystych chmurek.
Blondyn usiadł rozglądając się dookoła i wtedy jego wzrok spoczął na młodym mężczyźnie.
Kook spał przytulając poduszkę dokładnie w ten sam sposób co dziecko swojego pluszowego misia. Miał rozchylone usta i roztrzepane włosy. Długie rzęsy rzucały cień na rumiane policzki, a psycholog mógł śmiało przyznać, że chłopak wyglądał niezwykle niewinnie.
Najciszej jak się dało wygrzebał się z pościeli po czym pozbierał z podłogi swoje ubrania i nałożył je pospiesznie. Na palcach opuścił duży pokój po czym na paluszkach skierował się do przedpokoju. Sięgnął dłonią do dużej kamiennej misy by zabrać zapasowe klucze. W końcu nie chciał by ktoś okradł mieszkanie chłopaka.

-Jimin? - z kuchni wyłoniła się różowa czuprynka Jina. - Napijesz się kawy lub herbaty? - Już po chwili mężczyzna wyłonił się cały z ogromnym uśmiechem na twarzy. W jednej dłoni trzymał szpatułkę, a w drugiej kolorowy kubek.

-Tak właściwie to chciałem... - wskazał kciukiem w kierunku drzwi.

-Zostań. Zjesz z nami śniadanie. - starszy wrócił do kuchni, a Jimin z westchnieniem poszedł za nim.

-Dlaczego nie śpisz hyung? - blondyn usiadł przy blacie po czym sięgnął po kubek by nalać sobie herbaty.

-O siódmej otwieram restaurację dla pracowników. Musimy przygotować mięsa, warzywa i owoce. Zrobić bazy do sosów i zup, zagnieść ciasta i naszykować nadzienia do tart. - Jin mieszał sprawnie kurczaka na patelni i co jakiś czas zaglądał do drugiego garnka. - Poza tym jest czwartek. Kook ma dzisiaj zajęcia na dziesiątą , a wcześniej idzie na siłownię. - starszy sięgnął po swój kubek z kawą, który na czas mieszania odstawił na szafkę.

-Zawsze wstajecie tak wcześnie? - Chim zdziwił się. Jemu by się nie chciało. Może dlatego nie chodził na siłownię.

-Ja zawsze wstaję tak wcześniej. Szykuję bratu śniadanie by później był w miarę znośny w ciągu dnia. To dziecko na sterydach krzyczy na wszystkich kiedy jest głodne. Później siedzi jakby mu ktoś kota zabił, z nikim nie rozmawia. Około godziny osiemnastej śmieje się ze wszystkiego, a od dziewiętnastej płacze w poduszkę. To są takie dziwne stadia głodnego Kooka. - po chwili z łazienki dało się słyszeć szum wody. - Właśnie wstał.

-Czyli by był znośny karmisz go skoro świt? - blondyn zaśmiał się.

-Jestem jego drugą matką. Przynajmniej tak mogę się odwdzięczyć za to, że nadal mnie tu trzyma. Gdyby nie jedzenie zapewne już dawno by mnie wyrzucił na bruk. - mężczyzna wyjął trzy talerze. Na jeden wyłożył najmniejszą porcję kurczaka z zieloną fasolką, na drugi odrobinę więcej, a na trzeci całą resztę. Naszykował sztućce oraz dzbanek pomarańczowego soku.

-Macie dziwną relację. Nie uważasz hyung, że możesz czasami naruszać jego prywatność czy cokolwiek innego? Zdaje mi się, że Kook potrzebuje odrobiny przestrzeni. Jest skomplikowanym człowiekiem. Czasami potrzebuje rozmowy, przytulenia, a czasami samotności. - Jimin nabił jedną fasolkę na widelec po czym zaczął się jej przyglądać.

-Jako jego psycholog wiesz o takich rzeczach. Ja się po prostu o niego martwię. Ten dzieciak może i wygląda jak dzik na polu czy inny bizon... Ale uwierz, że ma problem chociażby z nawiązaniem kontaktu z kobietami. Kiedy jakąś widzi robi w tył zwrot i zapieprza tak, że się za nim kurzy. Wygląda jak typowy bad boy i często się tak zachowuje ale w zaciszu domowym to naprawdę urocze dziecko.

Mr. psychologist || JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz