28. Polowanie

74 7 40
                                    


Dorcas odliczała dni do wyczekiwanego spotkania z Thomasem, starając się zachować jakiekolwiek pozory. Z jednej strony rozpierała ją radość, z drugiej zaś przyduszały wyrzuty sumienia, przez które omal nie przyznawała się Regulusowi. Wiedziała, że gdyby mu powiedziała, to to z pewnością próbowałby ją odwieść od tego pomysłu, wiec ostatecznie nic mu nie powiedziała.

Niestety do spotkania z Thomasem dzieliło ją jeszcze kilka dni, a w tym także kolejny okropny wieczór tortur, tym razem organizowany przez Bellę.

Rezydencja Lestrange'ów była jeszcze bardziej ponura niż ta Malfoyów, o ile było to w ogóle możliwe. Posępny gmach z szarego kamienia wyglądał na opuszczony, gdyby nie światła przebijające się przez witrażowe okna. Dorcas nie przepadała za gotyckimi rezydencjami arystokracji. Jej rodzinna posiadłość sprawiała o wiele przyjemniejsze wrażenie niż te ponure dworki, które łatwo można pomylić z lochami.

— Jak będziesz chciała, to wrócimy, dobrze?

— Wytrzymam do kolacji. — Dorcas przytuliła głowę do jego ramienia. — Deser i możemy wracać, dzięki.

— Proszę bardzo. — Pogłaskał jej dłoń zaciśniętą na jego ramieniu. — Ostatnio za dużo tych wieczorków.

Dorcas przytaknęła i uśmiechnęła się. Następnie skierowali się w stronę wejścia. Szybko okazało się, że nikt nie wchodzi do środka, a wszyscy zbierają się przy rozległych schodach. Dorcas rozglądała się podejrzliwie, zauważając więcej nieznajomych niż zwykle. Oprócz stałej śmietanki towarzyskiej rodzin czystej krwi, była między innymi Enora, uczepiona ramienia Carrowa. Dorcas nie utrzymywała z nią żadnego kontaktu, odkładając opuścili Hogwart.

— Podobno mają się zaręczyć.

Dorcas i Regulus podskoczyli, słysząc za sobą znajomy głos. Evan zaszedł ich od tylu, klepiąc Blacka po ramieniu i nachylając się, by cmoknąć ją w policzek.

— Witajcie! — Nie mieli czasu skomentować nowin Evan, bo wzmocniony magią głos Belli poniósł się po kamiennym dziedzińcu. — Dziś zaczniemy od czegoś bardziej ekscytującego, niż lampka szampana... Zapraszam was na polowanie!

Wśród zgromadzonych zagrzmiało. Ludzie rozglądali się dookoła z zaciekawieniem, szeptając między sobą.

— Polowanie? — zdziwiła się Dorcas, patrząc na swoich towarzyszy. — Na co niby mamy polować?

Regulus zauważenie pobladł, a Dorcas szarpnęła jego rękaw. Wciąż nie miała pojęcia co się dzieje.

— O co chodzi?

Kiedy Regulus nie odpowiadał, spojrzała pytająco na Evana ale on także milczał. Dorcas spojrzała w kierunku rezydencji, skąd wymaszerował tuzin skrzatów domowy, niosących stosy czegoś, co skutecznie zasłaniało ich wątłe postury.

— O nie — oświadczyła stanowczo Dorcas.

— Och kochana — zaśmiała się Bella, pojawiając się za nimi. — To nasi słudzy, oczywiście że nie będziemy na nich polować — parsknęła, po czym dodała z zadowoleniem: — Tam jest nasza zwierzyna.

Dorcas poczuła jak krew odchodzi jej z twarzy. Grupa ludzi, sądząc po ubraniach najprawdopodobniej mugoli, tłoczyła się na skraju lasu spętana jakimś zaklęciem. Dorcas nawet z odległości kilkudziesięciu metrów widziała strach malujący się na ich twarzach.

— Nie miałem pojęcia — jęknął Regulus, wiedząc co chodzi jej po głowie: — Nie zostaniemy tutaj.

— Nigdzie się nie wybieracie — warknęła Bella. — Zostaniecie.

Ambiwalencja | Czasy HuncwotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz