Frank
Frank, jeszcze zanim wszedł do Wielkiej Sali, słyszał dobiegający z niej chaos. Najwidoczniej wszyscy byli niezwykle podekscytowani finałem Turnieju. On jednak, zamiast cieszyć się na widowisko, czuł niepokój o to, co może się stać. Czuł się tragicznie wiedząc, że nie będzie mógł pomóc Hazel podczas tego najważniejszego i najprawdopodobniej najgroźniejszego zadania.
Przy stole Ravenclawu znalazł Hazel, siedzącą razem z Leo, Nico i Reyną. Dziewczyna nie miała nic na swoim talerzu.
-Skoro przy pierwszym zadaniu dali wam smoka, za drugim syreny, to teraz czas na coś ziemistego. Może każą wam walczyć ze zgrają karpoi?-Leo, mimo utrzymywania kontaktu wzrokowego z resztą, zginał i skręcał ze sobą trzy widelce w coś, co przypominało małą katapultę.
-Jeżeli tak, to potrzebuję zapalniczki.-Levesque wzdrygnęła się i uśmiechnęła do Franka, zapraszając go obok siebie.
-Bardzo chętnie.-Valdez wyszczerzył zęby i wypiął pierś.-Do twych usług.
-Mogą też dać coś związanego z powietrzem. Może venti?-Reyna zmarszczyła brwi.
-Nie sądzę. Smoki reprezentują jednocześnie ogień i powietrze. Jezioro to oczywiście woda. Teraz musi być ziemia.-Nico zamyślił się, patrząc w nicość przed nim. Upiorne.
-Gaja odpada, prawda?-spytał Frank z nadzieją. Nikt nie odpowiedział. Wszyscy chyba mieli takie same przeczucia co on.
-Pokonaliśmy ją.-Leo wystrzelił groszek ze swojej katapulty.-Nie ma opcji by się pojawiła. Poza tym Dumbledore nie jest głupi. Nie układał by się raczej z kimś aż tak niebezpiecznym.
-Więc nie mamy żadnego tropu. Jedna wielka niewiadoma.-Hazel założyła ręce na piersi.
Po drugiej stronie sali Frank zauważył Thalię, rozmawiającą z Malfoyem. Dziewczyna miała kamienny wyraz twarzy. Wyglądała jakby bardzo chciała od niego uciec. Szybko wskazała ręką na ich grupkę, a chłopak z lekkim grymasem od niej odszedł. Dziewczyna szybko zjawiła się na przeciwko Franka i usiadła po turecku na ławce.
-W Slytherinie chodzi plotka, że cały Turniej jest ustawiony, a Harry już jest wybrany na zwycięzcę.
-Nadal są wkurzeni przez drugie zadanie.-Reyna machnęła ręką.-Dumbledore słusznie przyznał mu drugie miejsce. Malfoy szuka tylko kolejnego punktu zaczepnego do gnębienia go.
-Jednak to już nie pierwszy raz gdy Potter jest tak wywyższany przez dyrektora. Wszyscy wiecie co robił podczas poprzednich lat. Dumbledore nigdy go nie ukarał za złamanie szkolnych zasad. Poza tym widziano go kilka dni temu jak był wieczorem u niego w gabinecie. Biorąc pod uwagę okoliczności mogli rozmawiać tylko o jednym.
Leo prychnął i zaśmiał się jednocześnie.
-Chodziło o śmierć Barty'ego Croucha, wiecie, tego co organizował Turniej. Byłem tam wtedy, Nico z resztą też. Harry i Dumbledore podejrzewają powrót jakiegoś złego gościa by znów spróbować zniszczyć szkołę, czy coś.-Valdez unikał wzroku innych oraz z trudem powstrzymywał się, by nie powiedzieć więcej. Frank znał już go na tyle dobrze, że wiedział, jak bardzo chłopak chce nam coś zdradzić.
-Powrót Voldemorta?-Nico po raz pierwszy się odezwał, a imię tego czarnoksiężnika z jego ust sprawiło, że Zhang aż miał ciarki.
-A wy skąd o nim wiecie?
-Annabeth miała o nim sen niedawno.-wyjaśnił szybko Nico.
-Czyli to prawda? Voldemort mógł naprawdę się odrodzić?-Thalia zacisnęła prawą pięść.
CZYTASZ
Zaginiony Heros · Olimpijscy Herosi & Harry Potter Fanfiction
FanfictionHerosi nie zawsze dostają się do Obozu Półkrwi. Często jest tak, że nieświadomi swojego pochodzenia, normalnie sobie żyją. A co, jeśli taki niczego nieświadomy heros, żyje sobie w Londynie i do tego chodzi do Hogwartu? Siódemka wielkich półbogów z p...