Rozdział 26

47 5 0
                                    

Rozdział 26

Teresa

Czuję na sobie wzrok wszystkich zebranych, ale najbardziej kłuje mnie wzrok mojego ukochanego, wiem, że będę musiała wszystkim wyjaśnić, dlaczego nie chcę, aby Tadeusz mi się oświadczył, jednocześnie zdaje sobie sprawę, że najbardziej zaboli to mamę.
-Proszę nie oświadczaj mi się.
-Dlaczego? Kocham Cię, Ty kochasz mnie. W czym tkwi problem?
-Boje się, że gdy to zrobisz, a ja się zgodzę wszystko między Nami zacznie się psuć.
-Co ma się zacząć psuć? Skarbie jeśli ma się coś między nami zepsuć, to zepsuje się niezależnie od tego czy będziesz nosić pierścionek czy nie, ślubu też nie musimy brać za miesiąc czy za dwa. Na wszystko przyjdzie czas. - Niepewność, tylko tyle widzę w jego wzroku i to jest cholernie dołujące. - Proszę Cię Teri, zostań moją żoną.
-Co się dzieje Skarbie?- Mama zdaje się być zniesmaczona całym wydarzeniem, spoglądam na resztę ludzi i smutną twarz, Tadka.
-Kiedy Marek mi się oświadczył, a raczej kiedy go poznałam miałam zaledwie dziewiętnaście lat. Uwierzcie mi byłam w szoku, że ktoś zainteresował się kimś takim jak ja. Schlebiało mi jego zainteresowanie, znosiłam jego zdrady i jego wybryki, kurczowo się go trzymając. Ślub i wesele, wszystko było piękne, po tych wydarzeniach zaczęło się moje piekło. Pił i bił, upokarzał i gwałcił. Przyjęcie jego oświadczyn oznaczało dla mnie koniec tułania się od stancji do stancji, od internatu do internatu. - Spoglądam na mamę.- Ktoś mi kiedyś powiedział, że po tym wszystkim co mnie w życiu spotkało powinnam się cieszyć, że ktoś w ogóle chce być z kimś takim jak ja.
-Ja nie jestem Marek.
-Wiem kochanie, jednak sytuacja jest podobna z tym, że teraz to Ty oświadczasz mi się bo będziemy mieć dziecko.
-Nie, kochanie, oświadczam Ci się bo każdy dzień bez Ciebie był drogą przez mękę. To nie jest akt litości nad Tobą tylko dowód mojej miłości. Kocham Cię i kocham to dziecko.
-A jeśli coś się zepsuje?
-To zawsze masz nas. - Odzywa się wujek. - Jeśli któraś ze stron będzie potrzebowała porozmawiać to zawsze może na nas liczyć, a i pokój też będzie na Ciebie czekał gdybyś potrzebowała odpocząć od narzeczonego.
-Tak samo u nas.- Odzywa się Pan Bernard, zawsze będziesz miała czy Ty czy Tadeusz swój kąt.
-To jak? - Tadeusz na mnie patrzy, a ja nie mogę się powstrzymać, nachylam się do Niego i składam mu na ustach pocałunek.
-Dobrze, mówię tak. - Tadeusz wstaje z kolan i wsuwa na mój palec piękny pierścionek, rodzice klaszczą podchodząc po kolei z gratulacjami. Jest pięknie, w najśmielszych snach nawet mi się nie śniło, że będę nosiła pierścionek zaręczynowy.
Następnego dnia Pan Kwarc z córką opuszczają nasz dom, nie powiem będzie tu bez nich trochę pusto.
-Lubisz ten dom? - Tadeusz zaskakuje mnie pytaniem.
-No dom, jak dom. A dlaczego pytasz?
-Może rozejrzymy się za większym?- Podsuwa mi pod nos telefon z zdjęciami jakiegoś domu. - Spójrz, jest piętrowy, ma spory salon i na piętrze pokoje idealne dla dzieci.
-Póki co będziemy mieć jedno dziecko.
-Tak wiem, ale czas pokaże, może na jednym się nie skończy.
-Mówisz, że na jednym się nie skończy? Aż się boję, chyba będę wnioskować o osobną sypialnie.
-Chyba sobie ze mnie żarty stroisz.
-Ja ? Jestem śmiertelnie poważną osobą.- Wybucham śmiechem widząc jak robi naburmuszoną minę. - Kocham Cię wiesz?
Wplatam mu palce we włosy i przyciągam do siebie, łącząc nasze usta w mokrym pocałunku. Nasze języki splatają się i wirują, jakby walcząc ze sobą. W lędźwiach czuję podniecenie, jego gładkie dłonie głaszczą moje uda, a później pośladki drażniąc wrażliwą skórę pod koronką majtek. Zaciągam się jego zapachem rozpinając kolejno guziki jego koszuli.Gdy jego pocałunek schodzi na moją szyję wydaje z siebie cichy jęk. Podnosi się i przez chwilę patrzy mi w oczy. Jego ręce sprawnie wslizgują się pod moją sukienkę, i pozbywają się moich majtek. Całuje moje kostki i łydki, idac ku górze, jeszcze moment i eksploduje, gdy dochodzi do moich ud, odruchowo próbuje je zacisnąć, jednak jego delikatne pocałunki, sprawiają, że chce więcej. Głośny jęk wydobywa się z mojego gardła, gdy dotyka językiem mojej łechtaczki, ssie i liże na zmianę najwrażliwszy aktualnie punkt na moim ciele. Przyjemne ciepło, zaczyna rozchodzić się po moim ciele, aż zastępuje miejsce orgazmowi, szczytuje jęcząc i starając się od Niego odsunąć jednak, on nie przestaje. Nadal dostarcza mi doznań. Kolejny orgazm przychodzi szybciej, krzyczę wręcz gdy przelewa się przez moje ciało. Jego usta wspinają się w górę, całują mój brzuch, a ręce podnoszą sukienkę ku gorze, szybko się jej pozbywam, kiedy On zajmuje się moim stanikiem, kiedy i ten dołącza do sterty ubrań a jego usta zamykaja się na moim sutku, wplatam mu ręce we włosy. Jego dłonie pozbywają się paska i spodni. Zaczynam całować skore na jego ramionach, jest tak aksamitna i cudownie miękka. Jego dłonie podnoszą mnie w górę i niosą do sypialni, na nasze olbrzymie łóżko. Kiedy kładzie mnie na posłanie pozbywa się bielizny i moim oczom ukazuje się jego męskość. Kładzie się obok mnie i patrzy na mnie z miłością. Nie mogę się powstrzymać przyciągam go do siebie i znów zaczynamy się całować. Jednym sprawnym ruchem wbija się we mnie, by następnie torturować mnie powolnymi ruchami i pieszczotami, chyba dzieki temu przeżywam najintensywniejszy orgazm szczytując razem z ukochanym, prosto w jego usta. Opadamy na łóżku tuż obok siebie. Wtulam się w niego, a On w odpowiedzi mocno mnie obejmuje.
Kolejne dni mijają dość szybko, chociaż Tadeusz zajmuje się w większości domem i ogrodem, a jednocześnie szuka dla nas odpowiedniego domu. Ja większość czasu spędzam na przepisywaniu historii która stworzyłam, czytając ją, nie mogę uwierzyć, że to właśnie ja ją napisałam. Patrzę na narzeczonego i nie mogę wyjść z podziwu, że to wlasnie on, już za miesiąc zostanie moim mezem, obawiałam się. Ba! Nawet nadal się boje jak to dalej będzie, jednak świadomość, że będę mamą a On tata sprawia, że jestem gotowa.
-I jak Ci idzie Słońce?- Podnoszę wzrok znad komputera.
-Właśnie skończyłam, pozostaje tylko porozsyłać książkę do wydawnictw.
-Jestem z Ciebie dumny, naprawdę.
-Daj spokój. Zobaczysz, że nikt nie będzie chciał takiej papraniny.
-Więcej wiary w siebie! Za ile będzie Dominika?
-Za jakieś czterdzieści minut.  Zostało jej tylko przebić się przez miasto.
-Świetnie! Szkoda, że to ja nie mogę Ci pomoc wybierać sukienki.
-Będziemy mieć okazje trochę za sobą zatęsknić, prze, przez ostatni czas w ogóle się nie rozstajemy, jeszcze chwile i będziemy mieli siebie dość.
-Wiesz, że będę za Tobą tęsknić?
-Ja za Tobą bardziej.
-Sprawdzimy? – uśmiecham się podczas gdy jego twarz zbliża się do mojej, cudownie miękkie usta muskają moje, by po chwili pogłębić pocałunek. Dzwonek do bramy, skutecznie przerwa wstęp do czegoś cudownego. Spoglądam na wyświetlacz domofonu i widzę uśmiechnięta twarz mamy. -Kochanie Tesciowa przyjechała.
Zaczynamy oboje się śmiać, wciskam guzik i mama może wjeżdżać do środka. Spoglądam na swoje odbicie w lustrze, w dresie chyba nie przystoi iść do salonu sukien ślubnych. Przynajmniej tak mi się wydaje. Dlatego podczas gdy ukochany zabawia mamę rozmową, ja robie makijaż i wkładam dopasowaną sukienkę, która podkreśla mój lekko zaokrąglony brzuszek. Gdy Dominika podjeżdża nie wysiada, tylko my dosiadane się do niej i w babskim skladzie jedziemy po sukienkę.
Moją uwagę już na wstępie przykuwa kreacja w kolorze ecru. Dekolt i rękawy ma pokryte koronką, gorset jest matowy i pozbawiony ozdób, za to dół sukni połyskuje delikatnie. Nie ma tu miliona warstw tiulu, a w drzwiach zmieszczę się bez problemu, ponieważ sukienka nie jest skrojona z koła.
-Chcę tą. – Zabieram ją ze sobą do przymierzalni. Kobieta która została nasza gospodynią w tym salonie pomaga mi zapinając milion guzików z tylu.
-Dopinamy tren?
-Nie. -Spoglądam na siebie w lustrze. -Czegoś mi brakuje.
-Może niech Pani rozpuści warkocze ?
-Może to i dobry pomysł. – chwile później falowane włosy opadają luźno na moje ramiona.
-Rany boskie, ta sukienka wyglada jakby była na Panią szyta, tylko może trzeba by ją przedłużyć bo będzie Pani miała z pewnością szpilki?
-Nie lubię szpilek. Będą baleriny, zupełnie jak teraz. Idę się pokazać.
Gdy staje przed moimi doradczyniami mam wrażenie, że odebrało im mowę. Mamie zaszkliły się oczy, pomimo ze to mój drugi ślub, Ona w przygotowaniach uczestniczy po raz pierwszy.
-Jezu!- Dominika piszczy podchodząc w moja stronę-Wyglądasz bosko!
-To prawda mam cudowna córkę!
-Biorę tą sukienkę!
-Dobrze. Zaraz zapakujemy.
-Powiem Ci, myślałam, że stracimy tu cały dzień. – Zaczyna Dominika- A Ty wchodzisz, wybierasz, wychodzisz.
-Domi odwieziesz mnie do domu? A sukienkę zawieziesz do mamy? Jakoś nie za dobrze się dziś czuje. Tylko przyjedź później do nas, bo czeka Cię wyjazd z bratem po garnitur.
-Wiem wiem, zaloze się o stówę, że będzie bardziej marudził od Ciebie.
Dziewczyny wyrzucają mnie pod domem, więc wstukuje kod do bramy i idę do domu. Moją uwagę przykuwają dwa samochody czarnego koloru. Dziwne, Tadeusz nie mówił nic o wizycie znajomych.
Kiedy wchodzę do domu w salonie widzę ukochanego z twarzą pokryta siniakami i krwią.
-Uciekaj! – Krzyczy, ale jest już za późno. Jeden z ludzi staje obok mnie i lufę przykłada mi do policzka. – Dałem wam wszystkie pieniądze jakie byłem wam winny. Rozliczyliśmy się, o co Wam jeszcze chodzi?
-O nic. Dostaliśmy to czego chcieliśmy. Nikt nam nie zwróci za lata odsiadki i tego, że teraz jesteśmy bez pracy.
-Weźcie mój sprzęt.
-Pierdol się Bystrzycki!
Znów wraca to uczucie jak po spotkaniach z Wiktorem, po tym jak był tu w domu. Patrze jak ludzie opuszczają nasz dom, nasze bezpieczne gniazdko. A raczej gmach, który miał być bezpiecznym gniazdkiem. Tadeusz podnosi się z kolan.
-Co to było?- Pytam go zaplatając ręce na piersi.
-Ci ludzie kiedyś dla mnie pracowali, poszli siedzieć razem ze mną. Wyszli nie dawno, byłem im winny pieniądze za ostatnią akcje. Zaatakowali mnie, bo myśleli, że będę chciał się wymigać.
-Wstań. Opatrzę Cię.
-Trzęsiesz się, co się dzieje?
-Boje się Tadeusz. A ja już nie chciałam się bać. – Łzy wypływają spod moich powiek.
-Już spokojnie. Do wesela się zagoi. Nie martw się.
Problem był taki, że się martwiłam, o niego, o dziecko i o siebie. Boje się, że za kilka dni znów zjawi się ktoś pokroju Wiktora czy Saszy. Jednak wiążąc się z nim wiedziałam, że nie jest święty tylko ma za sobą przeszłość. Zostało tylko ją zaakceptowa

Zanim powiesz nieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz