CHAPTER 17.

7.7K 469 24
                                    

Wszedłem do domku cały przemoknięty.

Nie dość, że lało to od czasu do czasu pobłyskiwało.

- Stary gdzie byłeś? - Zapytał brunet napychając buzię chipsami.

- Tam gdzie jest cisza i nikt mi nie przeszkadza. - odparłem zdejmując mokry materiał.

- Od kiedy Ty taki wrażliwy na hałas jesteś? - Uniósł wysoko brwi.

- Od kiedy z Wami mieszkam. - Rzuciłem kierując się w stronę schodów.

Zahaczyłem o pokój blondynki. Od razu po obiedzie poszła do siebie, bo bolała ją głowa więc chciałem sprawdzić czy dalej śpi.

Uchyliłem powoli drzwi. Światło z korytarza otuliło jej zaróżowiałą twarz. Spała, jej malutkie rączki schowane były pod poduszką, a malinowe usta były lekko rozchylone. Uśmiechnąłem się do siebie zamykając z powrotem drzwi.

Po szybkim prysznicu poszedłem sprawdzić czy moje notatki dotarły w całości do domu. Otworzyłem pokrowiec unosząc mokre kartki do góry.

- Kurwa... - Burknąłem pod nosem.

Tyle pracy na marnę, mam nadzieję, że da się to uratować. Czeka mnie nieprzespana noc.

***

Dochodziła 1, a ja kończyłem przepisywać ostatni tekst piosenki.

Pogoda z godziny na godzinę była co raz gorsza.

Usłyszałem pukanie w ścianę. Pierwszej nocy powiedziałem Mel żeby w nią zapukała kiedy będzie się bać, bo nasze łóżka są po jej dwóch stronach i na pewno będę słyszeć kiedy zapuka.

Odłożyłem kartki na bok i wyszedłem na korytarz. Chwyciłem klamkę, na łóżku siedziała skulona blondynka z podciągniętymi kolanami pod brodę. Usiadłem na skrawku, a ona wtuliła się we mnie. Była zimna, bała się, czułem to, cała drżała, nie wiedziałem jak się zachować, ostatnio kiedy próbowałem ją pocieszyć sprawiłem jej ból...

- Nie bój się. - Powiedziałem gładząc jej włosy. Nagle wbiła swoje palce mocniej w moje gołe plecy kiedy piorun uderzył głośniej. - Aa kurde, ale nie tak mocno, Mel.

- Przepraszam. - Wyszeptała w mój tors. - Obudziłam Cię?

- Nie, przepisywałem tekst, bo złapała mnie ulewa. - Odparłem przesuwając palcami po jej kręgosłupie. Próbowałem ją uspokoić, ale wciąż drżała. - Jest coś jeszcze czego się boisz, a ja o tym nie wiem? - Zaśmiałem się od razu żałując tego, bo mimo, że wygląda na małą, bezbronną dziewczynkę potrafi nieźle przywalić z otwartej. - Kur... Melka, bo sama będziesz spać. - Zacisnąłem zęby próbując nie wydobyć z siebie jęku bólu, który właśnie mi doskwierał z dolnej części pleców.

- To nie jest zabawne kretynie. - Powiedziała rozluźniając uścisk. - Burza, ciemność i samotność to trzy rzeczy, których boję się najbardziej.

- Teraz jestem z Tobą i te trzy rzeczy Ci nie grożą. - Ucałowałem jej czoło. - A teraz spać młoda, bo po południu Cię gdzieś porywam.

- Gdzie? - Zapytała z uśmiechem odsuwając się ode mnie.

- Niespodzianka. - Odwzajemniłem uśmiech.

- Nienawidzę niespodzianek. - Burknęła zakładając ręce na piersi i położyła się na boku od strony ściany. Nawet gdy się złości jest piękna.

-To polubisz. - Wyszeptałem w jej ucho oplatając ręce wokół jej brzucha.

###

Nie mogłam usnąć, wpatrywałam się w drewnianą ściane nie mogąc znaleźć sobie zajęcia.

Silne ręce chłopaka wciąż kurczowo były zaciśnięte na moim brzuchu. Nie mogłam wykonać żadnego ruchu, nie chciałam go obudzić.

Po kilku minutach puścił mnie przekręcając się na drugi bok. W końcu. Po cichu wymknęłam się z pokoju. Było ciemno, bardzo ciemno.

- Dasz radę Mel, spokojnie. - Modliłam się żeby wyobraźnia nie wzięła nade mną przewagi, bo wtedy... Wszyscy wstaliby na proste nogi.

Złapałam się drewnianej barierki powoli schodząc w dół. W kuchni paliło się światło, kto o tej porze nie śpi?

- Ashton? - Zapytałam zdziwiona przecierając oczy.

- Nie śpisz? - Odpowiedział pytaniem na pytanie podpierając blat.

- No tak jakoś wyszło, a Ty? - Założyłam ręce na piersi opierając się o lodówkę.

- Spałem... Nie mów, że u Was na górze nie słychać jak Mike chrapie? - Zaśmiałam się, biedny Ash...

- No właśnie nie. - Odparłam sięgając sok z lodówki.

- To masz szczęście. - Powiedział oddalając się. - Dobranoc.

- Dobranoc. - Zabrałam szklankę powoli zbliżając się ponownie do schodów.

Teraz jak polegnę, to nie dość, że się obleję to jeszcze potłuczę im szklankę. Weszłam na piętro uchylając drzwi pokoju.

- Gdzie uciekłaś? - Napój w szklancę zachwiał się nie uraniając ani kropelki.

- Nie strasz mnie. W kuchni byłam. - Odparłam stawiając szklankę na szafeczcę. - Spotkałam Ashton'a.

- Która jest godzina? - Zapytał przecierając oczy.

- Nie wiem, po 4 chyba. - Zaśmiałam się wchodząc na łóżko. - Tak już idę spać nie krzycz na mnie.

- Nic nie powiedziałem. - Zaśmiał się, a ja wtuliłam się w jego ciepłą klatkę piersiową.

- Ale wiem co chciałeś powiedzieć.

- Aż taki przewidywalny jestem? - Zapytał zakładając na mnie ręke.

- Dobranoc Lucas. - Odparłam zamykając oczy.

- Nie zmieniaj tematu. - Zaśmiał się.

- Dobranoc. - Powiedziałam nieco głośniej, a on westchnął. Obstawiam, że właśnie się uśmiechnął.

×××

A dokąd on chcę ją porwać? Hehe.

Rozdział krótki i trochę nudny, kończyłam go na przedsiębiorczości więc licze na jakąś małą wyrozumiałość.

+ Cały dzień jestem zawalona, bo niedługo mam dzień otwarty w szkole i będę młodych oprowadzać więc muszę się spieszyć.

PS. Do Directioners, które czytają moje ff.
Jest mi mega przykro z powodu Zayn'a, mimo że Directioner nie jestem, ale lubię chłopaków i kilka ich piosenek.
Trzymajta się tam i nie załamujcie, bo jak czytałam tweety to aż smutno mi było.

Nexcik w sobotę, ha, muszę go najpierw napisać haha. Buźka x.

by accident | luke hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz