Nico
Nico nie przyszedł na pierwsze zadanie Turnieju. Ma już coraz bardziej dość Hogwartu, magii i tych głupich trzech zadań. Mimo że martwi się o Hazel, wie, że coś takiego to dla niej żadna trudność. Jest zdolna i zaradna. Walka ze smokiem? Cóż, jeden smok to nic w porównaniu do setek potworów, które już zabiła. Do tego jeszcze dochodzi kilka Tytanów. Czy któryś z czarodziejów ma coś takiego na koncie?
Chłopak przyszedł do Wielkiej Sali dopiero wtedy, gdy została w niej mała garstka uczniów. Oczywiście czuł na sobie ich wzrok, bo przecież kto by nie patrzył na tego bladego, chudego chłopaka, który dodatkowo gada z duchami. Dobrze, że nie wiedzą o jego pochodzeniu. Wtedy to już całkiem zostałby obiektem zainteresowań wszystkich stworzeń zamieszkujących Hogwart.
Usiadł jak najbliżej rogu stołu, który był najdalej od drzwi. Nie był głodny. Może tylko trochę. Spojrzał na różnorodne potrawy, których jeszcze nie zaczęli sprzątać. Możesz zjeść co tylko chcesz, pod warunkiem, że leży na tym stole-przypomniał sobie słowa Hazel, które mu powiedziała przed pierwszym śniadaniem. Nałożył sobie trochę jakiejś sałatki, w której widział makaron. Była nietknięta. Nadal leżała w misce i była udekorowana jakimiś zielonymi listkami. Nigdy nie wiedział, jak rozróżnić pietruszkę od koperku, a co dopiero roszponkę, czy rukolę. To jest ponad jego siły. Na szczęście dotychczas nie musiał rozpoznawać zielska na misjach.
-Będziesz to jadł?-usłyszał nagle wysoki, dziewczęcy głos.
Spojrzał na jasno-włosą krukonkę, która stała przed nim i pokazywała na listki.
-Nie, już mam.-odpowiedział jej Nico i spojrzał na talerz. Dwie łyżki to chyba jednak za dużo dla niego.-Częstuj się.
Dziewczyna wzięła miskę do ręki. Po chwili w buzi miała wszystkie liście, które tak ładnie ozdabiały potrawę. Odstawiła naczynie na stół.
-To była rukiew wodna.-odezwała się patrząc mu prosto w oczy.-Zawiera dużo witamin i minerałów. Niestety nikt jej nie zjadł. Ich strata.-uśmiechnęła się szeroko nie odrywając wzroku od Nica.-Jestem Luna Lovegood.
-Nico di Angelo.-był bardzo wdzięczny, że dziewczyna nie wyciągnęła ręki. Zamiast tego usiadła na przeciw niego.
-Profesor Dumbledore kazał mi z tobą porozmawiać.
Zdziwiony Nico zmarszczył brwi.
-Naprawdę?-spytał po tym jak przełknął kawałek sałatki.
-Powiedział, że mam ci pokazać testrale. Twierdzi, że cię zainteresują.
-Co to testrale?
-Zrozumiesz lepiej jak je zobaczysz, ale najpierw musisz dokończyć śniadanie. Zjedz spokojnie, a ja będę na ciebie czekać przed Wielką Salą.-Luna wstała i w podskokach opuściła pomieszczenie. Jej kolczyki, które wyglądały jak żodkiewki, wyglądały dziecinnie, ale pasowały do niej.
Nico zaczekał, aż Luna nie będzie go widzieć. W międzyczasie przejechał wzrokiem po wszystkich stołach. Powiedziałby, że są puste, gdyby nie paru puchonów, jakiś dziewczyn z Gryffindoru i jednej ślizgonki, która tak jak on kończyła posiłek. Wziął jeszcze dwa kęsy sałatki i wstał z ławki. Czuł się najedzony, mimo tego, że z talerza praktycznie nic nie ubyło.
xxx
Krukonka ciągnęła go za sobą, aż do Zakazanego Lasu. Nie bał się do niego wejść. Przy pasie cały czas miał swój miecz, jednak dobrze go ukrywał za pomocą Mgły. Żadne stworzenia nie są mu obce, spotkał już wiele potworów. Inne zwierzęta zwykle się go bały. Na przykład konie, albo pegazy. Nawet Arion, magiczny koń Hazel, z trudem znosił jego towarzystwo. Na szczęście Pani O'Leary to co innego. Ona była Ogarem z Hadesu, więc była oswojona z tą ,,aurą śmierci", którą się otacza. Wyobraźcie sobie jego ździwienie, gdy jeden z testrali dał mu się pogłaskać, w zamian za kawałek jakiegoś mięsa.
CZYTASZ
Zaginiony Heros · Olimpijscy Herosi & Harry Potter Fanfiction
FanficHerosi nie zawsze dostają się do Obozu Półkrwi. Często jest tak, że nieświadomi swojego pochodzenia, normalnie sobie żyją. A co, jeśli taki niczego nieświadomy heros, żyje sobie w Londynie i do tego chodzi do Hogwartu? Siódemka wielkich półbogów z p...