20. Regent

399 51 17
                                    

Clay stał pomiędzy mężczyznami dysząc wściekle. Gotował się ze złości i zmęczenia, jego policzki płonęły różem, a ciepła krew powoli sączyła się spod fałd jego ubrań. Nie rozumiał do końca co się dzieje, ale i tak czuł się zdradzony; przez Schlatt'a, jak i przez George'a.

Był rozdarty.

Czyżby George skłamał mu o swoim pochodzeniu? A może po prostu mu nie ufał? Wiedział, że prosząc o zaufanie prosił o zbyt wiele, jednak świadomość tego i tak raniła jego serce. Schlatt również popisał się swoją lojalnością - doskonale wiedział ile dla Dream'a znaczy parobek, a i tak chciał go zabić. To zadało mu kolejny cios.

- C... Clay, co ty robisz? - szepnął cicho George, patrząc ze strachem na przyjaciela. Jego serce biło jak oszalałe, a przynajmniej tak przypuszczał blondyn. Było mu go żal, jednak niepohamowana złość skutecznie przebijała się przez to uczucie.

Skonsternowanie owładnęło nim do reszty.

- George, dlaczego ten posąg cię tutaj przyprowadził? - zapytał twardo, bacznie patrząc to na niego, to na regenta.

- Nie wiem, przysięgam! - kręcił energicznie głową, jakby błagając o litość. - To wszystko brzmi dla mnie jak sen, nawet nie wiem czy jest to jawa! Clay, odłóż broń, proszę - dodał ciszej.

- Cicho siedź - warknął i skierował spojrzenie na Schlatt'a, który zdążył wstać na równe nogi. - Schlatt, co to ma wszystko znaczyć?

Brodaty mężczyzna zmieszał się nieco, ale po chwili na jego usta wpłynął dziwny uśmiech.

- Nic takiego, po prostu ten parobek robi niepotrzebny szum. Pakuje się w nie swoje sprawy, więc pozwól mi się go pozbyć - powiedział, podnosząc z ziemii swoją opuszczoną broń.

- Czy George jest dziedzicem tronu? - zmarszczył brwi, ale nic więcej nie zrobił, czekając na kolejne wyjaśnienia.

Schlatt skrzywił się i niechętnie zaczął kręcić nosem.

- Wygląda na to, że tak - mruknął na tyle cicho, aby tylko Clay go usłyszał. - Ale to jest jakichś kolejny podstęp L'Manberg. Przecież właśnie dzięki temu zamieszaniu wdarli się do zamku - zaznaczył rozglądając się wymownie. - Daj mi się go pozbyć.

- Nigdy - Dream pokręcił stanowczo głową i stanął twardo zasłaniając sobą dostęp do George'a. Skierował oba miecze na Schlatt'a. - Ten posąg bożka nie mógł ożyć na potrzeby jakiegoś tam przedstawienia, Schlatt. Jeśli George jest dziedzicem, dopilnuję aby to właśnie on został władcą naszych ziem, a twoje narzekania zostaną odebrane jako zdrada narodu. Powiedz, masz jakiś interes w tym, aby nie został władcą, prawda?

Po sali poniosły się nerwowe szepty. Chłopi zaczęli powoli wychodzić z zamku zabierając ze sobą siłą żołnierzy L'Manberg, którzy jak można się spodziewać zaczęli protestować. Schlatt splunął na ziemię i otarł usta rękawem wymiętej koszuli. Wyglądał jak siedem nieszczęść w jednym, jego oczy błyszczały szaleństwem i wściekłością. Nie panował już nad sobą.

Kiedy miał już zamachnąć się mieczem i rozpocząć walkę, omijając temat, ktoś wystąpił z tłumu dzierżąc w dłoni piękną szpadę. George wytrzeszczył oczy widząc jak spomiędzy ludu wyszedł nie kto inny jak Kapral Blade. Jego koszula ubrudzona była krwią, podobnie jak i reszta ubrań, jednak kiedy się patrzyło na tego mężczyznę nadal było widać bijący od niego szyk i chłód.

ᴄᴢᴀsʏ ʙᴇᴢᴋʀᴏ́ʟᴇᴡɪᴀ ɪ | DNF | DreamSMP ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz