16. Gołębie

530 56 57
                                    

Sala tronowa od lat tchnęła pustką, nie dając niemalże żadnej duszy o sobie znać. Wąskie filary pięły się ku górze, aby złączyć się wśród rozet żyrandoli. Przestronne pomieszczenie rozświetlone było świetlistymi pasmami słońca, które przedzierało się przez dokładnie wykonane witraże. Kolorowe szkła dopracowane były w każdym milimetrze, zdobiąc swoimi walorami kilkumetrowe okna. Smukłe wazony stały na piedestałach, podtrzymując w sobie świeżo zerwane chryzantemy. Ktoś regularnie wymieniał roślinom wodę, oraz sprzątał salę, mimo wszystko pozwalając gęstemu bluszczowi porstać gładkie marmurowe ściany. Bogate zdobienia wyryte w ścianach odbierały oddech każdemu przybyszowi, który poraz pierwszy stawiał swoje kroki w tym miejscu.

Głuche stąpanie butami o wyszlifowaną posadzkę odbijało się echem po sali tronowej. Cichy śmiech i rozmowy nieproszonych gości unosiły się w powietrzu, mącąc dotychczasowy spokój. Od dawna nie było gości w tym miejscu, co było wielką nowością dla zamieszkałych tam gołębi, które regularnie chroniły się tam przed deszczem i chłodem. George kochał takie miejsca za ich akustykę i wyjątkowy klimat.

Ciche nucenie wydobyło się spomiędzy kształtnych warg Clay'a, rozpraszając się wokoło. Melodia unosiła się pomiędzy młodzieńcami, kołysząc ich i prowadząc w stronę najpiękniejszej i najbardziej dopracowanej części sali. Duży tron wykonany był z białego opalizującego surowca, którego George nie widział nigdy przedtem. Złote ozdobniki połyskiwały w świetle, co jakiś czas mrugając do bruneta. Kiedy melodia zwolniła poczuł dłonie towarzysza błądzące po jego talii. Obce ręce zacisnęły się i poniosły go tanecznym krokiem aż na sam królewski podest. Tam silne ramiona Dream'a podniosły parobka i z niezwykłą delikatnością posadziły go na chłodnym tronie. Zarumienił się momentalnie, zaskoczony słabością ruchów blondyna. Nie zdawał sobie wcześniej sprawy z tego, iż tak groźny i utalentowany mężczyzna jak Clay, potrafi się tak ostrożnie obchodzić z drugą osobą. Domyślał się iż jego przyszła żona nie będzie narzekać na takie traktowanie, a kto wie, może i nawet będzie traktowana lepiej od niego - w końcu będzie kobietą snów Dream'a.

Clay uśmiechając się promiennie nadal nucił przyjemną melodię, udając, że poważnie tańczy przed tronem, niczym pajac przed władcą. Patrzył jak zawstydzony George niepewnie się rozsiada na tronie, uważając tą sytuację za niezwykle ironiczną. W końcu blondyn złapał za rękę przyjaciela i klęknął przed nim na jedno kolano, kłaniając się. Przyciągnął jego dłoń do ust i złożył na nich delikatny pocałunek.

- Wasza wysokość - powiedział z przesadzonym arystokrackim akcentem, starając się nie zaśmiać.

- Panie baronie, ależ tak nie wypada! Co mój ojciec na to powie? - jęknął brunet, teatralnie przykładając wolną dłoń do czoła, w geście bezradności i niewinności.

Zaśmiali się wspólnie ze swojego żartu. George wzdychając cicho usiadł prosto na tronie i rozejrzał się po pomieszczeniu. W jego włosach nadal spoczywała wymęczona margaretka, którą wcześniej podarował mu Clay.

- Ależ władca musiał mieć piękne widoki. Tutaj jest niesamowicie, piękniej niż w jakiejkolwiek świątyni w jakiej w życiu byłem - orzekł z zachwytem w głosie. - Chyba nie powinienem tutaj siedzieć, prawda?

- Masz rację, nie powinieneś, ale nikt tutaj zbytnio nie przychodzi. Myślę, że jesteśmy tu bezpieczni - wybąknął Dream, siadając u stóp George'a. Po jego ciele nadal spływały krople wody. Kilka chwil wcześniej mały deszczyk przerodził się w ulewę, która odstraszyła młodzieńców, a ci niczym myszy ukryli się w pierwszym lepszym budynku. - Sam dawno tutaj nie byłem. Chyba nikogo już nie obchodzi to miejsce.

ᴄᴢᴀsʏ ʙᴇᴢᴋʀᴏ́ʟᴇᴡɪᴀ ɪ | DNF | DreamSMP ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz