EPILOG.

8.6K 667 131
                                    

Ten rozdział zapewne nie dotrzę do 3/4 moich czytelników, gdyż obstawiam, że By Accident dawno zniknął z ich bibliotek. Czemu tak uważam? Na dzień dzisiejszy 35 rozdział ma prawie 350 odsłon, a info o epilogu kolo 170. Trochę smutne, ale cieszę się, że chiciaż garstka Was zobaczy co się dzieję u głównych bohaterów.
A teraz do czytania się zabierać ♡.

×××

Minęło już sześć miesięcy odkąd przeprowadziłam się do Sydney. Każdego ranka budzę się z coraz większym uśmiechem widząc twarz Luke'a. Dzięki niemu nauczyłam się wstawać tak żeby zdążyć do szkoły na punkt ósmą, znacząco poprawiłam się z matematyki przez jego mamę, w sumie nie tylko ja, bo on też, widząc moje chęci sam zaczął chodzić do niej na korepetycję, teraz chodzimy do Liz dwa razy w tygodniu na zmianę, ogólnie przeprowadzka tu wyszła mi na dobre, cieszyłam się, że Luke jest taki uparty, przynajmniej dopiął swego i jestem tu gdzie jestem, fakt pomysł był Calum'a, ale liczą się chęci, czyż nie?
Co do mamy, nie mam z nią kontaktu, bynajmniej nie chcę mieć. Dzwoniła do mnie przez pierwszy miesiąc, ale gdy zobaczyła, że totalnie ją olałam, najnormalniej w świecie odpuściła.

Tutaj mogę być w końcu szczęśliwa, zdala od kłótni, krzyku i znęcania się. Dziękuję Bogu za tego wysokiego blondyna, przez którego uśmiech z twarzy mi nie schodzi i na pewno przez długi czas będzie się trzymać.

Przeciągnęłam się po chwili przecierając oczy. Podniosłam się do pozycji siedzącej wyciągając telefon spod poduszki. Było chwilę przed siódmą więc schowałam urządzenie z powrotem na swoje miejscę.

Odwróciłam głowę w bok dostrzegając śpiącego chłopaka na brzuchu. Jego usta były lekko rozchylone, a włosy w totalnym nieładzie, taki mój prywatny Hemmings. Uwielbiałam go w takim stanie, wyglądał tak uroczo i bezbronnie, nie to co za dnia, pełna enegrii zadziora, domagająca się czułości i uwagi. Mimo to, kochałam go całym sercem i nie zamieniłabym go na nikogo innego.

Przysunęłam się do niego bliżej opuszkiem kciuka przejeżdżając po dolnej wardzę, zahaczając o okrągły kolczyk. Poczułam jak powoli zaczyna się uśmiechać. Wiedziałam, że nie śpi, każdy mój dotyk go budził, odziwo nigdy nie był na mnie za to zły.

- Będziesz się tak na mnie patrzeć czy w końcu dostanę tego buziaka? - Zapytał delikatnie podnosząc powiekę.

- A jak nie dostaniesz to co? - Zabrałam ręke przysuwając ją do siebie.

- To sam sobie wezmę.

Blondyn podniósł się na dłoniach od razu przenosząc się na mnie. Miał przewagę, zawsze lubił dominować, ale nie przeszkadzało mi to, nauczyłam się znosić, a zarazem czerpać przyjemność z jego głupich zabaw, które przerodziły się w całkiem fajne zabawy. W pierwszym momencie myślałam, że zachłannie wbiję się w moje usta, ale nie tym razem. Nachylił się nade mną delikatnie muskając moje wargi. Doskonale wiedział, że zostawiał po sobie niedosyt, ale robił to celowo, bo lubił mnie denerwować.

- Luke no... - Burknęłam niezadowolona na co się zaśmiał.

- No co Luke? To moje imię, cieszę się, że je pamiętasz. - Uśmiechnął się, a w jego policzkach ukazały się niewielkie wgłębienia.

- Nienawidzę tego.

- Mi się podoba, lubię patrzeć jak się denerwujesz.

Próbowałam go z siebie zrzucić, ale bezskutecznie, był o wiele silniejszy ode mnie. Nie lubiłam tego stanu, w którym zaczynałam się denerwować, bo on odczuwał satysfakcję, której nie chciałam mu dawać.

Widząc mój wysiłek znowu się nade mną nachylił i wbił w moje wargi. Nieświadomie uśmiechnęłam się czując, że zwyciężyłam.

- I na co Ci to było? - Zapytałam kiedy odsunął się ode mnie.

by accident | luke hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz