Rozdział 8

365 20 2
                                    

Dziewczyna zerwała się z łóżka grubo po dziesiątej. Zaspała na zajęcia, do tego na eliksiry ze Snapem. Za chwilę miały zacząć się lekcje zaklęć z krukonami. Stresowała się ogromnie spotkaniem z Matiasem i bliźniakami w jednej sali. Ciągle w głowie kotłowały się jej wszystkie uczucia, których dostarczało jej tych trzech chłopców. Czy to wszystko jest normalne? Co jej przeszkadzało w samotności? Nie sądziła, że poznając tych wszystkich ludzi to tak się skomplikuje. W duchu dziękowała za odziedziczony dar do szybkiego przyswajania wiedzy, bo byłaby już w poważnych tarapatach. Do tego nie spodziewała się po sobie, że jest w stanie uwikłać się w taki romans. Dobry Merlinie, przecież miała wrażenie, że głowa zaraz jej eksploduje. Miała ochotę uciec ze szkoły razem z tą dziwaczną trójką i tworzyć jeszcze bardziej dziwaczną patchworkową rodzinę.

Dobiegła pod klasę Zaklęć a kilka minut później na korytarzach rozległ się standardowy rumor szkolny. Za jej plecami stanęli bliźniacy.

-Hej, słodka... Czyżby długa noc? -Fred szepnął do ucha dziewczyny upewniając się, że brązowowłosy krukon wszystko widział.

Po jej skórze przeszedł dreszcz. Policzki automatycznie zrobiły się rumiane. Odwróciła się w jego stronę i uśmiechnęła,patrzyła przez chwilę badawczo. Podkrążone oczy o dziwo dodawały mu urody. Kosmyk rudych włosów opadł na czoło.

-Przestań, mówiłeś, że umiesz być dyskretny a wygląda to wprost przeciwnie, hmm... Poza tym, jak mogliście pozwolić mi zaspać? -żachnęła się i skrzyżowała ręce na piersi.

W tym samym czasie Matias czuł jak z nerwów pulsuje mu żyłka na skroni. Dopiero co udało mu się zbliżyć do dziewczyny a piekielni rudzielcy znowu skaczą przy niej jak małpki w cyrku. Miał ochotę zetrzeć im te uśmieszki z twarzy. Na szczęście wchodzili już do sali. Zajął miejsce przy Chloe.

Uśmiechnął się do niej czarująco, założył kosmyk włosów za jej ucho i pocałował na przywitanie krótko. Spojrzała na niego zdezorientowana. Co on sobie myślał całując ją przy wszystkich? Przy bliźniakach? Czuła palące spojrzenia, które posyłały jej fanki Matiasa. Ten jednak nie dał jej nawet zaoponować, gdy chwycił jej dłoń i ją też ucałował.

-Tęskniłem... -powiedział patrząc jej w oczy. Mógłby w nich się zatopić i tonąć w kółko i w kółko. Pozwoliłby na wszystko co by zechciała, pozwoliłby jej prowadzić się na smyczy, niczym pies. Pragnął jej. Pragnął ją wspierać i kochać i rozpieszczać i służyć i pragnął by go tylko kochała, pocałowała i była jego. Pragnął by te cholerne rude głowy zniknęły z ich życia. Te wszystkie emocje rozwalały go od środka,czuł jak cały układ nerwowy napina się i jak zwierz gotowy jest do walki. Oszalał z miłości i tego był pewien.

Nie odezwała się nawet słowem. Usta jej się zwęziły i przeszyła go spojrzeniem na wylot, niczym naboje z AK-47. Do jej uszu dotarł dźwięk trzaskających drzwi. Po chwili drugi. Wiedziała, że to bliźniacy. Co gorsza wiedziała, że nic na to nie poradzi. Czuła jak jej serce ukuło nieprzyjemne uczucie. Uczucie smutku, stresu i żalu na raz.

-Matias, nie rób tego więcej... -szepnęła do niego i zwróciła się w stronę swojej książki. Czy ten dzień mógł się zacząć jeszcze gorzej?

---

Fred biegiem puścił się w stronę wyjścia z zamku. Marzył, żeby schować się gdzieś i zniknąć. Ten frajer znowu igra mu na nosie. Zakpił sobie z niego, wiedział, że krukon chciał mu pokazać kto tu rządzi, no i mu się to udało. Kolor jego twarzy powoli zaczynał przypominać pomidora, który wylegiwał się we włoskich promieniach słońca.

Młodszy z braci zadyszany dogonił go dopiero na miejscu. Pochylił się i oparł dłonie na udach sapiąc ciężko.

-Czyś... Ty... Już całkiem oszalał? -odetchnał i usiadł obok brata -co to miało być? Teraz to już chyba wszyscy się domyślają, że coś cię z nią łączy... Nawet nie zaczekałeś na jej reakcję! -ostatnie słowa wypluł już z siebie mając dość.

Why not both?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz