21. Anturium

437 61 42
                                    

George przez całą noc nie mógł zasnąć, mimo iż Clay bezustanku czatował przy jego łóżku, co jakiś czas go zagadując, albo pocieszając. Jednakże kiedy blondyn zasnął, George tym bardziej nie wiedział co ze sobą zrobić.

Nie spał w swoim pokoju, tylko w zamkowej komnacie. Na sobie nie miał już wymęczonej koszuli nocnej, miał za to piękną, nową, wykonaną z jedwabiu. Bogactwo pokoju, w którym przebywał, jeszcze bardziej go przytłaczało, bardziej niż skrząca się warstwa kurzu pokrywająca niemalże każdy mebel jego poprzedniego azylu.

Nie mógł zapomnieć również widoku umierającego Schlatt'a. Nikt nie zareagował na jego ksztuszenie się i charczenie o pomoc. Mimo, że George wszystko dokładnie słyszał, nie był w stanie się wtedy ruszyć. Nie zrobił nic, podobnie jak i cała reszta. Clay mówił mu, że nic nie szkodzi, że najwyraźniej tak już miało być, ale George'owi trudno było oswoić się z tą myślą. Czuł się winny, tak jak jego zdaniem, każdy normalny człowiek by się czuł. Wspomnienia poprzednich godzin przez cały czas pojawiały się przed jego oczami, nie dając mu ani chwili odpoczynku. Głupi, liczył na odpoczynek nadal przeczuwając, że w najbliższym czasie raczej go nie zazna.

Niestety, jego silna wola okazała się być mizerną, kiedy poraz kolejny przewrócił się na drugi bok, by zaraz ściągnąć z siebie połowę za ciepłej pierzyny. Spojrzał przed siebie, zatapiając policzek w poduszce.

Ciepłe powietrze uderzyło w jego nos, przypominając mu o śpiącym obok przyjacielu. Każdy zakamarek jego ciała zadrżał na chwilę, dając mu niejednoznaczne sygnały. Ścisnął dłonie na poszwie, pozwalając cichemu westchnieniu wydrzeć się spomiędzy jego lekko rozchylonych warg.

— Dream? — szepnął nagle, obserwując jak mimika twarzy blondyna powoli się zmienia.

Młodzieniec zmarszczył lekko brwi i niechętnie otworzył oczy, na początku nie dostrzegając niczego. Odczekał chwilę z odpowiedzią, oczekując aż jego wzrok przyzwyczai się do ciemności.

— Mówiłeś coś? — zapytał Clay, miękkim tonem głosu.

Tej barwy, George jeszcze nigdy nie słyszał.

— Nie mogę spać.

— I co ja ci na to poradzę? — mruknął ze zmęczeniem i przetarł oczy ręką owiniętą w bandaż.

— Przyniósłbyś mi ciepłego mleka — zażartował cicho George, na co Clay parsknął pod nosem. — No i nudzi mi się trochę.

— To się rozbierz i ubrania pilnuj — odpowiedział od razu Dream, odwracając się do niego plecami, z zamiarem wrócenia do snu.

— Chyba spędzasz za dużo czasu z Nick'iem, bo zaczynasz gadać głupoty jak on — zauważył starszy z dwójki, obserwując kark Clay'a.

— To mój przyjaciel, to normalne.

Pomiędzy nimi zapanowała chwilowa cisza, podczas której brunet liczył ilość bandaży owiniętych przez ciało wojownika. Jego rany były płytkie, lecz było ich tak dużo, że medycy skierowali go na wypoczynek, z którego Clay oczywiście zrezygnował na rzecz pilnowania przyjaciela. Jego ciało regenerowało się powoli i stopniowo, dzięki lekom udzielonym przez alchemików. Wyglądał na zmęczonego, ba!; ledwo żywego, ale nadal wytrwale znosił ból.

— Clay?

W odpowiedzi usłyszał clay'owe mruknięcie.

ᴄᴢᴀsʏ ʙᴇᴢᴋʀᴏ́ʟᴇᴡɪᴀ ɪ | DNF | DreamSMP ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz