CHAPTER 12.

10.2K 514 72
                                    

Tak jak Luke obiecał, o północy odprowadził mnie do domu.

W skrócie spędziliśmy czas w dość wesołej atmosferze... Przynajmniej dla mnie.

Calum opowiadał mi swoje historię z życia, których zapewne będzie żałował, że w ogóle mi o nich wspomniał, Michael szybko zasnął więc dużo sobie nie pogadaliśmy, a Luke z Ashton'em sprzątali po panach, którzy stworzyli ten cały bałagan w salonie, bo oczywiście nie mieli siły nawet na to żeby wstać. Chciałam im pomóc, ale jak to Ashton powiedział "pilnuj tego debila żeby sobie krzywdy nie zrobił". Nie rozumiałam tego... Calum po pijaku zachowywał się jak bezbronne dziecko, nieustannie się chichrał więc jaką mógłby zrobić sobie krzywdę?

###

Leżałam w salonie na kanapie oglądając jakieś seriale. Dochodziła 13, a ja wciąż byłam w piżamie. Nie chciało mi się ubierać, nie chciało mi się wychodzić, nic mi się nie chciało.

Pomimo tego, że wczoraj nic nie wypiłam z chłopakami, strasznie bolała mnie głowa. To pewnie przez tego azjatyckiego ćwoka, który śmiał się jak pojebany.

- Meluś. - Usłyszałam głos ciotki z kuchni. - Pojedziesz ze mną na zakupy? - O, MY, GOD. Nienienie.

- No okej. - Wymamrotałam. - Daj mi 10 minut.

Wbiegłam po schodach na górę. Sięgnęłam z szafy białą bokserkę, jeansową kurteczkę bez rękawów i bawełniane szare dresy ze ściągaczami. Idę tylko do sklepu nie mam co się stroić jak na wybieg. Umyłam zęby, związałam włosy w rozwalonego koka i lekko podkreśliłam górne rzęsy czarnym tuszem.

Zbiegłam na dół chwytając moje czarne okulary przeciwsłoneczne. Wsunęłam niebieskie janoski na nogi i udałam się w stronę samochodu uprzednio zamykając dom na klucz.

***

- Brakuję nam jeszcze owoców i mleka. - Odparła Hannah zerkając na karteczkę.

- To ja pójdę po mleko. - Powiedziałam kierując się w strone lodówek. Delikatny chłód owiał moje odkryte ramiona kiedy zbliżałam się do mroźniejszej części sklepu. - Jogurt, jogurt, maślanka, śmietana, o mleko. - Mówiłam pod nosem przesuwając palcem po produktach na półcę.

- Dzień dobry. - Powiedział ktoś za mną. Wzdrygnęłam się.

- Boże Calum, zwariowałeś? - Zapytałam odwracając się w jego stronę.

- Nie. Co tu robisz? - Zapytał z uśmiechem.

- A co można robić w sklepie? - Założyłam ręce na piersi spoglądając na niego z grymasem na twarzy.

- No tak... - Powiedział nieco ciszej na co się zaśmiałam.

- Głowa Cię nie boli? - Zapytałam zabierając mleko z półki.

- Proszę Cię kobieto, mam mocną banie. - Powiedział dumnie przykładając palec wskazujący do głowy.

- Słucham? - Wybuchłam śmiechem. - Tarzałeś się po ziemi opowiadając niestworzone historię.

- Co takiego? - Zapytał z wyraźnym zdziwieniem.

- No właśnie to. - Poklepałam go po ramieniu wymijając. - Do zobaczenia Calum.

- Ej no Mela! - Krzyknął za mną, a ja tylko się uśmiechnęłam pod nosem.

***

Rozpakowałyśmy zakupy i od razu zabrałyśmy się za przygotowywanie obiadu.

Nie jestem żadnym mistrzem kulinarnym, ale wujek uwielbia spaghetti w moim wykonaniu.

Dochodziła 16. Ryan zaraz powinien być. Chwyciłam talerze i nakryłam stół.

by accident | luke hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz