Enjoy guys!
Zoe
☆☆☆
Zaspana przetarłam oczy i za chwilę wzięłam mój telefon do ręki aby sprawdzić, która jest godzina.
9:00
Ethan po wczorajszym pewnie jeszcze śpi, więc zrobię sobie śniadanie i może coś obejrzę. Jak zaplanowałam tak zrobiłam. Przygotowałam sobie tosty i skierowałam się do salonu by tam włączyć jakiś film.
***
O 12:00 mój braciszek w końcu zaszczycił mnie swoją obecnością.
- I jak po wczorajszej imprezie? - zapytałam.
- Weź ja nic nie pamiętam, a moja głowa chyba zaraz eksploduje. Nawet nie mam siły mówić - współczuję mu, ale z drugiej strony śmieje się lekko w duchu z tego do czego doprowadził. - Ty mnie stamtąd zabrałaś?
- Tak, no... z pomocą Leo. Jak cię zabieraliśmy obmacywałeś się z jakąś blondyną.
- O matko - westchnął z rezygnacją. - Dziękuję, że zabrałaś mnie stamtąd zanim zrobiłbym coś głupiego i za to że nie zawiozłaś mnie do domu, bo rodzice by mnie chyba zabili.
- Któreś z nas musi być te odpowiedzialne, co nie? A z resztą nie ma za co braciszku. Ty też nie raz ratowałeś mi dupę.
- Fakt. Co jesz?
- Tosty. Zrobić ci? - zapytałam.
- Pewnie, umieram z głodu i chce mi sie pić - odpowiedział.
- Szklanka wody i tabletki leżą na blacie w kuchni. A właśnie co do rodziców to musiałam ich okłamać. Oni myślą że ty jesteś u Paula, a ja u Leo. Wiesz, żebyśmy mieli wspólną wersję.
- Jasne, zapamiętam i uprzedzę Paula że niby byłem u niego przez ten cały czas.
- Okej.
Zrobiłam śniadanie Ethanowi i chwilę jeszcze siedzieliśmy. Wytłumaczyłam mu gdzie co jest i koło 13:00 zamówiłam sobie taksówkę żeby wrócić do domu, bo rano dzwoniła do mnie Liv i umówiłyśmy się, że przejedzie do mnie o 15:00 abyśmy mogły spędzić razem czas, a na imprezę u Michaela ogarniemy się jednak u mnie skoro już i tak do mnie przyjdzie.
- Hej mamo wróciłam - krzyknęłam wchodząc do domu i zdejmując buty.
- Hej skarbie. Jak było? - usłyszałam głos mojej rodzicielki dochodzący z kuchni. Na początku nie wiedziałam o co jej chodzi lecz po kilku sekundach przypomniałam sobie że po moim kłamstwie w jej mniemaniu byłam u Leo.
- Dobrze - odpowiedziałam. - O 15:00 przyjdzie Liv.
- To fajnie. Dawno jej nie było.
- Nieprawda, była u nas w środę przez całe popołudnie. To nie tak dawno mamo - oznajmiłam.
- Zazwyczaj bywa częściej - wzruszyła ramionami.
- Lecę się ogarnąć na górę - mówiąc to i dając kobiecie całusa w policzek wbiegłam po schodach do swojego pokoju.
Od razu poszłam do łazienki by za chwilę mógł otulać mnie ciepły strumień wody. Umyłam dokładnie całe ciało wiśniowym płynem, a włosy czekoladowym szamponem. Nałożyłam także po kolei wszystkie maski i odżywki, które nakładam przy każdym myciu włosów. Wyszłam i zaczęłam szybko osuszać swoje ciało ręcznikiem, a gdy byłam już zupełnie sucha ubrałam swoje czyste ciuchy. Nie zmieniłam tylko koszulki Leo i owinęłam włosy drugim ręcznikiem, zostawiając je do samoistnego wyschnięcia. Natomiast resztę ubrań Leo złożyłam i odłożyłam u siebie do szafy. Nie będę mu ich oddawać, bo i tak pewnie jak będzie u mnie spać to będzie potrzebował rzeczy, a ta jego koszulka naprawdę jest zajebiście wygodna.
CZYTASZ
I still hate you but...
RomanceWciąż cię nienawidzę, ale... no właśnie ale. Podobno miłość zawsze wygrywa ze złem i nienawiścią. Podobno. Umówmy się nikt tak naprawdę w to nie wierzy. Masa problemów to po prostu szara rzeczywistość człowieka, więc kto dałby sobie wepchnąć mit o c...