15. Nowy rok, stare problemy

72 11 5
                                    


Dorcas ze znudzeniem dłubała w talerzu, zupełnie nie słuchając przemawiającego Dumbledore'a. Powrót do szkoły po świętach nigdy nie był łatwy, ale ten rok przeszedł samego siebie. Jej myśli krążyły wokół kilku tematów równocześnie, ale trzy z nich były najbardziej palące; ukrywanie nie do końca udawanych zaręczyny, widmo Mrocznego Znaku na przedramieniu Regulusa oraz niedopowiedziane sprawy między nią, a Thomasem.

Jeżeli chodzi o zaręczyny, Dorcas zdawała sobie sprawę z tego, że nie uda utrzymać się im zaręczyn zbyt długo w tajemnicy. Liczyła, że zdąży się przygotować na moment ujawnienia, choć szczerze wątpiła, by istniał na to właściwym moment czy chociaż sposób.

Wielokrotnie rozmyślała o tym, jak mogłoby wyglądać jej małżeństwo z Regulusem, jeżeli nie udałoby im się rozegrać tego inaczej i zmuszeni byliby faktycznie się pobrać. Pocieszała się myślą, że na pewno pozwoliłby jej pracować, nawet jeżeli jej ojciec by protestował. Ale w jaki sposób mieliby funkcjonować?

Westchnęła cicho i rozejrzała się wokół. To nie był ani czas ani miejsce na takie rozmyślania. Na dodatek wokół siedziało zdecydowanie więcej osób niż zwykle. Jak co posiłek zajmowali centralną część stołu. Po świętach coraz więcej osób chciało siedzieć blisko Regulusa. Już wcześniej był powszechnie lubiany i szanowany, ale gdy rozeszły się plotki, stał się niemal bóstwem.

— Ktoś wypaplał  — mruknął Regulus, wymieniając z nią porozumiewawcze spojrzenie. — Chyba cały zamek wie.

Dorcas przytaknęła, ale nie to martwiło ją najbardziej. Mroczny Znak na ramieniu Regulusa pojawił się przez nią, a ona nawet nie była pewna, co do końca oznaczał. Regulus unikał tego tematu, więc póki co, udawali, że to się nie wydarzyło.

Zerknęła stronę Gryfonów, co nie było proste, jako że oddzielał ich jeszcze stół Puchonów. Wytężała przez chwilę wzrok ale na marne. Nie widziała jeszcze dzisiaj Thomasa, tak jak i swojego brata.

Nie odpowiedziała na list Thomasa, w którym dziękował za prezent, przepraszał za swoje zachowanie oraz prosił o spotkanie.
Dorcas bała się tego, szczególnie, że nie mogła dłużej zrzucać kiełkującego w niej uczucia na Amortencję. Z drugiej strony, właśnie to uczucie ciągnęło ją do chłopaka.

— Selwyn, na Merlina?!

Dorcas podskoczyła. Mulciber musiał usiąść koło niej chwilę temu ale ona w ogóle go nie zauważyła, co było dość dziwne zważywszy na jego gabaryty.

— Przychodzę w pokoju — rzucił, podpierając się obok niej na łokciu.

— Zamieniam się w słuch — odparła, choć miała zamiar go słuchać z jeszcze mniejszą uwagą niż dyrektora.

Didier przyjął konspiracyjny wyraz twarzy i nachylił się do niej. Natychmiast poczuła woń szczypiącej w nos wody kolońskiej.

— Zbliża się mecz z Gryfonami.

— Nie śledzę kalendarza — burknęła natychmiast, nie przerywając dłubania w talerzu.

Powinna zacząć w końcu jeść, ale nie miała apetytu. Pojawienie się Mulcibera sprawiło, że jeszcze bardziej odechciało się jej jeść.

— Uziem któregoś szlabanem — powiedział. — Najlepiej Pottera lub Meadowesa, ale ostatecznie każdy inny też będzie dobry.

Dorcas uniosła brwi, dając mu jasno do zrozumienia, że chyba się przesłyszała.

— Wiesz, że bycie prefektem polega na dawaniu szlabanów tym, którzy sobie na to zasłużyli? — spytała ostro. — Poza tym, Potter jest Prefektem Naczelnym, niby jak mam mu dać szlaban?

Ambiwalencja | Czasy HuncwotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz