10. Chwila prawdy

79 10 18
                                    


Atmosfera w Izbie Pamięci nagle stała się jakby gęstsza. Dorcas powolnym ruchem zatknęła włosy za ucho i przejrzała się w gablocie ze srebrami. Początkowo podjęła decyzję by tu nie przychodzić, a mimo to ostatecznie przyszła, choć sama nie wiedziała po co to zrobiła. A może po prostu nie była do końca ze sobą szczera. Może gdyby Thomas Meadowes nie zajmował jej myśli od rana do wieczora, to z pewnością pozwoliłaby Rowle'owi dokończyć to, co zaczął.

Westchnęła cicho, dodając sobie w myślach odwagi. Nie miała żadnego planu na to spotkanie. Ani żadnych oczekiwań. No, może poza ciekawością. Chciała dowiedzieć się co znaczą spojrzenia wymieniane na korytarzu i co znaczy ten dziwny lęk, który odczuwała od pewnego czasu.

—  Rowle dał ci popalić? — spytała, rozpoczynając pochód wokół Izby Pamięci.

Nie była w stanie ustać w miejscu, więc krążenie wydało się jej dobrym pomysłem. Czuła na sobie wzrok Thomasa, co jakiś czas wychwytując jego spojrzenie w szklanych witrynach. Wydawało się, że jest równie speszony jak ona.

— Próbował — odparł. — Chyba wymyśliłem, jak ci się odwdzięczę, wiesz?

Dorcas zastygła na moment. Chciała dopytać o jego zamiłowanie do bójek, ale szybko o tym zapomniała. Thomas wrócił do tematu, którego wolałby unikać.

— Mówiłam ci, że nie ma takiej potrzeby — odparła natychmiast, marszcząc brwi i wznawiając ruch.

Gdy się poruszała, czuła się mniej skrępowana. Miała nadzieje, że nie widać, jej drżących dłoni czy nierównego oddechu.

— Chciałbym ci pomóc z nauką — powiedział miękko Thomas.

— Nie ma takiej potrzeby — powtórzyła, zatrzymując się gwałtownie.

— Twój ostatni esej dla McGonagall mówi mi co innego — odparł z uśmiechem.

Dorcas nie mogła nic poradzić i uśmiechnęła się krzywo. Rzeczywiście, jej oceny nieco poszybowały w dół, jako że w ostatnim czasie nie potrafiła się skupić. A żeby było zabawniej, rzecz, a raczej osoba odpowiedzialna za jej rozkojarzenie, znajdowała się w tym samym pomieszczeniu i właśnie jej to wytykała.

— Nie mogę się z tobą uczyć, nawet gdybym chciała — powiedziała. — A nie chcę — dodała szybko, odwracając się do niego plecami.

Miała wrażenie, że się cicho zaśmiał.

— Daj spokój, Dorcas — parsknął. — Już wiem, że nie jesteś tą straszną Ślizgonką — odpowiedział.

— A kim jestem? — spytała.

Chłopak chyba nie był przygotowany na to pytanie, bo początkowo odpowiedziała jej cisza. Dopiero po chwili usłyszała jego kroki. Odwróciła się, gdy Thomas znalazł się tuż przed nią.

— Jest coś w tobie takiego... — zaczął, i urwał, kiedy drżącą dłonią odgarnął jej pasemko włosów z twarzy.

Dorcas wstrzymała oddech.

— Co robisz? — spytała niepewnie, gdy znalazł się zdecydowanie zbyt blisko niej.

Widziała dokładnie jego tęczówki, mały pieprzyk przy prawym oku, czy lekkie zacięcie przy kąciku ust. Czuła też mocny zapach mięty i jeszcze czegoś, czego nie potrafiła rozpoznać, choć wydawało się jej znajome. Zastanawiała się, czy jej twarz zdradza te wszystkie uczucia i myśli, które wydawało się jej, że trzyma w sobie.

— Sprawdzam coś — szepnął, nachylając się ku niej.

Zastygli dosłownie milimetr od siebie, a Dorcas miała wrażenie, że serce zaraz wyskoczy jej z piersi. Przygryzła wargi i spojrzała mu w oczy. Zaczęła intensywnie myśleć o tym, co mogłoby się wydarzyć, gdyby nie była Dorcas Selwyn, Ślizgonką i Purystką, a Thomas Meadowes nie był mugolakiem. Gdyby tak bardzo się nie bała nie wiadomo czego, gdyby nie była tak wielkim tchórzem. W końcu byli sami w Izbie Pamięci, nikt mógłby się nigdy nie dowiedzieć, a ona zaspokoiłaby swoją ciekawość.

Ambiwalencja | Czasy HuncwotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz