Nico
Minęło kilka dni, a termin drugiego zadania zbliżał się nie ubłaganie. Wszyscy chodzili lekko zestresowani, a atmosfera była wyraźnie napięta. Nawet przy zwykłym śniadaniu, gdy tylko pada słowo Turniej dosłownie każdy w odległości do pięciu metrów zastyga. Nico, w pewnym sensie, też był przejęty kolejnym zadaniem, ale nie rozumiał, dlaczego niektórzy aż tak to pokazywali. Za to rozumiał zachowanie Hazel i to, że cały czas siedziała z nosem w książce, próbując nauczyć się jak najwięcej zaklęć. Kilka razy sam chciał coś wyczarować, ale z marnym skutkiem. Na szczęście Hermiona zgodziła się udzielić jej kilku lekcji. Jednak przez to gryfonka stała się bardziej podejrzliwa.
Przybycie Willa poprawiło di Angelo humor. Hogwart od razu stał się bardziej przyjaznym miejscem. Solace'owi podobał się wystrój zamku oraz zaopatrzenie skrzydła szpitalnego, do którego jakimś cudem uzyskał dostęp. Ponoć nazmyślał coś o kursie medycznym i że Hekate wyraziła na to zgodę. Pani Pomfrey zgodziła się go przyjąć jako wolontariusza. Na szczęście chłopak nie spędzał tam aż tyle czasu co w obozowej infirmerii. Za punkt honoru obrał sobie dożywienie Nico. Oboje zjawiają się w wielkiej sali od razu po rozpoczęciu każdego posiłku, a wychodzą dopiero wtedy gdy skrzaty zaczną sprzątać.
Tego dnia, po obiedzie, Will oraz Nico zasiedzieli się dłużej niż zwykle. Zagadali się i nie zauważyli kiedy przyszły skrzaty. Syn Hadesa wstał właśnie z zamiarem wyjścia z sali, ale Solace złapał go za rękę.
-Zjesz jeszcze to.-powiedział i wcisnął mu do dłoni jabłko zabrane z półmiska. Potem również wstał.
-Oszalałeś? To już będzie za dużo.-Nico zmarszczył brwi, ale przyjął owoc i schował go do kieszeni szaty. Jego troska o niego była słodka.
-Nie będzie, nic ci się nie stanie, a twój organizm potrzebuje witamin.
Will chwycił wolną dłoń chłopaka i skierował się do wyjścia. Nico mruknął coś pod nosem. Chwilę później na samym końcu stołu Gryffindoru zauważył Harry'ego, Rona, Percy'ego oraz Annabeth i Hermione. Dziewczyny rozmawiały o czymś, jednocześnie przeglądając książki, a chłopacy wpatrywali się w szachownicę przed nimi. Di Angelo pociągnął puchona w ich stronę. Musiał pilnie porozmawiać z Annabeth.
Gdy już byli obok nich, a Will brał oddech by się przywitać, Percy gwałtownie wstał.
-Ale jak ty to zrobiłeś?! Przecież mówiłeś że nie wolno jeździć do tyłu!
-Mówiłem kilka razy, że piony nie mogą ruszać się do tyłu, a reszta figur tak.-Ron zaśmiał się i dumnie uniósł głowę patrząc przy tym, jak jeden z szachów zbija właśnie królową Percy'ego.
-Szachy?-Will zwrócił na siebie uwagę.
-Tak.-Hermiona odłożyła na chwilę książkę.-Percy dobre kilka godzin nalegał Rona, by nauczył go grać.
-A teraz możemy patrzeć jak Jackson ponosi porażkę w praktycznie każdej partii.-Annabeth dała kuksańca swojemu chłopakowi, a następnie nakłoniła go by z powrotem usiadł.
-Ron przez długo był uważany za szachowego króla szkoły.-dodał Harry, patrząc jak jego przyjaciel jeszcze mocniej wypina pierś.
-Słyszałem o tym, to właśnie wtedy każdy z was dostał punkty praktycznie za nic, prawda?-Nico przypomniał sobie jak Draco, któregoś razu znów narzeka na Pottera i wspomina o jego pierwszym roku nauki. Slytherin miał właśnie wygrać Puchar Domów, ale Dumbledore nie mógł na to pozwolić.
Cała Złota Trójka spojrzała na siebie, po czym udała, że tego nie słyszała.
-Ale chyba wszyscy z nas mieli od tamtego czasu uraz do szachów. Gdyby nie Percy, Ron już całkiem zapomniałby zasad.-Hermiona wróciła wzrokiem na szachownicę.
CZYTASZ
Zaginiony Heros · Olimpijscy Herosi & Harry Potter Fanfiction
FanfictionHerosi nie zawsze dostają się do Obozu Półkrwi. Często jest tak, że nieświadomi swojego pochodzenia, normalnie sobie żyją. A co, jeśli taki niczego nieświadomy heros, żyje sobie w Londynie i do tego chodzi do Hogwartu? Siódemka wielkich półbogów z p...