17. Łazienka Prefektów

84 11 11
                                    


Regulus przeczytał kolejny list od matki, w którym ze szczegółami opisywała mu spotkania z rodzicami Dorcas. Obydwie rodziny były tak niesamowicie zadowolone z zaręczyn, że aż niemożliwym było stwierdzenie, która bardziej. Zgniótł list i wrzucił go do kominka.

Sam Regulus miał mieszane uczucia. Przez krótki moment po tym, jak podarował Dorcas pierścionek swojej babci, chciał wszystko odwołać. W końcu trzymać ją z dała od tego wszystkiego, dlatego przecież przyjął za nią Mroczny Znak. Ale cichy, samolubny głos w jego głowie zwyciężył; pragnął zatrzymać Dorcas przy sobie, mimo czyhających niebezpieczeństw, naiwnie wierząc, że uda mu się ją przed nimi uchronić.

Sam Mroczny Znak także ciążył mu na sercu. Nie był bohaterem; bał się za każdym razem, gdy spoglądał na czarny tatuaż. Za to wtajemniczeni Ślizgoni traktowali go niemal jak bóstwo. A Regulus zrobił to co musiał, by uchronić od Mrocznego Znaku Dorcas. Inaczej nigdy nie wystąpiłby z szeregu. Cierpliwe czekałby na swoją kolej, która może nigdy by nie nadeszła. Ale teraz nie było już odwrotu; zrobił to i musiał ponieść konsekwencje.

Szczerze wątpił, by ktokolwiek z ich znajomych to zrozumiał; jego bezgraniczne oddanie dziewczynie, które wykraczało poza zwykłą przyjaźń. Sam zbyt dobrze wiedział, że to nie jest zauroczenie; trwało zdecydowanie zbyt długo i popychało go do rzeczy, których normalnie by nie zrobił. W końcu musiał przyznać się przed samym sobą do czegoś, co za długo ignorował; to że ze wszystkich osób na świecie, on musiał zakochać się w swojej przyjaciółce. Oczywiście bez wzajemności, przez co czuł się jak oszust.

— Hej, Reg — zawołał go Didier. — Widziałeś?

Zaraz po świętach Dumbledore ogłosił przybycie znanego aurora Alastora Moody'ego, który miał poprowadzić dwutygodniowy kurs pojedynków. Wszyscy byli podekscytowani, ale z każdego domu mogła wziąć udział tylko jedna osoba z roku, od piątego wzwyż.

Regulus zwlekł się z kanapy i podszedł do listy, gdzie zapisywali się chętni. Kartka, choć pojawiła się zaledwie kwadrans wcześniej była już niemal w całości zapełniona. Ślizgoni najwyraźniej mieli wielką ochotę na pojedynki.

— Możliwość legalnego ciskania zaklęciami w tych debili? Wchodzę w to! — zawołał podekscytowany Didier.

— Jesteś tak powolny, że nawet Lupin dałby radę — zarechotał Nott. — Mam nadzieje, że trafię jakąś szlamę — dodał z zadowoleniem.

Tłum, który zebrał się przed listą zapisów powoli słabł, więc Regulus podszedł bliżej. Po chwili dołączyła do niego także Dorcas. Nie wyglądała na szczególnie zainteresowaną nadchodzącym wydarzeniem.

— W życiu ich nie dopuszczą — zakpił Regulus, przyglądając się liście. — Chyba, że z zabawkowymi różdżkami.

— A połowę z nich Moody osobiście odeskortowałby do Azkabanu — parsknęła, ale uśmiech jej zbladł, gdy mimowolnie spojrzała na jego lewe przedramię. — Ty nie powinieneś się zgłaszać — szepnęła z troską.

— Nie zamierzam — uspokoił ją, uśmiechając się pogodnie.

Nie chciał, by Dorcas martwiła się jego Mrocznym Znakiem. Nie chciał, by musiała martwię się czymkolwiek. Zawiesił na niej wzrok, gdy czytała, kto dokładnie się zgłosił, przez co nie zauważył nadciągającego Evana.

— Hej — przywitał się Rosier, wciskając głowę między nich. — Ślimak chce cię widzieć, Dorcas.

Dorcas westchnęła cicho, ścisnęła ramię Regulusa i ruszyła ku wyjściu z pokoju wspólnego. Dwaj Ślizgoni odprowadzili ją wzrokiem, po czym Black z powrotem spojrzał na listę.

Ambiwalencja | Czasy HuncwotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz