5. Pierwsza krew

106 14 10
                                    


Severus Snape w milczeniu obserwował jak Enora obraca w dłoni fiolkę, przypatrując się podejrzliwie zawartości. Na przemian wytężała wzrok i marszczyła brwi, jednak nic nie mówiła.

Spotkali się w opuszczonych lochach, gdzie przekazał jej zamówienie. Wybrał to miejsce, ponieważ nieopodal była nieużywana klasa z której często korzystał, a i nikt nigdy tu nie zaglądał. Ostatnie czego potrzebował to natrętnych prefektów, lub co gorsza któregoś z profesorów.

— Na zajęciach Ślimaka była perłowa — odezwała się w końcu, marszcząc nos. — Tak ładnie się mieniła, wiesz?

— To zmodyfikowana Amortencja — wyjaśnił zniecierpliwiony. — Wciąż działa jak Amortencja, wciąż wyczuwasz ulubione zapachy ale już bez widocznych skutków ubocznych.

— To znaczy?

— To znaczy, że Black nie będzie biegał za tobą jak szaleniec — burknął. — Eliksir będzie działał stopniowo, bez zauważalnych zmian. Musisz go tylko regularnie podawać.

Enora wytrzeszczyła oczy. Snape poczuł się urażony, że dziewczyna wątpi w jego umiejętności warzenia eliksirów, ale szybko okazało się, że nie to było przyczyną jej reakcji.

— Nie mówiłam nic o Regulusie — odparła szybko, lekko speszona.

— Nie musiałaś.

Kiedy Enora Ollivander poprosiła go o przysługę, a dokładniej o uwarzenie eliksiru miłosnego, Snape nie miał żadnych wątpliwości, kogo zamierzała nim poczęstować. Prawdopodobnie o uczuciach Enory do Regulusa Blacka wiedzieli wszyscy Ślizgoni, poza nim samym. Tu Severus również domyślał się, dlaczego Black ma klapki na oczach, ale z nikim nie dzielił się swoimi przemyśleniami. Nigdy nie interesowały go ani szkolne romanse, ani rozsiewanie plotek, co uważał za absolutną stratę czasu.

— W każdym razie — odezwał się. — Jeżeli dobrze to rozegrasz, nikt się nie zorientuje — powiedział. — Amortencja robi z ludzi szaleńców, przez co od razu wiadomo, że coś zażyli. Zrozumiałaś?

— Mniej więcej.

— Kropla dziennie, nie mniej, nie więcej.

— W porządku — przytaknęła, zupełnie niezrażona jego surowym tonem. — Tak z ciekawości, co ty czujesz? — spytała nagle, wyraźnie zaciekawiona.

Snape nie spodziewał się tego pytania. Wąchając Amortencję czuł przede wszystkim zapach włosów Lily Evans i kwiatów na łące, gdzie bawili się jako dzieci. Czuł też zapach świeżo wyczyszczonego kociołka, ale o żadnej z tych rzeczy nie zamierzał mówić Enorze. Powiedzenie jej czegokolwiek zawsze kończyło się tak samo - wiedział o tym cały Hogwart.

A jego uczucia do Lily były najpilniej strzeżonym przez niego sekretem. Wiedział, że to kwestia czasu, aż dziewczyna zwiąże się z Potterem. Mial tylko cichą nadzieję, że stanie się to gdy opuszczą już szkolne mury i nie będzie musiał ich oglądać razem.

Enora ponowiła pytanie, wytrącając go z zamyślenia.

— Nie twoja sprawa — odparł ostatecznie i wyciągnął do niej dłoń.

Dziewczyna przewróciła oczami i wygrzebała garść monet. Snape przyjął zapłatę, mierząc ją wzrokiem. Enora wyglądała na zadowoloną, zupełnie jakby ta buteleczka miała zmienić jej całe życie. Żyła złudną nadzieją, która jak mydlana bańka miała prysnąć w momencie, gdy tylko ostatnia kropla wywaru przestanie działać. I zdawała się nie przejmować tym, że wtedy Regulus Black znowu przestanie ją zauważać.

Ambiwalencja | Czasy HuncwotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz