HARRY / ANNABETH

433 31 9
                                    

Harry

    Wracając z gabinetu dyrektora, Harry nie rozmawiał z resztą. Po prostu prowadził ich szkolnymi korytarzami, raz po raz mówiąc, w którą stronę mają iść. Leo w tym samym czasie zachwycał się feniksem i jego umiejętnościami, ale di Angelo, jak z resztą miał w zwyczaju, odpowiadał tylko pojedynczymi słowami, w ogóle nie interesując się tematem. Harry natomiast próbował sam jeszcze raz przeanalizować wspomnienie Dumbledora, poszukując tego brakującego elementu, który wciąż umyka dyrektorowi.

    Potter często wracał tą częścią szkoły do dormitorium. Było tu zazwyczaj o wiele mniej osób, niż na głównych korytarzach. Raz po raz można tu było usłyszeć biegających pierwszaków, lub głośno rozmawiających starszych czarodziejów, ale podniesione głosy dwóch mężczyzn były czymś nowym. Cała trójka stanęła pod drzwiami, z których było słychać profesora Snape'a oraz Karkarowa. Najwyraźniej się o coś sprzeczali. Niestety nim Harry zdążył pomyśleć o konsekwencjach takiego podsłuchiwania, drzwi otworzyły się. Za nimi stał Karkarow, pokazując profesorowi na swoje przedramie. Specialnie podwinął rękaw koszuli, aby był widoczny Mroczny Znak.

  -Czy to...-szepnął Leo wskazując na Znak, ale mężczyzna natychmiast go zakrył rękawem. Wychodząc ze schowka, rzucił gniewnym spojrzeniem na wszystkich, a następnie zniknął za zakrętem korytarza.

    Chłopaka przeszły ciarki. Co jeśli to on zabił Croucha? Dlaczego miałby to robić? Co on robił w schowku Snape'a? Można im obu ufać? Po jego głowie przewijało się właśnie milion różnych scenariuszy, odpowiadających na wciąż pojawiające się pytania, jednak nim zdążył dojść do jakiegokolwiek wniosku, profesor gniewnie stanął przed trójką uczniów.

  -Do dormitorium.-warknął do Nico i dosłownie piorunował go swoim słynnym, rozkazującym wzrokiem. 

    Di Angelo jawnie i z premedytacją spojrzał nauczycielowi w oczy, by stoczyć bitwę na to, kto pierwszy się ugnie. Potter w porę kiwnął ślizgonowi, że ma odpuścić, dla własnego dobra. Nico bez słowa ruszył w swoją stronę.

  -Potter.-głos opiekuna Slytherinu był aż nadto przesiąknięty nienawiścią.-Znalazłeś sobie wyborne towarzystwo do nocnego spacerowania po szkole. Co tym razem z panem Valdezem zamierzacie spalić? I po co wam do tego eliksir wielosokowy?

  -Jaki eliksir?-spytał Leo z wyraźnym zdziwieniem w głosie.

  -Widać że wiedzę masz znikomą, ale jego recepturę znają nawet drugoklasiści.-przerwał na chwilę i wymownie zerknął na Harry'ego.-A ostatnio zaczęło mi ubywać coraz więcej składników. Biorąc pod uwagę użycie przez ciebie skrzeloziela podczas drugiego zadania, które, mimo swej rzadkości, również posiadam, widzę tu pewną zbieżność. 

  -Nic stąd nie zabraliśmy.-powiedział stanowczo.

  -I tak wam nie wierzę.-Snape warknął po raz ostatni i trzasnął im drzwiami przed nosem.

  -Co jak co, ale on zdecydowanie powinien trochę zluzować.-zaśmiał się Valdez.

  -Ta, przydałaby mu się terapia diabelskimi sidłami.

  -Czym?

  -Nie ważne. Choć już, byle dalej stąd.

xxx

Annabeth

    Annabeth często miewała koszmary. Oczywiście było to związane z jej pochodzeniem. Skłamałaby, gdyby powiedziała, że już się do niech przyzwyczaiła. Mimo takiej częstotliwości pojawiania się, nie da się do nich przywyknąć, ani nawet przygotować. Jedyne co można było z nimi zrobić, to dokładnie przeanalizować i wyciągnąć z nich lekcję, lub ostrzeżenie. Koszmary nigdy nie pojawiały się bez przyczyny.

Zaginiony Heros · Olimpijscy Herosi & Harry Potter FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz