11 "Prawda wyszła na światło dzienne"

571 30 1
                                    

Pov. Jeongguk

Delikatnie uśmiechnąłen się na widok za szybą. Matka Yuny leżała i płakała dość głośno tak samo jak jej córka. Obie trzymały się za ręce i nawzajem wylewały łzy. Z jednej strony to był ten moment, na który wyczekiwałem jednak chciałem, a wręcz musiałem być przy momencie wyjawienia prawdy. Przecież na to wszyscy czekaliśmy. Dobrze, że jeszcze jedna, bardziej szokująca prawda wyjdzie na jaw. Ale to z czasem. Nic na szybko.

Spojrzałem na Parka, który patrzył na to wszystko z wielkim smutkiem i współczuciem. Też mi coś. Sam przecież się do tego poniekąd przyczynił. A teraz udaje jak bardzo żałuję. Mimowolnie się skrzywiłem i po krótkim namyśle, wszedłem cicho do sali. Na szczęście kobiety nie zdały sobie z tego sprawy.

- Mamo, co ty mówisz - rzuciła zrozpaczona Yuna. Na chwilę się uspokoiła z płaczem i spojrzała na matkę jakby niedowierzając temu wszystkiemu.

- To prawda córciu, to już jest mój koniec - wychrypiała i na chwilę przymknęła powieki. Nabrała kilka głębszych wdechów po chwili głośno kaszląc.

- Kiedy zamierzałaś mi o tym powiedzieć?! - krzyknęła rozżalona. - Zapewne nigdy, a ja bym dowiedziała się dopiero po twojej śmierci, prawda? Tego chciałaś?!

- Przepraszam. - spuściła wzrok na swoje dłonie i pociągnęła nosem. Dziewczyna przez chwilę milczała, zapewne chcąc się uspokoić. Później wyszeptała cicho.

- Ile to już trwa?

- Półtorej roku. Kiedy wykryto raka, powiedziano mi że jest on do wyleczenia. Jednak leki i same badania zbyt drogo kosztowały, a po twoim wyjeździe, straciłam pracę i nie miałam z czego płacić. Zrezygnowałam z leczenia. Niedługo po tym, dowiedział się o tym Jeongguk. A on to powiedział Jiminowi, który wielokrotnie proponował mi pieniądze. Nie chciałam ich. Do Ciebie też nie chciałam dzwonić. Zdecydowałam, że skoro to już jest powoli koniec mojego żywotu, to nie będę się temu sprzeciwiać. - uśmiechnęła się lekko, a po twarzy dziewczyny wywnioskowałem że miała ochotę tak głośno płakać, że każdy na świecie by ją usłyszał.

Po chwili kobieta spojrzała na mnie zaskoczona. Skoro zostałem zauważony to nie będę milczeć. Niech gra toczy się dalej...

- Cóż za wzruszający moment. - dziewczyna podniosła na mnie zszokowany wzrok. Jednak nie zamierzała mi przerywać. I słusznie. - Nie spodziewałaś się tego, prawda Yuna? - zadałem jej pytanie. Nie odpowiedziała. - Ale tak miało być. Ta gra została już stworzona lata temu, a ja ją wyciągnąłem i rozpocząłem.
Pamiętasz moją ostatnią wiadomość prawda? Doskonale wiem, że tak. Przeczytaj ją uważnie bo jest bardzo ważna. - spojrzałem na zdezorientowaną kobietę. - A pani? Nie ma przypadkiem czegoś do powiedzenia? - powiedziałem do niej z ukrytym przekazem. Doskonale wiedziała o co mi chodzi. Zbyt długo wpajałem jej to do głowy.

- W sumie to... jest jedna rzecz, którą powinnaś wiedzieć kochanie. - zaczęła z wątpliwościami. Cały czas patrzyła na mnie z przerażeniem w oczach. Doskonale wiedziałem tak samo jak ona, że jesteśmy coraz bliżej końca. Końca jej córki.

Pov. Jimin

Zdenerwowany przywaliłem w pobliski śmietnik na korytarzu. Kiedy tylko Jeon przekroczył próg sali wiedziałem, że to jest jeden z momentów na które długimi miesiącami wyczekiwał Jeongguk.
Byłem wściekły na niego, siebie a przede wszystkim na to, co się właśnie działo. Dlaczego nie potrafiłem tego zatrzymać? Powstrzymać Jeona i jakimś cudem zakończyć to zanim Yuna dowie się prawdy? Bolesnej prawdy.

Wyrywałem sobie włosy, patrząc na to wszystko z boku. Miałem tego kompletnie dość, a co dopiero Yuna. Tak bardzo jej współczułem. Nie zasłużyła sobie na takie życie. A co dopiero na takie traktowanie ze strony innych, bliskich jej osób.

- Cholera... - przeklnąłem patrząc jak Jeon z uśmiechem coś mówi. Obie kobiety patrzyły na niego w milczeniu. Przechodziły mnie zimne dreszcze i miałem szczerą ochotę wziąść sobie przywalić głową w ścianę z tych nerwów.

Po chwili zauważyłem, że kiedy rodzicielka Yuny miała coś powiedzieć, nagle straciła przytomność, a po chwili z sali wybiegła przerażona dziewczyna. Wzywała lekarzy. Po kilku sekundach już byli na miejscu. Wydawało się, że to tylko przez chorobę zemdlała, to były między innymi jej skutki. Jednak, kiedy pielęgniarka wyminęła mnie wbiegając do sali z defibrylatorem. Już wiedziałem, że to prawdopodobnie koniec.



Zgodnie z obietnicą jest i rozdział.
Dziękuję jeszcze raz za tyle obserwacji i miłego dnia :)

Do ostatniego tchu ~ Park JiminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz