Taehyung musi spłacić dług ojca, oddając się w ręce okrutnego księcia, którego swoim wdziękiem i dobrym sercem stara się zmienić każdego dnia z bestii w dawnego człowieka, którego kochał lud.
Bądź gdzie bezsilny książę szuka pomocy u delikatnego chł...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Jeon od kilku dni krążył nerwowo po zamku, będąc niezadowolony z faktu, że jego dawny sługa nie raczył nawet się odezwać. Poczuł dziwny uścisk w sercu, gdyż sądził, że przynajmniej odpisze kilka zdań, nawet słów, ale da mu odzew. Został jawnie zignorowany.
W jego życiu pojawiło się nowe uczucie, którego nie czuł jeszcze nigdy dotąd, mianowicie ignorancja, żal za brakiem jakiekolwiek odzewu od drugiej strony. Jeszcze żadna osoba nie miała czelności oraz odwagi, aby zignorować monarchę, lecz i tym razem Taehyung postanowił się sprzeciwić, tak jak zawsze z resztą.
Odkąd przybył do pałacu, już na wstępie złamał zasadę, która była bardzo istotna dla poddanych. Niestosowanie się do niej, co mogło przyczynić się do rozpętania wojny, rozbudzenia bestii, która drzemała w środku księcia. Młody Kim jednak już wtedy nie miał strachu przed spojrzeniem w dwukolorowe tęczówki księcia, w których można było się zatopić, gdyż były takie hipnotyzujące, szczególnie te błękitne, niczym morze.
Zacisnął mocno szczękę, uwydatniając mięśnie, po czym uderzył zamkniętą pięścią w stół, co było wynikiem bezsilności. Westchnął ciężko, po czym uniósł wzrok na okno, za którym widoczny był morski krajobraz. Wybrał się tutaj, jako że miał nadzieję, że jeśli tutaj przybędzie, przypomni sobie czasy, kiedy Taehyung był obok niego, w końcu woda kojarzyła mu się tylko z nim. Tym razem niestety było zupełnie inaczej niż mógł się spodziewać. Widok morza nie dawał mu przyjemności, a wręcz przeciwnie. Sprawiał, że wariował jeszcze bardziej. Gdy nie było przy nim bruneta, miejsce te nie miało już tego uroku, znów zaczął nienawidzić morze.
Zupełnie nie spodziewał się, iż będzie tak żywo reagować na brak towarzystwa bruneta, który zmienił jego życie na znacznie lepsze, zaczynając również naprawiać jego ciężki charakter.
Tymczasem nie mógł sobie poradzić z agresją, a gdyby chłopak był tuż obok, wtedy z pewnością by go uspokoił. Teraz nie miał się do kogo zwrócić o pomoc, z resztą nawet by nie chciał, jako że był zbyt dumny i nigdy nie prosił. To jego proszono o naprawdę wiele. Nie znosił, kiedy ktokolwiek układał mu życie, nakazywał bądź się mieszał w jego sprawy, aczkolwiek o dziwo Taehyungowi na to pozwolił w przeciągu kilku tygodni, co było zaskakujące.
Warknął pod nosem, po czym jednym, gwałtownym ruchem strącił ze stołu wazon, papiery, pióro oraz atrament.
- Więc odzyskałeś wolność i już nie pamiętasz o swoich obietnicach, które rzuciłeś na wiatr? Och, Kim Taehyung. Twoje kłamstwa stały się moją nadzieją, a jak wiadomo jest ona matką głupich. Głupiec że mnie, że pozwoliłem ci się do siebie zbliżyć, tym samym wchodząc butami w moje życie. - oznajmił do siebie poważnym, ostrym głosem. Przemawiała przez niego bestia, która coraz bardziej chciała przejąć nad nim kontrolę, a on nie miał już motywacji do walki z nią.
*
Dwa dni później nadszedł ten dzień, w którym musiał wyruszyć załatwić pewne sprawy odnośnie sojuszu z królem Chin i ich dalszej współpracy. Wybrał się konno wraz ze swoją obsadą strażników, którzy pilnowali, aby księciu nic się nie stało, do wsi, żeby zakupić pewne produkty, w tym prezent dla władcy. Musiał własnoręcznie wybrać coś zachwycającego, zapierającego dech w piersiach, a ponadto bardzo kosztownego, najlepiej ze szczerego złota. Ruszył na koniu, który nie spieszył się, obierając takie tempo, jakie zostało mu narzucone przez właściciela.