CHAPTER 26.

7.3K 429 63
                                    

Przecierając twarz zszedłem na dół po schodach. W kuchni krzątała się Liz przygotowując śniadanie. Zbliżenie się do niej nie było najlepszym pomysłem, bo już z rana dostałem opieprz.

- Możesz się ubrać i nie paradować mi tu w majtkach? - Zapytała z lekką złością wymachując ścierką.

- Dopiero wstałem daj mi spokój. - Burknąłem siadając do stołu. Założyłem ręce na drewno, a na nie oparłem się czołem.

- Znowu piliście? - Zapytała przez ramię cicho się śmiejąc.

- Jak to znowu? Ostatni raz piliśmy nad wodą, właściwie to od kiedy interesujesz się moim piciem? - Podniosłem głowę do góry spoglądając na nią przymróżonym wzrokiem.

- Od momentu kiedy musiałam Was zabrać z komisariatu. - Rzuciła, na chwilę odwracając się w moją stronę, ale szybko wróciła do poprzedniej czynności.

- To była wina Calum'a...

- Calum'a czy nie Calum'a, byliście tam w czwórkę, a ja musiałam przerwać korepetycję. - Powiedziała kładąc przede mną talerz z jedzeniem. - Dość o kolegach, lepiej opowiedz mi o tej blondyncę.

- O Meli? Po co Ci ona? - Uniosłem wysoko brwi.

- Muszę chyba coś wiedzieć o synowej, nie? - Uśmiechnęła się i usiadła na przeciwko mnie. A nie mówiłem?

- Mamo... Mela mieszka w Melbourne, przyjechała tu tylko do wujków. - Odparłem grzebiąc widelcem w przygotowanej jajecznicy.

- Państwo Grace to jej wujkowie, tak?

- A Ty skąd to wiesz? - Zdziwiłem się.

- Rozmawiałam z Hannah'ą. - Powiedziała upijając łyk kawy.

- Czy Ty wiesz o wszystkim co dzieje się na osiedlu? - Wywróciłem oczami zakładając ręce na piersi.

- Niestety tak, nic przede mną się nie ukryję. - Uśmiechnęła się. W tym samym czasie dźwięk SMS'a rozbrzmiał się po górnej części domu. - No leć, stęskniła się. - Ponownie wywróciłem oczami i udałem się na piętro.

Pchnąłem drewniane drzwi rzucając się na łóżko. Wyciągnąłem telefon spod poduszki odblokowując go.

OD MELKA: Śpisz?
DO MELKA: Nie, co jest?
OD MELKA: Za 10 minut na ławcę?
DO MELKA: Jasne.

Podniosłem się do pozycji prostej kierując się do szafy. Wyjąłem z niej czarne spodnie i koszulkę. Założyłem na siebie ubrania i przetarłem palcami włosy.

Ponownie zszedłem na dół. Założyłem conversy i zarzuciłem na siebie bluzę.

- Gdzie idziesz? - Zapytała w momencie kiedy chwyciłem klamkę.

- Zaraz będę! - Krzyknąłem zamykając za sobą drzwi.

Włożyłem ręce do kieszeni i skierowałem się w umówione miejsce. W oddali zauważyłem blondynkę siedzącą na ławcę. Była pochylona, a łokcie spoczywały na jej kolanach. Uśmiechnąłem się pod nosem, ale szybko zmieniłem wyraz twarzy kiedy usłyszałem cichę pociągnięcie nosem. Podbiegłem do niej i kucnąłem łapiąc ją za ręce.

- Co się dzieje? - Zapytałem, a ona podniosła głowę spoglądając na mnie zaszklonym wzrokiem. Płakała... Nienawidziłem tego, każda jej łza bolała mnie i to cholernie.

Przez chwilę milczała bawiąc się moimi palcami, ale ponownie się rozkleiła. Usiadłem koło niej przyciągając ją jedną ręką do siebie, a drugą gładziłem włosy.

- Pakowałam się i wiesz co? Nie chcę wyjeżdżać. Chcę tutaj zostać. Pierwszy raz od bardzo dawna przywiązałam się do kogoś. - Mówiła w międzyczasie szlochając.

by accident | luke hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz