Rozdział 2

643 18 0
                                        

Fred przekręcił się na drugi bok, gdy promienie słońca wpadające przez okno zaczęły go budzić. Ziewnął potężnie i zakrył się kołdrą po sam czubek głowy.

-Jeszcze pięć minut...-mruknął do siebie.

Zakrył głowę poduszką i trwał tak przez chwilę. Zapewne gdyby nie hałas jaki zrobił się w sypialni chłopców zasnął by ponownie. 

-Freddie! Pobudka! Nowy dzień to nowe pomysły, braciszku. -George zerwał z brata poduszkę i kołdrę. -Koniec z tym wylegiwaniem się. -Uśmiechnął się zawadiacko i zaczął się ubierać.

Reszta współlokatorów już była ubrana i gotowa do zejścia na śniadanie. Lee i George czekali na drugiego bliźniaka w drzwiach.

-Już, mamo - znowu ziewnął i powoli zszedł z łóżka. Przeciągnął się i również założył swoje ubrania. - Kurczę, ale jestem głodny... -złapał się za brzuch i podszedł do reszty.

Gdy przechodzili przez Pokój Wspólny zauważył siedzącą w kącie Chloe. Gdy na niego spojrzała uśmiechnął się szeroko i machnął ręką na powitanie. Po kilku krokach zniknął za portretem Grubej Damy.

W tym samym czasie dziewczyna zajęła miejsce przy stoliku niedalekowejścia. Wyjęła notatnik i zapisała kilka organizacyjnych punktów. Podkreśliła dwiema kreskami ten, żeby iść do sowiarni napisać do rodziców. Aktualnie przebywali w Niemczech, pracowali w Ministerstwie Magii i mieli tam jakieś ważne zadanie do wykonania.

Zerknęła na trójkę przyjaciół, która przechodziła obok niej. Odwzajemniła uśmiech jednemu z braci, który na nią spojrzał. Zarumieniła się i po chwili wstała, żeby również udać się na śniadanie.

W Wielkiej Sali panował zwyczajny gwar towarzyszący porannemu posiłkowi. Nauczyciele rozdawali plany lekcji a uczniowie żywo dyskutowali. 

Chloe spojrzała na swój. Pierwszą miała mieć Historię Magii a później Transmutację. Zjadła tosta i wyjęła pergamin oraz pióro z torby. Naskrobała kilka zdań do rodziców, że wszystko u niej w porządku.

Raczej nie tęskniła za nimi. Częściej ich nie było w jej życiu, niż byli.  To babcia się nią opiekowała, a po jej śmierci zajęła się sobą sama. Samotność była jej dobrym druhem i nie sprawiało jej to już większego problemu.

--

George rozejrzał się po Wielkiej Sali, a jego wzrok zatrzymał się bliżej końca stołu. To tam siedziała dziewczyna z pociągu. Raczej jej nie kojarzył, dopiero w tym roku zwrócił na nią uwagę. Zauważył, że miała piękne włosy i oczy, duże o migdałowym kształcie. Ciekawy był jaki mają kolor.

-Co Georgie, pierwsza Historia Magii. Musimy rozweselić to towarzystwo. Nie zamierzam umrzeć z nudów już pierwszego dnia. -Fred spojrzał na brata, ten jednak miał zawieszony wzrok bliżej końca sali, niż przy nich. George przeniósł spojrzenie w to samo miejsce. Domyślił się o co może chodzić i uśmiechnął się pod nosem. 

-Dobra, chłopaki. Idziemy. - Pierwszy od stołu wstał Lee. Złapał jabłko w rękę i zebrał swoje rzeczy. - Myślicie, że Binns w końcu się zorientował, że nie żyje? 

--

Dziewczyna zwinęła liścik i schowała do torby. Dopiła sok dyniowy i wstała od stołu. Ruszyła w stronę wyjścia. Poszła na pierwsze piętro do sali 4F, bo tam odbywały się te zajęcia. Po wejściu do klasy zajęła miejsce bliżej tyłu, żeby nie rzucać się w oczy. 

Gdy prawie cała sala się zapełniła rozejrzała się po niej. Była ciekawa z kim mają zajęcia. Jej wzrok znowu zatrzymał się na bliźniakach i ich przyjacielu. Miała nieodparte wrażenie, że ostatnio oni są wszędzie, bardziej niż zwykle. Może to ona zwracała na nich uwagę bardziej?

Why not both?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz