Rozdział 18

34 5 1
                                    

Rozdział 18



Teresa

Wzdrygam się słysząc kolejny raz kroki tej nocy, te są inne- ciężkie, męskie, a może ja już wariuje? Wysuwam się z ciepłych objęć ukochanego, powoli uchylając drzwi. Słyszę głos Wiktora i Pani Bystrzyckiej, to nie może być prawda. Ostrożnie stawiam stopę na zimnej podłodze, krok za krokiem. Zatrzymuje się w kuchni i biorę do ręki tasak. Idę do sypialni mamy Tadeusza, gotowa na wszystko byleby ratować schorowaną staruszkę, ręce mi się trzęsą a krew w żyłach krąży w szalonym pędzie.

-I co myślałaś, że się nie dowiem?

-Nie myślałam, to znaczy domyslalam się od momentu w którym pierwszy raz Cię zobaczyłam, ale nie byłam pewna czy Ty wiesz.

-Siedemnaście lat tułania się, strachu i poniżania.

-I musisz odgrywać się na młodszym bracie?- O kurwa. -Czego chcesz?

-Jutro Teresa ma zniknąć z jego życia. Inaczej przyjdę i Was pozabijam.

-Nie zrobisz tego!

-Chcesz się założyć? Myślisz, że mi zależy? Jeszcze do niedawna chciałem zadać Ci pytanie, dlaczego mnie oddałaś? Przecież nie byłem chory, w każde święta spędzane w bidulu wpatrywałem się w drzwi bo może akurat moja matka sobie o mnie przypomni. Ty nie przychodziłaś, Ciebie nigdy nie było, ale wiesz co? Teraz już mi wszystko jedno, byleby Tadeuszek cierpiał!

- Błagam Cie!

-Blagasz tak jak ja błagałem? – Robie krok w przod by chociaż trochę zobaczyć, jednak zgrzytniecie podłogi sprawia, że strach mnie paraliżuje. – Błagałem każdego dnia swojego anioła stróża by mama po mnie wrocila, aby mnie przytuliła. – Drzwi otwierają się na oścież, a ja wpadam do środka- Zapraszam dołącz się, bo chyba nie masz zamiaru użyć tego noża na mnie? – Zaczyna się śmiać. – Posłuchaj rudzielcu, jutro masz zniknąć z życia mojego brata.

-Chyba śnisz, ja go kocham!

-To chyba chcesz aby żył? Jeśli do wieczora nadal tu będziesz, sprawie, że obydwoje będą umierali w męczarniach. Twój rak mamusiu to będzie przyjemność. Zemszczę się.

-Jesteś obłąkany! Daj nam spokoj!

-Dam jak go zostawisz. Już czas na mnie.

Patrze jak wychodzi oknem, jestem roztrzęsiona i zdezorientowana. Po chwili ruszam do przodu i zamykam je. Biorę głęboki oddech i Patrze na Panią Bystrzycka.

-Dziecko ja muszę Ci wytłumaczyć.

-Nic nie musi mi Pani tłumaczyć, jeden z Pani synów będzie Panią jutro potrzebował.

-Nie zostawisz chyba mojego Tadeusza? -Wycieram łzy.

-A mam inne wyjście ? Nie mówiąc Tadeuszowi, ze ma brata? -Patrze jak spuszcza głowę- No właśnie. Proszę się o Niego troszczyć, ja zachowam się tak, zebu już nigdy więcej mnie nie szukał.

-Nie zran go.

-Nie mam innej opcji. – Zaczynam płakać, bo emocje się we mnie kotłują- Zranię nas oboje. Dla Waszego dobra, a On zawsze będzie najlepsza i najpiękniejsza rzeczą jaka mnie w życiu spotkała.  Już zawsze będę za nim tęskniła.

-Młoda Jesyes znajdziesz sobie kogoś.

-Nie zna mnie Pani.

Wychodzę zamykając za sobą jej pokój. Staram się nie płakać zbyt glosno, stojąc nad śpiącym Tadeuszem. Jest taki cudowny, meski i opiekuńczy, może kiedyś mi wybaczy. Kładę się obok niego, a On automatycznie mnie przytula, nie potrafię go nie kochać. Wyswobadzam się z Jego objęć, zabieram kołdrę i tasak, może będę potrafiła z sobą skończyć. Owijam się kołdra i wchodzę do wanny. Nie potrafię się zabić, kiedyś czytałam, ze to jeden moment, jedna chwila, jedno cięcie i jedna żyła. Dla mnie to „jedno" to zdecydowanie zbyt wiele. Zasypiam otulona żalem i bezradnością.



Zanim powiesz nieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz