Schody wiodące do sowiarni były kręte i strome, szczególnie niebezpieczne w okresie jesienno-zimowym. Wtedy na zmianę pokrywała je woda w różnym stanie skupienia, a chłodny i porywisty wiatr dodatkowo pogarszał sytuacje.Syriusz zaczął żałować, że wyszedł z zamku bez kurtki czy płaszcza. Poranne słońce dało mu złudzenie ciepła, przez co na mundurek założył jedynie szkolną szatę. Szybko pożałował swojej decyzji.
Zerwał się z samego rana, by wysłać sowę do Potterów. Chciał po raz kolejny podziękować im za przygarnięcie go pod swój dach, a także za paczkę z domowym jedzeniem, którą otrzymał kilka dni po rozpoczęciu roku szkolnego. List z podziękowaniami nie był żadnym wielkim gestem ale James przysięgał, że jego mama uwielbia dostawać listy, a szczególnie te od Syriusza. Według młodego Pottera nie było to nic dziwnego, zważywszy na to, że listy od niego składały się zwykle z dwóch zdań, a te Syriusza były zawsze długie i wyczerpujące.
Black pokonał ostatnie dwa stopnie na raz, niemal wskakując do małego pomieszczenia. Od razu zauważył, że nie tylko on postanowił wysłać pocztę z samego rana. Postać przy okienku pieczołowicie zawiązywała pokaźny pakunek do szkolnej sowy. Dziewczyna, jak się okazało, nie zdawała sobie sprawę z jego obecności. Syriusz, gdy tylko rozpoznał tożsamość rannego ptaszka, oparł się o jedyny czysty fragment muru.
— Selwyn... zbankrutowaliście, że musisz korzystać ze szkolnych puchaczy?
Dorcas podskoczyła, omal nie strącając sowy z najbliższej żerdzi. Najwyraźniej nie spodziewała się nikogo w sowiarni o tej porze.
— Często się tak zakradasz, Black? — rzuciła przez ramię, nie odwracając się do niego.
Dziewczyna najwyraźniej musiała rozpoznać go po głosie. Po chwili pakunek z powrotem znalazł się w jej rękach, a Syriusz mógł zobaczyć jej twarz, ukrytą w obszernym kapturze płaszcza.
— To chyba nie ja się skradam. Przeszkodziłem ci w czymś? — spytał, kiwając głową w kierunku trzymanej przez nią paczki.
— Skądże — zaprzeczyła.
Syriusz uśmiechnął się krzywo. Dorcas odwzajemniła wymuszony uśmiech i ruszyła ku wyjściu.
— Poznałem Rémy'ego — rzucił. — Chyba mamy ze sobą dużo wspólnego.
— Rémy nie jest taki jak ty — powiedziała chłodno, zatrzymując się obok niego. — Nie zapomni skąd pochodzi.
— Ale wiesz, że jego najlepszą przyjaciółką jest szlama?
Dziewczyna bez problemu domyśliła się, co próbował osiągnąć Gryfon. Chciał ją sprowokować, co jeszcze nigdy mu się nie udało. Jednak pierwszy raz dysponował tak potężnym orężem - jej młodszym bratem.
— Miłego dnia — powiedziała i chciała wyjść, gdy ręką zagrodził jej drogę.
— Zawsze możesz spytać Regulusa, co się robi ze zdrajcami krwi.
Dorcas parsknęła.
— Tu cię boli? Że nie wyrzekniemy się Rémy'ego? — spytała jadowicie. — Naprawdę uważasz, że twoim największym problemem był przydział do Gryffindoru? — kontynuowała, choć nie oczekiwała odpowiedzi. Zepchnęła jego rękę z przejścia i ruszyła po schodkach. — To smutne, jak bardzo nienawidzisz swojej rodziny — dodała, zatrzymując się jeszcze na chwilę. — Bo tak naprawdę nienawidzisz samego siebie, Black.
Syriusz zastygł bez słowa, wpatrując się w Ślizgonkę. Dziewczyna reprezentowała wszystko, czego nie znosił. Reprezentowała rodziny dokładnie takie jak ta jego, którym wydawało się, że sami stanowią prawo. Zaślepieni swoim fanatyzmem, niezdolni do dostrzeżenia czegoś więcej. Przekonani o swojej nieomylności.
CZYTASZ
Ambiwalencja | Czasy Huncwotów
FanfictionPamiętaj także o tym, że kochałam, i że to miłość skazała mnie na śmierć.* Świat Dorcas Selwyn staje na głowie, gdy jej młodszy brat rozpoczyna naukę w Hogwarcie. Dodatkowo, jej drogi krzyżują się z uczniem mugolskiego pochodzenia, co dla Ślizgonki...