PIPER / HAZEL /ANNABETH

781 51 6
                                    

Piper

    Piper od początku wiedziała, że to zły pomysł. Hazel powinna była zrezygnować całkowicie z Turnieju. Nikt z nas nie powinien się w to bawić. Niestety, już jest za późno. Nadszedł dzień pierwszego zadania.

    Na śniadaniu długo rozmawiała o tym z Thalią. Potem rozmowa przeszła na Harry'ego i nagle znikąd pojawił się Malfoy. Jakby był zazdrosny o każdego, kto o nim mówi.

  -Od początku szkoły stara się być gwiazdą i nie ma takiego roku, na którym nie złamał by zasad, ale jakoś magicznie za każdym razem zamiast zostać ukarany, w jakikolwiek sposób, Dumbledore, McGonnagall i cała reszta nauczycieli, którzy go wcale nie faworyzują, dają mu dodatkowe pięć dziesiąt punktów za bycie Potterem.

  -Trochę jak Percy.-Thalia wzruszyła ramionami.-Z Wybrańcami już tak musi być.

  -Dlaczego Harry jest Wybrańcem?-spytała Piper.

  -Jako jedyny przeżył atak Voldemorta, bla bla bla, w przyszłości go zabije, bla bla bla. Każdy wierzy w te brednie.-Malfoy skrzywił się i obrócił w stronę stolika Gryffindoru.

  -To dlatego ma bliznę na czole.-dokończyła Thalia.-Od zaklęcia, które miało go zabić.

    Piper miała mieszane uczucia do chłopaka, jednak była pewna, że na śniadanie chce kanapkę z masłem orzechowym. Wzięła skibkę i zaczęła ją odruchowo smarować, a głowę odwróciła w stronę drzwi. Szukała Nica, który już dawno powinien być z nimi na śniadaniu. Dla pewności spojrzała jeszcze na cały stolik krukonów. Nigdzie go nie było. Dziwne. Według niej powinien wspierać Hazel przed takim wyzwaniem. Tymczasem dziewczyna siedziała razem z Frankiem, który próbował namówić ją, by zjadła cokolwiek. Nagle do sali weszła McGonnagal i zawołała wszystkich uczestników Turnieju.

  -Hej Pipes.-Jason podszedł do stolika i usiadł na przeciwko Piper. Jak zwykle miał potargane włosy i przekrzywione okulary. Dziewczyna natychmiast sie wychyliła i palcem wskazującym wsunęła je na nos, by mu nie spadły. Później ręką przeczesała mu włosy, a na koniec dała buziaka w policzek.

  -Hej.-spojrzał na niego zadowolona.

  -Dzięki.-Jason i tak ułożył sobie sam włosy, psując tym samym wszystko co zrobiła przed chwilą.-Jak się czujesz?

  -Nawet dobrze.-wzruszyła ramionami.-Na pewno lepiej niż Hazel.

  -Nie najlepiej sobie z tym radzi, ale jestem pewny, że da sobie rade. Przecież jest jedną z Siódemki.

  -Ciszej!-szepnęła.-Nie możemy tak sobie o tym rozmawiać. Jeszcze ktoś zacznie coś podejrzewać.-ukradkiem spojrzała na innych ślizgonów, by się upewnić, czy nie podsłuchują.

  -I tak nikt nie wie o co chodzi.-Thalia odwróciła sięod Malfoya i spojrzała na brata.-Ale fakt, mógłbyś się trochę powstrzymywać.

    Piper dumnie założyła ręce na piersi na co Jason tylko wywrócił oczami.

  -Dobra, dobra. Skończyłyście już jeść? Reszta zaczęła wychodzić z sali i iść zajmować miejsca przy arenie. Idziecie?

  -Tak, idziemy.-dziewczyna strzepała z szaty parę okruszków.

  -Ej, nie dokończyłam tosta!-poskarzyła się Thalia, którą Piper pociągnęła za rękę.

    Udali się za tłumem ubranych w kurtki dzieciaków. Było dzisiaj na prawdę chłodno. Powoli zbliżała się zima. W powietrzu już dało się wyczuć mroźny wiatr, przez który włosy latały i plątały się jak szalone. Nie szli długo. Przeszli zaledwie połowę zamku, a potem wyszli jakimś magicznym przejściem, którego wczoraj tam nie było. Mimo że Piper miała założone rękawiczki, czuła jak jej palce zamarzają. Może nie dosłownie, ale na pewno były zimne. Jason co chwilę sprawdzał, czy ma czapkę nasuniętą na uszy, by znowu nie dostała zapalenia ucha. Dziewczyna pamięta, jak się o nią bał poprzednim razem. Cały czas dawał jej chusteczki na katar, podawał krople do ucha, codziennie przynosił ciepły rosół z pawilonu jadalnego, a na wieczór zawsze szykował ciepły termofor pod nogi. Tyle, ile Jason się wtedy namęczył... Na pewno nie chce tego powtarzać.

Zaginiony Heros · Olimpijscy Herosi & Harry Potter FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz