Rozdział 15

1.9K 89 12
                                    

Dociskałam dłoń do rany z nadzieją, że z tej w końcu przestanie sączyć się krew, jednak na marne. Z każdą chwila robiło mi się coraz to zimniej, a oczy wręcz krzyczały o sen. To byłaby zapewne w tej sytuacji jedna z lepszych opcji, jednak ja za bardzo się bałam. Co jeżeli będę sobie smacznie spać, a ktoś tu wejdzie? Nie było nawet takiej opcji bym zmrużyła oczy, nie mogłam stracić czujności. 

Siedząc w najdalszym kącie celi, usłyszałam otwieranie drzwi i spojrzałam w ich kierunku. Uśmiechnęłam się blado, widząc, że to mężczyzna ze stalowym ramieniem. Podszedł do mnie z tacką z jedzeniem, a gdy odwróciłam głowę, sugerując, że nie będę jeść, westchnął ciężko i.. Spróbował wcisnąć mi jedzenie do ust siłą.

- Jedz - Oznajmił zimno, pierwszy raz się przy mnie odezywając.

- Nie chcę i tak to zwrócę, nie ma sensu - Westchnęłam, na co on wyjął coś zza swojej czarnej kamizelki.

- Przyłóż to do rany - Polecił, podając mi szmatkę. Przyjęłam ją niepewnie i skrzywiłam się, kiedy ta dotknęła rozcięcia. Nadal cholernie bolało, ale przynajmniej prościej było uciskać ranę.

- Dziękuję.. - Mruknęłam opierając głowę o zimną ścianę. Mężczyzna już miał wstawać i wychodzić, kiedy rozległ się głośny huk, a z góry posypał się pył. - Macie jakieś treningi z wysadzaniem, czy jak?

Nie dostałam odpowiedzi, bo mężczyzna odbezpieczył broń przewieszoną przez jego ramię, po czym wybiegł, zostawiając mnie samą. O co chodziło? Szczerze powiedziawszy nie miałam już siły, by czekać na odpowiedź. Moje oczy po prostu się zamknęły, a palący ból rozszedł się po moim ciele, skupiając przede wszystkim na głowie. Nie potrafiłam zmusić się do żadne reakcji, po prostu odpłynęłam.

~*~

Pov:Tony
- Mam ją! - Krzyknąłem, przyprawiając Bruce'a o zawał serca. Od dwóch tygodni, od kiedy dostaliśmy filmik z kamer, na których była Ivy, cały czas próbowałem jakkolwiek namierzyć skąd są te nagrania. Długo nic nie mogłem znaleźć. Gryzłem się z kodami, wirusami, które miały uzyskać dostęp do położenia. Śledziłem wszelkie mapy i inne kamery, i nareszcie się udało.

- Znalazłem gdzie jest Ivy! - Dopowiedziałem, a Banner od razu pobiegł po resztę. Chwilę później już wszyscy stali obok, przyglądając się wyświetlanej na holograficznym ekranie mapie z zaznaczonym, czerwoną kropką, położeniem.

Jak się okazało, dziewczyna była przetrzymywana w jednej z baz Hydry, na Syberii. Nikt z nas wcześniej tam nie był, ani nie wiedział o istnieniu tego miejsca, dlatego nie wiedzieliśmy czego się tam spodziewać.

Nasz plan był prosty, wchodzimy na pewniaku, robimy rozpierduchę, zabieramy Ivy i wracamy.

Tak, przynajmniej tak miało być, bo gdy siedzieliśmy w quinjet'cie, szykując się do walki i tego co zastaniemy, modliłem się by z Ivy było wszystko w porządku, była w jednym kawałku, a przede wszystkim, by nadal żyła. Nie wyobrażałem sobie jej ponownie stracić. Przecież dopiero co ją odzyskałem.

Lot trwał dobre cztery godziny. W tym czasie omówiliśmy plan działania. Mrożonka i ja mieliśmy torować przejście, Clint zestrzelić tych, których nie byliśmy w stanie zauważyć lub zabić. Natasha miała przedrzeć się w głąb ich bazy i znaleźć Ivy, a Bruce czekać w samolocie, będąc w gotowości nam pomóc lub opatrzyć poważniejsze rany.

~*~

Byliśmy na miejscu. Ruszyłem przodem w stroju Iron Man'a, a Kapitan z resztą tuż za mną. Nikogo dookoła nie było, co zdawało się zastanawiająco dziwne. Nie pilnowali wejścia? Podejrzane..
Strzeliłem w drzwi, które wywołały ogromny huk i wzniosła się chmura pyłu.

- Brawo Tony, teraz nic nie widać, a oni o nas wiedzą - Mruknął Steve machając ręką, by rozgonić zasłonę pylna.

- No, a co miałem zrobić? Zapukać? Może dzwonkiem zadzwonić? Wybacz, ale nie jestem kurierem - Stwierdziłem ironicznie, jednocześnie rozganiając dym. Dopiero co nam się to udało, a wybiegło do nas stado żołnierzy. - Nat! Wiesz co robić! Znajdź ją! - Krzyknąłem, a kobieta utorowała sobie przejście, po czym wbiegła do środka legowiska wroga.

- Jak to skończymy, to chcę cheeseburgera - Oznajmiłem, słysząc na to śmiech Steve'a oraz prychnięcie Natashy w słuchawce.

~*~

Pov:Ivy
Moją pobudkę mogłabym określić jako kubeł zimnej wody. Dosłownie, bo właśnie takim zostałam ochlapana, a nawet dostałam wiadrem w głowę. Otworzyłam oczy z cichym sykiem, jednak nie dane było mi się rozbudzić. Dwóch mężczyzn wzięło mnie pod ręce i wytargali z celi. Nie patrzyli na to, że nie miałam siły iść i musieli mnie wręcz ciągnąć.

Wokół nas było pełno ciał, nie chciałam wiedzieć czy byli nieprzytomni czy martwi. W tej chwili w głowie miałam dwie możliwości: spróbować się wyrwać i pobiec szukać drużyny lub grzecznie siedzieć na tyłku i dać się ciągnąć, gdzieś, ale nie wiadomo gdzie. Głupie pytanie, odpowiedź była dość oczywista.

Ostatkami sił zaparłam się nogami o podłogę, po czym zaczęłam przeraźliwie krzyczeć i piszczeć, mając nadzieję, że ktoś mnie usłyszy i przybiegnie pomóc. Cóż, tak szybko jak uznałam ten plan za genialny, tak szybko dostałam po twarzy od jednego żołnierzy.

- Zamknij się suko, bo skończysz z kulką we łbie - Warknął, po czym szarpnęli mnie do przodu, przez co upadam na ziemię. W ostatnim momencie, kiedy już chcieli podciągnąć mnie na nogi, kopnęłam najpierw jednego, a zaraz po tym drugiego w tył kolana, przez co obydwaj mimowolnie polecieli do przodu.

Podniosłam się szybko na nogi i zabrałam jednemu z martwych żołnierzy leżącą przy nim broń. Szczerze? Wiedziałam jedynie podstawy podstaw i to co nauczyła mnie Nat, jednak.. Ten pistolet działał jakoś inaczej. Nie miałam pojęcia jak się z tego strzela. Mierzyłam w mężczyzn z broni, udając, że jestem pewna tego co robię i jednocześnie zaczęłam powoli się wycofywać.

Cofałam się tak długo, aż nagle nie poczułam za plecami ściany, a po prawo znalazłam schody na górę. Niewiele myśląc zaczęłam biec nimi, jednak z każdą chwilą coraz wolniej. Rana która wcześniej w miarę się uspokoiła, teraz znowu zaczynała o sobie przypominać. Docisnęłam do niej rękę i opierając się o ścianę, uparcie resztkami sił parłam na przód.

W pewnym momencie, mój wzrok się zamazał, a dłonie zapiekły niczym żywy ognień. Spojrzałam w ich kierunku, jednak wszędzie widziałam jedynie białą mgłę. Czyżby ktoś coś rozpylił i utrudnił mi widoczność?

- Ivy? Cholera Ivy! - Krzyknął czyjś kobiecy, znajomy głos przede mną, a ja przez mgłę dostrzegłam rudawe włosy. Czy to była..

- N-Nat? - Wyjąkałam, a widoczność niespodziewanie się poprawiła. O co z tym chodziło? To był jakiś skutek uboczny badań, czy jak? Chyba ta dziwna moc nie chciała się teraz ujawniać, prawda..?

____________________________
Jesteśmy coraz bliżej końca!
Uprzedzając jeszcze pytania, kiedy następny rozdział, polecam zajrzeć na mojego instagrama: akiko.tomori
gdzie w wyróżnionej relacji znajduje się rozpiska rozdziałów, a zapowiem, że w grudniu będzie ich więcej!

I'm not your daughter | Steve RogersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz