Ostatnie wyjście do wioski zgromadziło prawdziwe tłumy, mimo gwałtownych burz i ulewnych deszczy, które raz po raz przetaczały się przez okolice.Pogoda idealnie odzwierciedlała to, co działo się w głowie Thomasa. Z każdym kolejnym dniem miał wrażenie, że ucieka mu czas. Gdy tylko wysiądą na londyńskim peronie, nigdy już nie zobaczy Dorcas, a nawet jeżeli, to jako żonę Regulusa Blacka. Nie mógł pozbyć się tych czarnych myśli, przez co ledwo był w stanie skupić się na czymkolwiek, między innymi nad trwającymi egzaminami.
Thomas miał wielokrotnie wracać do zwierciadła, znając drogę już na pamięć. Nie spędzał już tyle czasu z Emmeliną, bo jedyne o czym mógł myśleć, to to stare lustro to, co widział w jego gładkiej tafli.
Dorcas, zupełnie jak żywa, może nieco starsza choć magia lustra, a może wyobrażenie Thomasa było dla niej łaskawe. Wtulała się w jego bok, bawiąc się z chłopcem lub gładząc widocznie zaokrąglony brzuch.
Wyczekiwał tych chwil, gdy mógł wymknąć się z wieży i w spokoju spędzić kilka godzin na kamiennych płytach, całkowicie oderwany od rzeczywistości. Nie zważał na panujący wokół chłód, ciszę nocną czy duchy. Obraz w lustrze był niezwykle upajający.
Teraz, gdy znał magię lustra lepiej rozumiał to, co wtedy zobaczył. Ich złączone ręce były odzwierciedleniem jego ówczesnych uczuć, był tego pewien. Nie było ważne jak bardzo on i Emmelina zbliżyli się do siebie. Nie potrafił nic do niej poczuć, bo wciąż pragnął Dorcas.
Oszukiwał Emmelinę, co coraz bardziej ciążyło mu na sercu. Musiał się w końcu przyznać, że się w niej nie zakochał, choć niewątpliwie
próbował.— Słuchasz mnie w ogóle?
Nie mógł się skupić na tym, co do niego mówiła. Jego wzrok wciąż wędrował we wnętrze pubu, gdzie siedziała Dorcas i Enora. Gryfonka uwiesiła się na jego szyi, próbując go pocałować.
— Co jest? — spytała zrezygnowana. — Zachowujesz się dziwnie od jakiegoś czasu.
Thomas jej nie słuchał. Był tchórzem i skostniałe zdawał sobie z tego sprawę. Powinien już dawno przyznać się jej do wszystkiego ale nie potrafił.
— Thomas? — Spojrzała na niego wyczekująco.
Nie słuchał jej. Obserwował jak Dorcas wstaje i wyraźnie zdenerwowana wychodzi z pubu. Zerwał się za nią, podejmując decyzję w ułamku sekundy.
— Tommy, gdzie ty idziesz? — Głos Emmeliny zdradzał jej zdenerwowanie.
— Przepraszam, to ważne.
Następnie wybiegł z Trzech Mioteł i rozejrzał się za Ślizgonką. Wydawało mu się, że skręciła w kierunku Wrzeszczącej Chaty, więc tam pobiegł.
Pogoda pogorszyła się, deszcz zacinał niemiłosiernie i mało co widział. Zaufał temu, co wydawało mu się że widzi i pobiegł w tym kierunku. Na szczęście nie pomylił się; Dorcas faktycznie stała przy płocie odgradzającym Wrzeszczącą Chatę.
— Dorcas! — zawołał, ani na chwilę się nie zatrzymując, choć nogi grzęzły mu w błocie.
Dziewczyna odwróciła się. Mimo strug deszczu widział niedowierzanie, malujące się na jej twarzy. Kiedy już uporał się z dzielącym ich pagórkiem, podszedł do niej i bez słowa ją pocałował. Nie wiedział, czy woda na jej twarzy to tylko deszcz, czy może i łzy, ale on sam wzruszył się. Dorcas oddała pocałunek i czuł, że w jej ruchach jest coś rozpaczliwego; sposób, w jaki objęła jego szyję, czy ciche westchnięcie, które wydarło się z jej gardła.
CZYTASZ
Ambiwalencja | Czasy Huncwotów
FanfictionPamiętaj także o tym, że kochałam, i że to miłość skazała mnie na śmierć.* Świat Dorcas Selwyn staje na głowie, gdy jej młodszy brat rozpoczyna naukę w Hogwarcie. Dodatkowo, jej drogi krzyżują się z uczniem mugolskiego pochodzenia, co dla Ślizgonki...