Rozdział 5

3.1K 146 44
                                    

Pov: Tony
- Jarvis jak wygląda sytuacja? Masz już coś na jej temat? - Zapytałem sztuczną inteligencję, stojąc w laboratorium i grzebiąc w jednym z ekranów. Ta dziewczyna była okropnie podejrzana, a co gorsza, przypominała mi kogoś. Za dużo ją łączyło z tą jedną osobą.. Ale nie chciałem dopuścić do siebie tej myśli, przynajmniej dopóki nie miałem niezbitych dowodów. Potrzebowałem testu DNA, analizy Jarvisa, jakiegoś jej życiorysu, najlepiej jakiś zeznań światków, a jeszcze lepiej, matki tej dziewczyny. Nie potrafiłem dać za wygraną i po prostu w to uwierzyć.

- Owszem Panie Stark. Dziewczyna nazywa się Ivy Williams i ma dwadzieścia lat. Urodziła się piętnastego kwietnia w Nowym Yorku. Mieszkała z matką, Rose Williams, ojciec nieznany. Zostawił je gdy dziewczyna miała pięć lat. Ustaliłem z nagrań z rozmów telefonicznych, że panienka nie przepada za tematyką bohaterów, zwłaszcza za panem, Panie Stark - Rozległ się głos, a ja potarłem ręką czoło. Nie wierzyłem, że to rzeczywiście mogła być ona. Przecież.. Ona była wtedy taka mała..

- Dobra Jarvis, zrób test jej krwi z moją, a potem zapisz to na prywatnym dysku i nikomu nie podawaj tych informacji, jasne? A spróbuj tylko, to przysięgam, że przerobię cię na toster - Zagroziłem palcem, po czym wyszedłem z laboratorium w kierunku celi dziewczyny. Musiałem ją wypytać o jak najwięcej rzeczy, musiałem mieć pewność.

~*~

Pov: Ivy
Gdy tylko się obudziłam, przyszła do mnie Natasha. Oznajmiła mi, że najprawdopodobniej wyniki wyjdą takie jak podejrzewali na początku, dlatego zaproponowała mi wspólny trening, bym mogła się trochę bardziej wczuć i rozluźnić. Oprócz tego przyznała się, że z czystej ciekawości poszperała w jakiś odmętach sieci i znalazła wzmiankę o tym co wydarzyło się cztery lata temu. Nie byłam na nią o to zła, sama najpewniej też bym szukała takiej informacji gdyby mnie ciekawiła. Stwierdziła, że współczuje mi tamtej sytuacji, ale widząc, że nie ciągnę tematu, odpuściła.

- W tych ubraniach może być ci niewygodnie, dlatego przyniosłam ci inne na zmianę. Jak chcesz to pokażę ci miejsce gdzie możesz się przebrać, co ty na to? - Zaproponowała, po czym ruszyłyśmy do jakiejś szatni lub magazynu, tuż obok sali treningowej. Wzięłam od niej rzeczy, dziękując jej wcześniej, po czym poszłam się przebrać.

Troszkę dziwnie czułam się w obcisłych leginsach i topie do połowy brzucha, jednak nie narzekałam. Cieszyło mnie, że w ogóle mogłam ćwiczyć w czymś innym niż bluzie i czarnych rurkach. W nich byłoby okropnie niewygodnie i najpewniej blokowałyby część moich ruchów.

Gdy byłam gotowa wraz z Czarną Wdową weszłyśmy na salę, gdzie spotkałyśmy się z zaskoczonym spojrzeniem Kapitana Ameryki. Skinęłam mu głową na przywitanie, chwilę później czując na sobie jego czujny wzrok. Również mu się przyglądałam, nie mogąc oderwać oczu od koszulki, która opinała jego mięśnie. Przyznam, że na żywo prezentował się jeszcze lepiej niż na bilbordach.

- Dobra gołąbeczki, po wpatrujecie się w siebie po treningu, okej? A teraz choć Ivy, nauczę cię paru ciosów, a później może Steven ci kilka pokaże - Oznajmiła, przy okazji wywołując mój rumieniec na twarzy. Mężczyzna cicho odchrząknął, po czym zaczął uderzać ponownie w worek treningowy, a my z Natashą podeszłyśmy w inny kraniec sali.

Kobieta pokazałam mi kilka podstawowych ruchów i jak w razie potrzeby zablokować atak przeciwnika. Było to dość przydatne, jednak cięższe niż się wydawało. Kiedy oznajmiła, że teraz pora wprowadzić to w praktykę, nie spodziewałam się, że tak szybko wyląduję na ziemi. Spróbowałyśmy kolejny raz, zaraz po nim kolejny i kolejny. Co chwila lądowałam na tyłku, czując jak jutro będę calutka poobijana. Gdy leżałam na ziemi, próbując złapać oddech, wpadłam na jeden pomysł.

- Poddaje się, wygrałaś.. Znowu - Dodałam, a gdy Natasha chciała podać mi rękę i pomóc wstać, ja z rozmachu kopnęłam ją w tył nogi, przez co ta straciła na chwilę równowagę i również upadłą na ziemię, wywołując u mnie śmiech. - Wygrałam! - Wyszczerzyłam się, dumna z siebie i swojego zagrania, po czym usłyszałam gratulacje od zaskoczonej Czarnej Wdowy, a nawet cichy śmiech Kapitana, kiedy nagle dobiegł nas trzeci głos, w którego kierunku się odwróciliśmy.

- No no, ktoś tu ma nieczyste zagrania. Rodzice nie nauczyli cię uczciwej zagrywki? - Zapytał Stark wchodząc do pomieszczenia, nagle psując mi humor. Nie pozostając dłużna, wstałam z podłogi i podeszłam bliżej niego, jednocześnie krzyżując ramiona.

- Na mojego ojca nie ma co liczyć z uczciwością. Zdradził moją mamę i uciekł do innej kobiety, zostawiając nas same, więc nie ma co się dziwić. Uważaj, bo jeszcze pójdę w jego ślady - Nastraszyłam go, z cichą sugestia, na co ten tylko zmarszczył brwi i spochmurniał. Oczywiście nie zrobiłabym czegoś takiego. Brzydziłam się zdrady, nienawidziłam tych co to robili.

- Coś się stało Tony? Co tu robisz? - Zapytał Kapitan Ameryka, stając za moimi plecami. Poczułam się dziwnie bezpieczniej w rozmowie ze Stark'iem, wiedząc, że on jest tuż obok, a razem z nami również Czarna Wdowa. Dzięki temu miałam świadomość, że w razie potrzeby nie jestem sama i mogą mnie obronić przed jego głupimi zagrywkami.

- Chciałem porozmawiać o czymś z młodą, ale dostałem już odpowiedź. Miej ją lepiej na oku mrożonka, bo nie będę za nią leciał jak "przypadkiem" wyleci z hukiem ze statku - Burknął sarkastycznie niczym obrażone dziecko, po czym odszedł.

- Okej, to było.. Dziwne? - Zaczęłam, jednak chwilę później odwróciłam się w stronę Rogers'a i prawie bym się przewróciłam. W ostatniej chwili złapałam równowagę, dzięki czemu nie wylądowałam ponownie na ziemi. Nie wiedziałam, że stał aż tak blisko. - U-um.. Może ty teraz ze mną poćwiczysz? Bo Natasha chyba będzie mieć mnie już dość haha - Zaśmiałam się nerwowo, po czym ruszyłam za blondynem, skupiając się na tym co mówił. Chwilę później pokazywał mi już nowe ciosy, poprawiając co chwila, gdy robiłam coś nie tak.

~*~

Pov: Tony
Wróciłem szybkim krokiem do swojej pracowni, całą drogę starając się jakoś uspokoić.

-Że ja niby niewierny? Jestem bardzo wierny do cholery! Może i zdarzało mi się zmieniać partnerki na imprezach lub co rano budzić się z grupką innych, ale to.. To tak samo wyszło! Nie moja wina! Jej matka też była jedną z takich idiotek, gdyby nie to dziecko to najpewniej nigdy bym z nimi nie zamieszkał! - Wściekałem się, mrucząc do samego siebie pod nosem. Minąłem Bannera i Clinta, którzy o czymś rozmawiali, jednak ja uparcie szedłem do laboratorium. Miałem nadzieję, że Jarvis zdążył zrobić już te cholerne badania DNA i jednak to wszystko okaże się być pieprzonym zbiegiem okoliczności. Przecież jeżeli teraz okazałoby się, że ona jest moją córką, to wszystko legnie w gruzach! Nie dam sobie rady z rolą ojca, tym bardziej, że jeżeli potwierdzą jej moce to najpewniej przydzielą ją nam pod opiekę. Jakim cudem cała drużyna tak polubiła tego szkodnika? Nawet ci co jej jeszcze nie spotkali! Cholerny Clint i jego podejście do młodych.

- Jarvis? Jak wyniki? Co wykazały? - Zapytałem poddenerwowanym tonem sztuczną inteligencję, jednak odpowiedź zdecydowanie mi się nie spodobała.

- Pełna zgodność Panie Stark, dziewczyna jest z panem spokrewniona.

- Cholera..

- No, no.. Ciesz się, że nie ma tu Rogersa, bo by cię zganił za słownictwo. Czyli co.. Ivy to twoja córka? - Odwróciłem się natychmiast w kierunku głosu, widząc za sobą Natashę.

- Zakładam, że nie zechcesz zatrzymać tej informacji dla siebie, prawda?

I'm not your daughter | Steve RogersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz