18. Patriotyczne czasy

423 53 67
                                    

George wszedł po cichu do pokoju przyjaciela, niosąc w dłoniach maluteńki bukiecik kwiatów łąkowych. Podszedł do stolika i włożył do wazonika rośliny. Uśmiechając się delikatnie wyjrzał przez okno, za którym powoli zachodziło słońce. Czekał już od kilku godzin na Clay'a, zapominając o dziwnym śnie. Przez ten czas przygotował posiłek dla Dream'a, włożył jego ubrania do szafy i posprzątał w izbie. Chciał mu złożyć przysługę, nawet nie oczekując niczego w zamian. W ostatnim czasie pomaganie coraz bardziej sprawiało mu przyjemność.

Po kilku chwilach zobaczył jak na wielki dziedziniec wjeżdża konny poczet. Uśmiechnął się promiennie i od razu wybiegł z pokoju, udając się na dwór. Kiedy znalazł się na bruku stanął nieopodal stajni, do której wchodzili żołnierze z końmi.

Uśmiechnął się ciepło, widząc jak Clay podchodzi do niego, odwzajemniając drobny gest.

- Dobry wieczór - odezwał się Dream. Pachniało od niego koniem i potem, ale George nie zawracał sobie tym głowy.

- Cześć. Gdzie byliście? Myślałem, że zostajecie w stolicy - wyznał parobek.

- Wyjechaliśmy chwilę przed Nick'iem i jego drużyną. Objechaliśmy granice i zrobiliśmy obchód po osadach - mruknął idąc do kwatery. Zaraz za nim ruszył George. - Jest może woda w beczułce? Chciałbym się umyć.

- Jest, nabrałem z rzeki - oznajmił wchodząc z nim do pokoju. - Jak było we wsiach? Chodziło o ożywieńców?

- Tak. Jeszcze były problemy z wilkami, będziemy musieli się tym zająć.

Dream wszedł do łazienki i tam zaczął wykonywać wieczorną rutynę. George został w głównej izbie, stojąc nieopodal drzwi. Mówił do niego, wiedząc, że Clay go słucha myjąc się.

- Wilki są okropne. Ponoć kiedyś jakieś pożarły kuzyna mojej matki - westchnął ze współczuciem. - Nawet sobie nie wyobrażam co muszą czuć w tym momencie ci ludzie. Są w potrzasku. Są tam jakieś oddziały żandarmerii?

- Są, są, ale nie wiem na jak długo się to nada - dobiegł do uszu George'a niewyraźny głos przyjaciela. - Zastawiliśmy potrzaski na wilki i żywe trupy, ale w ich miejsce i tak pojawią się nowe potwory. Będziemy to robić aż do usranej śmierci.

Zmartwiony George usiadł pod oknem na swoim ulubionym miejscu. Na stole stała ciepła kolacja czekająca na Dream'a. Dopiero po kilkunastu minutach młodzieniec wyszedł z toalety ubrany w czystą koszulę.

- Zrobiłeś pranie? - zapytał lekko się zawstydzając. - Sam bym to zrobił - powiedział i usiadł na wolnym miejscu, zabierając się za jedzenie.

- Nie narzekaj - George posłał mu ciepły uśmiech i sięgnął po książkę, którą zaczął czytać czekając na Clay'a. Wrócił do czytania lekko mrużąc oczy. Słońce powoli zachodziło za mury, utrudniając mu czytanie.

- Cały dzień myślałem o tym co robiłeś. Opowiesz mi? - zagadnął kończąc jeść.

- Tak po prawdzie to niewiele - przyznał podnosząc na niego wzrok. - Zrobiłem pranie, porządek... Byłem też na spacerze - mruknął niepewnie. - Ale wydaje mi się, że zemdlałem na polu. Strasznie mnie bolała głowa. Później mi się coś śniło, ale nie bardzo pamiętam treści tych mar.

Zmartwiony blondyn wbił w niego czujne spojrzenie.

- Czujesz się już lepiej?

ᴄᴢᴀsʏ ʙᴇᴢᴋʀᴏ́ʟᴇᴡɪᴀ ɪ | DNF | DreamSMP ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz