24. Koronacja

527 46 83
                                    

W zamku od rana wrzało zamieszaniem. Możnowładcy zjeżdżali się ze wszystkich stron państwa, aby zobaczyć na własne oczy koronację ich przyszłego króla, gawiedź w tym czasie pakowała plony na wozy i zmierzała do stolicy, aby po ceremonii móc odprawić festyn, który będzie trwał kilka kolejnych dni. Przez to wszystko służące miały o niebo więcej pracy, a ich narzekania można było usłyszeć w zamkowych kuchniach, obok krużganków, a nawet i w łaźniach. Było wielu takich, którzy chcieli ulżyć kobietom, jednak ich chęci kończyły się wraz z zobaczeniem obromu pracy, jaki mają do wykonania.

George zaś był od świtu adorowany w swojej komnacie przez zgraję pokojówek i stylistek, które upiększały go na wszystkie znane im sposoby. Przebierały go, myły, czesały, nawet potraktowały go pudrem, a to wszystko po to aby wyglądał zjawiskowo w tak ważnym dniu. Lore czuł się jak laleczka, którą można się bawić, przebierać, malować, a na końcu wyrzucić do rynsztoku. Było mu cholernie przykro z powodu swojej nieudolności i braku wiedzy na wiele tematów, które będą go czekały w przyszłości. Wiedział, że nie jest dobrym kandydatem na króla i to jedynie jego rzekome dobre pochodzenie było jedyną predyspozycją na to stanowisko w jego przypadku.

Gdy kobiety dały mu chwilę świętego spokoju, do jego komnaty wparował Clay, ubrany w odświętny mundur.

— Dzień dobry, George — przywitał się pośpiesznie, stając w progu. — Jesteś już gotowy? Zaraz przyjdą kapłani i straż, aby cię zaprowadzić do katedry. Przyszedłem cię skontrolować.

— Tak szybko? — zdziwił się, poprawiając kołnierzyk koszuli. Stał przed lustrem co rusz poprawiając opinające szaty. — Katedra gdzie jest? Ostatecznie nikt mi jej nie pokazał.

— Trudno powiedzieć. Jak wychodzisz z fortu zamkowego i kierujesz się w stronę miasta to przy rynku jest ratusz, a obok nieco wyższy budynek, z ozdobnym dachem i witrażami. Chyba nie widać tego przez twoje okno, ale to jest jakieś dziesięć minut drogi stąd — wyjaśnił. — Zwykle chodziliśmy tylko w stronę wsi, przepraszam, że nie pokazałem ci więcej.

— Nic nie szkodzi — machnął dłonią i odwrócił się przodem do przyjaciela. — I jak wyglądam?

Clay wpatrywał się w niego dłuższą chwilę, nie wiedząc co powiedzieć. Bardzo podobał mu się ten widok, co można było wywnioskować z jego powiększającego się uśmiechu i lekkiego rumieńca, który wkradał się na jego poliki.

— Wyglądasz zjawiskowo — powiedział szczerze i podszedł do niego, kładąc czule dłoń na jego policzku. — Ale zdecydowanie bardziej mi się podobasz w codziennych ubraniach, kiedy chodzisz ze mną na spacery, albo kiedy zbierasz kwiaty.

Serce George'a zabiło mocniej na te słowa, ale ostatecznie nie dając się zwieść jedynie przewrócił oczami.

— Jesteś nienormalny — mruknął, kiedy Clay zbliżył się do jego twarzy, chcąc go ucałować. — Czekaj, jeszcze ktoś nas zobaczy — upomniał go i odsunął od siebie delikatnie.

— Po koronacji powiesz to samo?

— Oh, odczep się — parsknął nerwowym śmiechem.

— Dlaczego udajesz, że nic się nie stało? — zaśmiał się cicho Clay, przyglądając mu się uważnie.

—To tylko stres, wybacz. Wiesz już może kto przyjechał? Czy jest ktoś z Pogtopii, albo L'Manberg?

ᴄᴢᴀsʏ ʙᴇᴢᴋʀᴏ́ʟᴇᴡɪᴀ ɪ | DNF | DreamSMP ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz