Dorcas przejrzała się w dużym lustrze. Od godziny szykowała się na spotkanie Klubu Ślimaka, na które nie miała zbyt wielkiej ochoty iść. Odkąd Enora Ollivander zaczęła rozsiewać plotki, sprawy zaczęły się nieco komplikować, a spędzanie czasu wśród pozostałych Purystów było niekomfortowe. Ostatecznie nie odeszła, ale miała dziwne wrażenie, że każdy jej ruch jest obserwowany w nadziei, że potknie się w spektakularny sposób.— Gadałaś z Enorą?
Ostry głos Kirke przywołał ją do rzeczywistości.
— A powinnam? — spytała, powoli wpinając perłowy kolczyk.
— Chyba nie puścisz jej tego płazem?
— To prawda? — wtrąciła się Portia. — Że broniłaś Mugolaków?
— Broniłam mojego brata — odparła chłodno. — Macie z tym jakiś problem?
Portia mruknęła coś niezrozumiale, a Kirke wróciła do szykowania się. Dorcas wygrzebała z zapomnianego kufra flakon perfum, by odkryć, że ponad połowa płynu musiała się wylać w trakcie podróży. Odnotowała w pamięci, by kupić nowy flakon podczas wizyty w wiosce. Spryskała się pospiesznie pozostałościami zapachu, po czym wyszła, nim któraś z jej współlokatorek zdążyła się ponownie odezwać.
Każda kolejna rozmowa tylko ją utwierdzała w decyzji o niezawieraniu jakichkolwiek przyjaźni z tymi dziewczynami. Sama też nie byłaby najlepszym materiałem na przyjaciółkę i miała tego świadomość. Przyjaźnie zawsze kojarzyły się jej z wielkim poświęceniem, a Dorcas była w stanie poświecić się tylko dla rodziny, do której zaliczała także Regulusa. Dlatego w jej życiu nie była miejsca dla innych, a już na pewno nie dla osób pokroju Kirke i Portii.
***
Pierwszy wieczorek u Ślimaka dłużył się niemiłosiernie. Dorcas i Regulus bujali się powoli w rytm spokojnej muzyki, choć ona myślami była daleko stąd. Z jednej strony myślała o pierwszorocznym, którego w końcu poproszono o bycie przynętą, by zaraz jej myśli przeskoczyły na Mulcibera, gdy jego twarz mignęła jej w ciepłym blasku świec. Jej niechęć do Ślizgona rosła z każdym kolejnym dniem i nie bardzo wiedziała, co z tym zrobić. Myślała o nim zdecydowanie częściej niż by chciała i bynajmniej nie były to dobre myśli.
Więcej jej myśli pochłaniał jedynie Thomas Meadowes, a i te nie należały do tych przyjemnych. Od Rémy'ego wiedziała, że Gryfon trafił do Skrzydła Szpitalnego i był już tam dwa dni. Dorcas czuła się okropnie i bez tej informacji. Wciąż zastanawiała się, czy powinna była zareagować, czy może dobrze zrobiła nie wtrącając się.
Zupełnie nie spodziewała się, że Mulcibier wyśle Gryfona prosto do Skrzydła Szpitalnego. Nie spodziewała się też, że poszkodowany nie poskarży się nauczycielom. A najwyraźniej tak było, bo Mulciber chodził bardziej zadowolony niż zwykle. Z ciekawości, Dorcas sprawdziła nawet kartotekę Filcha, ale żaden nowy szlaban nie został przypisany do Didiera.
Fakt, że Ślizgon nie został ukarany, dodatkowo przygnębił Dorcas. Ze względu na charakter swoich rozterek, nie zwierzyła się nawet Regulusowi. Trochę wstydziła się przyznać do targających nią wyrzutów sumienia. Z drugiej strony przeczuwała, że chłopak już się prawdopodobnie domyślił, choć nie odezwał się ani słowem.
— Coś się stało? — spytał, gdy od kilku dobrych minut milczała.
Skończyli tańczyć i stanęli w głębi sali, gdzie kręciło się niewiele osób. Większość uczniów gromadziła się z przodu, gdzie znajdował się bufet. Stał tam także Horacy Slughorn, po kolei zagadując każdego ze swoich podopiecznych.
CZYTASZ
Ambiwalencja | Czasy Huncwotów
FanfictionPamiętaj także o tym, że kochałam, i że to miłość skazała mnie na śmierć.* Świat Dorcas Selwyn staje na głowie, gdy jej młodszy brat rozpoczyna naukę w Hogwarcie. Dodatkowo, jej drogi krzyżują się z uczniem mugolskiego pochodzenia, co dla Ślizgonki...