22. Sen

56 11 8
                                    


Regulus obudził się, przeciągając się leniwie. Zauważył brak Mrocznego Znaku na lewej ręce i zamrugał kilka razy; nie miało to żadnego sensu. W konsternacji zmarszczył brwi i rozejrzał się dookoła. Leżał w zalanej słońcem jasnej sypialni, w wielkim łożku z baldachimem. Nie było to ani dormitorium, ani Skrzydło Szpitalne, ani tym bardziej Grimmauld Place.

Niepewnie wysunął się z łóżka i położył stopy na miękkim dywanie. Spojrzał za siebie, zauważając, że pościel po drugiej stronie łóżka była skotłowana. Najwyraźniej ktoś spał z nim. Regulus przeniósł wzrok w stronę białych drzwi, zza których dobiegały jakieś głosy.

Pomyślał, że może powinien wziąć różdżkę ale nigdzie nie widział jej w zasięgu wzroku. Poza tym, po chwili poczuł, że nie będzie mu jednak potrzebna. Nacisnął mosiężną klamkę i wyszedł z sypialni.

Zaraz przed sobą ujrzał schody, po których zszedł powoli. Gruba tkanina tłumiła jego kroki. Hałas dochodzący z dołu był coraz wyraźniejszy. Regulus zamarł, słysząc znajomy głos. Przyspieszył kroku i zaraz znalazł się w jasnej kuchni.

Serce zabiło mu mocniej, gdy zauważył Dorcas stojącą przy kuchence. Za pomocą magii wprawiała drewniane łyżki w ruch. Na biodrze trzymała malutkie dziecko i bujała się w rytm muzyki lecącej z małego radia.

— Myślałam, że dzisiaj będziesz odpoczywał. — Podeszła do niego i pocałowała go w usta. — Dalej śpisz? — zaśmiała się, podając mu dziecko. — Potrzymaj ją chwilkę.

Regulus w zdumieniu przyjął dziecko. Dziewczynka miała duże, niebieskie oczy i ciemne włoski. Choć nie mogła mieć więcej niż rok, Regulus z całą pewnością widział w niej zarówno siebie, jak i Dorcas.

— Dalia obudziła się bardzo wcześnie i nie chciałyśmy cię budzić — powiedziała Dorcas, nakładając śniadanie na talerze. — Jak się czujesz? Wczorajszy mecz był straszny.

Regulus stał jak zahipnotyzowany. Zerknął na gazetę na stole, której nagłówek krzyczał Szukający Anglii znokautowany. Dalej, wytłuszczonym drukiem wymieniono jego imię i nazwisko.

— To jest sen, prawda? — spytał, wpatrując się w dziecko.

Usadowił dziewczynkę w wysokim foteliku i podszedł do Dorcas, wpatrując się w jej profil. Dziewczyna nie zwracała na niego uwagi, tylko dalej krzątała się po kuchni.

— To jakaś magia?

— Jesteś jakiś dziwny — powiedziała, odkładając talerze. — Mocno się wczoraj uderzyłeś w głowę?

Zaplotła ręce na jego karku, przybliżając się do niego. Spojrzała na niego z troską, a Regulus niepewnie objął ją w talii. Działo się coś bardzo dziwnego ale postanowił się temu poddać.

Dorcas musnęła palcami jego policzek i zbliżyła do niego swoją twarz.

— To nie jest prawdziwe — powiedział smutno, muskając ustami jej policzek.

Jak zawsze pachniała pięknie. Ostatni raz był tak blisko niej, gdy zasnęła w jego pokoju na Grimmauld Place. Regulus był oszołomiony jej bliskością. Chciał zostać tu z nią na zawsze, czuć jej ciepło i słodki zapach jej perfum.

— Głuptas — mruknęła, całując go w usta. — Uzdrowiciel zdecydowanie powinien zobaczyć cię jeszcze raz.

Odsunęła się i wzięła małą na ręce. Wciąż oszołomiony poszedł za nimi do salonu. Na półkach stały ramki ze zdjęciami przedstawiającymi ich trójkę. Zatrzymał się, by wziąć jedno z nich; Dorcas była w białej sukni ślubnej, a on stał obok w eleganckiej szacie. Najwyraźniej byli po ślubie. Nagle wszystko nabrało sensu; pamiętał zaręczyny, pamiętał też jak spadł z miotły.

Ambiwalencja | Czasy HuncwotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz