Jason
Tego dnia, zamiast pierwszej lekcji, którą dla Jasona miały być eliksiry, był apel dla wszystkich uczniów. Chłopak dziękował nauczycielom, że akurat wtedy go zrobili. Eliksiry to coś strasznego, ale Snape... nie ma chyba gorszego nauczyciela w tej szkole. Każdy z czterech domów poszedł za swoimi prefektami do Wielkiej Sali, gdzie wszyscy zajęli miejsca na ławkach pod ścianami. Jason szybko odnalazł Piper wśród uczniów z zielonymi krawatami. Była niestety po przeciwnej stronie. Tuż obok Hufflepuffu był Gryffindor, ale nie nigdzie nie widział żadnego z półbogów. Nie chcąc zostać sam, usiadł obok Franka i Alice. Dziewczyna była bardzo miła, a Grace szybko ją polubił.
-Wiecie, o co chodzi z tym apelem?-Frank zaczął rozmowę.
-Nie mam pojęcia, ale dzięki bogom, że nie ma eliksirów!-Jason uśmiechnął się.
-Ja myślę, że to przez bal.-wtrąciła cicho Alice.
-Przez co?-chłopacy razem odpowiedzieli.
-Bal. Wiecie, taka dyskoteka, ale bardziej oficjalna.-zaczęła wyjaśniać.-Podczas Turnieju Trójmagicznego zawsze jest Bal Bożonarodzeniowy.
Chciała coś jeszcze dodać, ale na środek sali wyszła profesor McGonnagall. Klasnęła kilka razy w dłonie dając do zrozumienia, że ma być cisza.
-Bal Bożonarodzeniowy to wieloletnia tradycja Turnieju Trójmagicznego. Pamiętajcie, że udział biorą także uczniowie z Beauxbatons oraz Durmstrangu, a wy nie możecie się ośmieszyć ruszając się jak banda bez sensu brykających małpiszonów.-zrobiła krutką przerwę, czekając, aż pojedyncze śmiechy wreszcie ucichną.-Dlatego, dziś pokażę wam, jak się tańczy.
Nie było na sali chłopaka, który by nie zaprotestował. No, może oprócz Franka, który tylko cicho jęknął niezadowolenie.
-Cisza!-krzyknęła McGonnagall.-Do tańca trzeba partnera.-powiedziała już spokojniej.-Panie Weasley?-pani profesor spojrzała w stronę Gryffindoru.-Mogę pana prosić?-wyciągnęła rękę w stronę chłopaka.
Ron nerwowo wstał, a szkolni śmieszkowie, zaczęli gwizdać i mówić, że dobrana z nich para. Woźny włączył muzykę, a nauczycielka pokazała gryfonowi gdzie ma trzymać ręce. Jason spojrzał w miejsce, gdzie wcześniej siedział Ron i zauważył Harry'ego z Hermioną, a trochę dalej Percy'ego, Leona i Reynę. Dalej, podążając za wzrokiem Jacksona, znalazł Hazel i Annabeth. Córka Plutona była wyraźnie zestresowana i cały czas wychylała się, by patrzeć na uczniów ze Slytherinu. Coś było nie tak. Dziewczyna jeszcze nigdy nie była tak blada. Jason próbował odgadnąć o co jej chodzi. Szybko popatrzył na każdego ślizgona z osobna i nic nadzwyczajnego nie znalazł.
-Hej, Jason.-Frank lekko szturchnął go w ramię.-O co Hazel chodzi? Coś się stało?
-Nie wiem, nic nie mówiła. Cały czas czegoś szuka w Slytherinie...
-Jason.-chłopak momentalnie zamarł.-Nico zniknął.
Syn Jupitera zaczął szukać Nico wśród ślizgonów, mając nadzieję, że jak zawsze kryje się gdzieś po kątach. Niestety, Frank miał rację. Jason zaklnął cicho.
-Trzeba powiedzieć reszcie i jak najszybciej go poszukać.
Chwilę później McGonnagall zakończyła swoją prezentację i podziękowała Weasley'owi. Potem coś jeszcze powiedziała, ale Jason jej nie słuchał. Czekał tylko na koniec apelu, który nastał dość szybko. Uczniowie zaczęli pchać się do wyjścia, a chłopak starał się przez nich przebić i dojść do Reyny. Frank zrobił to samo.
-Reyna!-krzyknął. Dziewczyna odwróciła się, a on podniósł rękę i pokazał, żeby do niego podeszła.
-Hej. O co chodzi?
CZYTASZ
Zaginiony Heros · Olimpijscy Herosi & Harry Potter Fanfiction
FanficHerosi nie zawsze dostają się do Obozu Półkrwi. Często jest tak, że nieświadomi swojego pochodzenia, normalnie sobie żyją. A co, jeśli taki niczego nieświadomy heros, żyje sobie w Londynie i do tego chodzi do Hogwartu? Siódemka wielkich półbogów z p...