Rozdział 10

408 16 3
                                        

Uwaga!
Ważne info: zrobiłam korektę, akcja dzieje się w siódmej klasie!

PS. Tak, wiem, mocno pominęłam wydarzenia z książki. Trochę przesuną się w czasie ale wrócimy na dobre tory!

--

Kolejny dzień minął szybko, jeszcze jeden i jeszcze jeden. Nastał weekend, aż Chloe nie mogła udawać, że jest tak bardzo zajęta, żeby nie móc pogadać z bliźniakami. W końcu nic wielkiego się nie stało, dlaczego miałaby ich unikać? Może to jednak widok Matiasa działał jej na nerwy? Może fakt, że zaraz będzie przerwa świąteczna i będzie musiała wrócić do pustego domu? Z rodzicami nie miała kontaktu od początku roku, jedynie raz w miesiącu przysyłali jej galeony i upominek z kolejnego miejsca, w którym pracowali. Nie mieli pojęcia co u ich jedynej córki. Jak sobie radzi, jakie ma oceny? Czy nie czuje się samotna? A czuła się strasznie, tylko komu miała powiedzieć?

Bliźniacy wpadli do Wielkiej Sali i zgarnęli siedząca przy stole Chloe. Zakrztusiła się owsianką i gdy była w stanie cokolwiek powiedzieć i zaoponować prowadzili ją już do Pokoju Wspólnego Gryffindoru.

-Hej? Co wy wyprawiacie?!

-Zabieramy cię -zaczął George.

-Do sowiarni - dokończył Fred.

-Co? Niby po co? Jeśli to ma być jakieś dziwne zaproszenie na jeszcze dziwniejszą randkę, to wolę się pouczyć - próbowała się wyrwać, chociaż ich uścisk był mocny.

-Aż tak nisko nas cenisz? -Fred zrobił przesadnie rozczarowaną minę.

-Musisz dać znać rodzicom, że na ferie jedziesz do nas. Choćbyśmy mieli wziąć cię siłą - wyszczerzył się George i pocałował ją w dłoń, którą splatał ze swoją.

-Oszaleliście do końca, tak? -teraz patrzyła na niego, próbując się nie przewrócić- Po pierwsze moi rodzice będą na święta we Włoszech, Niemczech albo gdzieś tam. Po drugie wątpię, żeby wasi rodzice mieli się zgodzić. Po trzecie dlaczego o tym pomyśle dowiaduję się jako ostatnia?

-Bo wiedzieliśmy, że się nie zgodzisz. Poza tym nasza mama jest szczęśliwa, że cię pozna. Naszych najstarszych braci nie będzie, Golden Trio standardowo będą u Gin i Rona, więc ty dostaniesz przydział w naszym pokoju.

Już chciała coś powiedzieć ale jedynie posłała im groźne spojrzenie. Zastanawiała się ile te rude głowy mogą jeszcze wymyślić.

-Ubierz się, poczekamy tutaj - George puścił jej oczko i sam z bratem ruszył biegiem, żeby też się ciepło ubrać.

Po chwili spotkali się z powrotem w Pokoju Wspólnym.

Gdy tylko wyszli z Zamku poczuła jak coś uderzyło ją w plecy. Odwróciła się na pięcie gotowa zrugać sprawcę od góry do dołu ale jedyne kogo zobaczyła to bliźniacy trzymający kulki ze śniegu w dłoniach. Szybko do niej dotarło, że jest na straconej pozycji i biegiem ruszyła w stronę sowiarni. Poczuła jak kulki mijają się z nią co skutkowało każdorazowo jej przerażonym krzykiem i salwą śmiechu bliźniaków. Skończyło się na tym, że Chloe przewróciła się o wystający korzeń, którego nie było widać przez śnieg na ziemi.

Pierwszy do niej dobiegł Fred i pochylił się nad nią. Ręce położył tak, że między nimi była jej głowa. Pochylił się i pocałował ją raz, potem drugi i trzeci. Odsunął się. Patrzył na jej rozchylone wargi, to jak szybko oddycha. Rumiane policzki, które jednocześnie były zimne od panującego mrozu. Zaczęła się śmiać ukazując rząd równych i białych zębów.

Why not both?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz