Enjoy guys!
Zoe
☆☆☆
- Hej młoda - usłyszałam, więc podniosłam wzrok znad telefonu. Ujrzałam Ethana opierającego się o framugę drzwi mojego pokoju.
- No co chcesz? - spytałam.
- Rodzice jutro wyjeżdżają w trzytygodniową delegacje... - zaczął.
- No wiem. Co w związku z tym? Przecież to raczej normalne.
- Tak, ale w piątek urządzam imprezę u nas z okazji tego, że jednak zaliczyłem ten egzamin... wiesz który.
- Mhm - mruknęłam. - Poczekaj zdałeś? - krzyknęłam na co chłopak z uśmiechem kiwnął głową. - Gratulacje.
- Dzięki. Wracając...
- No co z tą imprezą? - spytałam z uśmiechem.
- Rodzice mają się o niej nie dowiedzieć - na jego słowa lekko spoważniałam.
- A to niby z jakiej racji? - spytałam z uniesioną brwią.
- Z takiej że i ty i ja doskonale wiemy co sądzą nasi rodzice o imprezach pod ich nieobecność. Mogę liczyć na to że się nie wygadasz? Proszę...
- Niech będzie, ale po pierwsze mogę zaprosić też i swoich znajomych, po drugie wszystkie sypialnie są zamknięte na klucz i nie otwierane przez cały wieczór, bo nie mam zamiaru natknąć się gdzieś na jakieś gołąbeczki od siedmiu boleści, a po trzecie i najważniejsze nie ma żadnych prochów, jasne?
- Oczywiście siostrzyczko, żadnych gołąbeczków- powiedział, a ja założyłam ręce na piersi.
- Ja mówię poważnie. Ma być bez prochów, bo ja nie mam zamiaru gościć tu psów. Zobaczę kogoś z prochami to rodzice dadzą ci tak po pamiętać, że się nie pozbierasz, a najbliższą imprezę zorganizujesz za lat piętnaście, czaisz? - oznajmiłam śmiertelnie poważnie. Usłyszę pewnie milon komentarzy że jestem nudna... może i tak, ale to co przeżyłam wystarczy mi aby pofatygować się do dopilnowania tego tematu. Miałam parę sytuacji z tego typu używkami i ostatnie o czym marzę to żeby widzieć je we własnym domu, a co dopiero mieć jeszcze kłopoty.
- Dobra zrozumiałem. Nie będzie ani grama narkotyków, obiecuję - mówiąc to też stał się poważny, ale za chwilę znów się uśmiechał od ucha do ucha. - No to jesteśmy umówieni, dzięki siostra - chłopak po tych słowach chciał odejść, ale mi przypomniała się jedna kwestia.
- Ethan - zawołałam, a on szybko wrócił do wcześniejszej pozycji, słuchając mnie. - A Tayler będzie? - spytałam, patrząc na niego i uśmiechając się jak idiotka. W sumie nie myśląc nawet jak to zabrzmi.
- Raczej że tak, to mój najlepszy przyjaciel, a co? Lecisz na dwa fronty młoda damo? - zapytał poruszając zabawnie brwiami.
- Tu nie chodzi o mnie kretynie - mówiąc to rzuciłam w chłopaka poduszką, którą miałam pod ręką. Ethan zaraz mi ją odrzucił trafiając prosto w moją twarz przy czym oboje się zaśmialiśmy.
- Spokojnie, Harry też będzie - po tych słowach puścił mi oczko i poszedł w stronę swojego pokoju nie przestając się przy tym uśmiechać, a ja tylko pokręciłam głową z dezaprobatą przy czym sama uśmiechałam się jak głupia. Jednak za chwilę znowu przyszedł bo coś mu się przypomniało. - Właśnie powiedz mu jutro w szkole, że go zapraszam będzie prościej, okej? - na jego słowa skinęłam głową.
CZYTASZ
I still hate you but...
RomanceWciąż cię nienawidzę, ale... no właśnie ale. Podobno miłość zawsze wygrywa ze złem i nienawiścią. Podobno. Umówmy się nikt tak naprawdę w to nie wierzy. Masa problemów to po prostu szara rzeczywistość człowieka, więc kto dałby sobie wepchnąć mit o c...