Szósty dzień od kiedy George opuścił osadę, minął Tommy'emu dosyć spokojnie. Ciągle miotał się pomiędzy zajęciami wojskowymi, a szopą, w której znajdował się jego więzień. Nie podobało mu się jak wiele czasu jego drogi przyjaciel, Tubbo, spędza z tym całym Ranboo. Tajemnicza istota nie mówiła zbyt wiele, odpowiadała na pojedyncze pytania co irytowało chłopaka. Widział, że intruz coraz bardziej otwierał się przed Toby'm, niemalże jedząc mu z ręki. Tommy był zazdrosny i zawiedziony, gdyż wychodziło na to, że jest to kolejna sprawa w której zawalił. Nie widząc innego wyjścia, postanowił udać się do Techno, aby dyskretnie podpytać się go o szczegóły dotyczące mitycznych istot. Bardzo lubił słuchać opowieści Kaprala, niemalże w każdą z nich ślepo wierząc. Tym razem jednak przyszedł do niego po suche fakty. Wchodząc do kwatery Techno, trochę się stresował. Obawiał się, że długowłosy go przejrzy i pozbędzie go możliwości własnego rozstrzygnięcia zagadki pod kryptonimem "Kim Jest Ten Idiota, Ranboo". W skrócie KJTIR.
— Thomas, nie mam czasu na pogawędki — mruknął kapral, oglądając przez lupę bandaże ubrudzone zaschniętą krwią.
— Ale Blade, mam tylko jedno pytanie — zapewnił, siadając na łóżku mężczyzny. — Opowiadałeś mi kiedyś o wędrowcach End'u i tak sobie pomyślałem, że chciałbym wiedzieć o nich więcej. One były całe czarne, prawda?
— Tak, są czarne. A do czego ci ta informacja? — zapytał podnosząc na niego wzrok. — Masz jakąś pracę do napisania, nieprawdaż?
— Tak właściwie to nie, ale możemy udawać, że tak. Po prostu chcę widzieć więcej. Po egzaminach będę aspirował na członka twojego szczepu zwiadowczego, więc chcę wiedzieć co po drodze może mnie spotkać.
Długowłosy mężczyzna zdjął okulary wzdychając cicho. Wyprostował się na krześle wbijając wzrok w niewinnego nastolatka. Widział w nim odbicie samego siebie, kiedy jeszcze sam był młodszy. Również tak rwał się do świata i był głodny przygód; pewnie dlatego, że życie go jeszcze wtedy nie doświadczyło. Teraz był już przyzwyczajony do widoku śmierci i krzywdy ludzkiej, więc w duszy postanowił sobie, że uchroni przed tym dzieciaka, którego z czasem zaczął miłować jak młodszego braciszka.
— Nie lepiej będzie jak wstąpisz do Gwardii Ludowej? Będziesz miał stałą pracę w stolicy, może nawet Soot przyjmie cię w swoje zastępy — zaproponował. — Pewnie Phil by cię chętnie polecił, zresztą ja już wspominałem o tobie Wilbur'owi.
Thomas otworzył szeroko oczy nie wiedząc co powiedzieć. Kapral Blade polecił go samemu kandydatowi na prezydenta L'Manberg?! To była niesamowita nowina na chwilę przesłaniająca jego marzenia o zostaniu zwiadowcą. Po chwili przypomniał sobie o głównym wątku rozmowy.
— Dziękuję, ale nie jestem zainteresowany. Wróćmy do rozmowy o tych stworach. Więc one występują tylko w kolorach czarnych? Nie widziałeś nigdy takiego, tylko że białego...?
— Nie, nigdy — pokręcił głową i lekko zmarszczył czoło. — Czemu zadajesz takie pytania?
— Ciekawość, bo co gdyby jakoś był albinosem?
— Wtedy byłby to bardzo rzadki przypadek. Dobra chłopcze, idź stąd już, albo przynieś mi jakiś trunek, bo od rana mnie suszy. No i może jakiś chleb, zgłodniałem, a ty pewnie też coś chętnie zjesz. Jak będziesz cicho to możesz zostać na dłużej.
Nie trzeba było go dłużej namawiać. Od razu wstał z miejsca i pobiegł do fortowej stołówki. Wbiegł do spiżarni i zabrał z niej bochen chleba, trochę sera oraz duży słój z kompotem, w którym nadal pływały wiśnie. Kiedy wrócił do Kaprala, ten już zdążył posprzątać w swojej pracowni, dostawiając wolne krzesło dla gościa. Knur widząc to co przywlókł nastolatek uśmiechnął się łagodnie, oczarowany jego niewinnością. — Prosząc o trunek miałem na myśli alkohol, ale kompot też może być — powtarzał, patrząc jak dzieciak się rumieni ze wstydu.
CZYTASZ
ᴄᴢᴀsʏ ʙᴇᴢᴋʀᴏ́ʟᴇᴡɪᴀ ɪ | DNF | DreamSMP ✔️
Fanfic„- Chciałbym aby Clay patrzył na mnie tak, jak patrzy nocami na księżyc. Chciałbym aby tęsknota i zachwyt rozrywały jego serce, aby jedynym ukojeniem dla niego były me ramiona, jedynym lekarstwem na zmartwienia był mój głos, a obietnicą szczęścia mo...