29 "Jestem mordercą"

406 23 10
                                    

Pov. Jeongguk

Opuszczam pistolet i patrzę jak bezwładne ciało kobiety powoli opada na ziemię. Zaraz obok zaczyna tworzyć się kałuża krwi, która z każdą sekundą się powiększa. Spoglądam na dziewczynę obok i obserwuje jak ta zszokowana upada obok Kim i szturcha jej ciałem. Krzyczy i płacze. Woła o pomoc, jednak jesteśmy sami. Rozglądam się dokoła za kamerami czy ludźmi, i tak jak myślałem, wszystko było tak jak miało być.

- Jesteś potworem! Zabiłeś ją! - krzyczy na mnie zanosząc się jeszcze głośniejszym szlochem.

- To ona była potworem... - mówię nie zważając na to, że z oddali dochodzą czyjeś głosy. - To ona zabiła człowieka. Przyczyniła się do śmierci młodego chłopca. To ona... mnie zabiła. - patrzę na zbliżającą się sylwetkę i odrazu rozpoznaje w niej Jimina. Tego nie przewidziałem.

- Coś ty narobił?! - wrzeszczy jak najęty. Klęka obok Yuny i sprawdza puls Jisoo. Czy ona, by jeszcze mogła żyć? Czy ma prawo przeżyć, skoro ja nie miałem na to szans? Niech jej dusza gnije w piekle.

Czy ja też jestem potworem?

Czy mam prawo żyć?

Kim jestem?

Czy nie staje się tym, za kogo mnie uważano?

Czy oni wszyscy mają rację?

Jestem mordercą? Czy wyzwolicielem własnego bólu?

Niech ich wszystkich szlag...

- Słyszysz ty mnie w ogóle?! Jeon!

Słyszę krzyki i nawoływania, lecz są tak odległe, że prawie nic nie słyszę. Mam wrażenie, że jestem tutaj sam, a wokół panuje przerażająca ciemność. Gdzie jestem? Czy to jest już mój koniec?

- Co on wyprawia?!

Robię coś, jestem tego pewien. Czuje jak poruszam prawą ręką, jednak nie skupiam się na tym. Wciąż przede mną panuje pustka. Jestem tak jakby w innym świecie. Nie kontaktuję z rzeczywistością.

- Gdzie idziesz?!

Moje nogi same idą. Nie wiem gdzie, ale napewno daleko stąd. Być może właśnie przechodzę przez ulicę, gdzie jedzie pędzący na oślep samochód i zaraz mnie potrąci. Kto wie? Może już leże gdzieś martwy? Czy nie umarłem już dawno?

- Stój! Jasna cholera!

Czuje nagłe szarpnięcie. Ciemność znika, a przede mną stoi przerażony Park. Potrząsa mną wściekły i przestraszony. O co mu chodzi?

- Czy ty wiesz, co ty robisz?!

Z oddali słyszę głośne wycie syren. Jestem przekonany, że to karetka. A może i nawet policja? Nasłali ich na mnie? Czy wokół mnie są sami zdrajcy? Nikomu nie można ufać. Tego jestem pewien.
Rozglądam się po okolicy po czym wyrywam się i pędze ile tylko mi sił w nogach, by tylko uciec stamtąd.

Wiem, że w końcu nadejdzie kres. Doskonale zdaje sobie sprawę, że koniec jest bardzo bliski, ale nie tylko tej całej popieprzonej gry. Wiem, że też ktoś poniesie bolesne zakończenie. Czy to będę ja? A może ktoś, kto w ogóle się tego nie spodziewa? Przecież Jisoo też się tego nie spodziewała. Jednak musiała wiedzieć i tak jak inni mieć dowód, że nie żartuje. Jestem w stanie zrobić wszystko. I to dosłownie.

Wciąż biegnę, raz po raz mijam ludzi na ulicy, którzy spoglądają na mnie dziwnym wzrokiem, ale mam ich gdzieś. Dopóki nie tracę sił, pędze ile tylko mogę. Mam wrażenie, że ktoś biegnie za mną, ale gdy tylko spoglądam za siebie nie widzę nikogo. Powoli zwalniam kroku i przystaje obok ławki niedaleko mojego mieszkania. Siadam na niej i rozglądam się po okolicy. Nie ma praktycznie nikogo.
Miasto jakby zapadło w sen choć jest dopiero po dziewiętnastej. Jedynie z oddali dostrzegam mężczyzne idącego z psem na smyczy. Nikogo więcej. Ale w tej dzielnicy to była norma. Mało kto też tu mieszkał, dlatego było to idealne miejsce dla mnie. Cisza i spokój, coś czego potrzebuje każdy z nas choć na chwilę. Ja natomiast potrzebuje tego nieustannie.

- Nie ruszaj się!

Odwracam gwałtownie głowę w stronę krzyku i widzę jak w ostatniej chwili kobieta chwyta dziecko, które miało zamiar przebiec przez ulicę, kiedy akurat jechał rozpędzony samochód. Było o krok przed śmiercią. Tak jak ja podczas wypadku z matką Yuny.
Dlaczego akurat to ja przeżyłem? Są ludzie, którzy twierdzą, że umieramy wtedy, gdy wszystkie nasze winy zostaną przebaczone. Ale czy to jest prawda? Czy gdy nadejdzie moment odkupienia moich win, to umrę? Czy da się umrzeć drugi raz? Przecież matka Yuny nie dostała przebaczenia ode mnie. Dlaczego więc odeszła? A może już dawno jej winy zostały przeze mnie przebaczone?

- Mam już tak cholernie dosyć - spuszczam głowę, spoglądając na chodnik pode mną. Nie zwracam uwagi na otaczający mnie świat. Już mi wszystko tak naprawdę jedno co się ze mną stanie. Mogę iść nawet do więzienia. Mogą mnie nawet zabić. Nie będę się temu sprzeciwiać. Jednak najpierw muszę zakończyć to co zacząłem. Teraz tylko to się dla mnie liczy.

Zakończę to dla własnego spokoju...












Następny rozdział będzie ciekawszy niż ten. Czasem musi być taki spokojniejszy, by następny mógł się wykazać ;))
Ale czy tak naprawdę jest rozdział, który byłby spokojniejszy? Czy czasem dręczące myśli nie są gorsze od najbardziej przerażających czynów?

Do ostatniego tchu ~ Park JiminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz