Rozdział 15

36 4 1
                                    

Rozdział 15

Tadeusz

rania do torby, jakies kosmetyki.

-Komputera nie bierzesz? – Patrze na nią ze zdzwieniem.

-Nie mam komputera. – już rozumiem, pewnie dlatwgo pisze w zeszycie, zamówię jej zaraz po powrocie do domu.Spoglądam w jej zielone oczy, które teraz są przysłonięte rudymi włosami. -Boje się wiesz, wszystkiego a najbardziej boje się zmian.

-Każda zmiana boli, nie ważne czy jest ona dobra czy zła. W pierwszym momencie jedyne co przynosi to ból, lecz zmiany w naszym życiu są konieczne, to właśnie one kształtują naszą siłę i charakter.

-Muszę zacząć od zmiany pracy, mieszkanie zamienić na pokój.

-Możesz mieszkać u mnie,  będę zaszczycony móc budzić się obok Ciebie i zasypiać.

-Ta zmiana też będzie Cię boleć?- Zarzuca mi ręce na szyję i tak pięknie się uśmiecha. Muskam swoimi wargami jej miękkie usta

- Jeśli będziesz zabierała mi kołdrę to będzie mnie boleć. -Oboje wybuchamy śmiechem starając się ukryć stres który nam dziś towarzyszył.

Oprowadzam jej po domu pokazując sypialnie i garderobe, wskazuje miejsce gdzie będzie mogła dać swoje rzeczy.

-Wygodne łóżko- kładzie się na wznak, nie spuszczając ze mnie wzroku, albo odnoszę takie wrażenie, albo ona nie przestaje ze mną flirtować.

-Wiem. - Nachylam się całując jej mały nosek.

Kiedy kładę się do łóżka, ona od razu przykłada głowę do mojego nagiego torsu, jej nieświadome gesty mnie uspokajają, wiem, że muszę się o nią zatroszczyć.

Otwieram oczy a pierswsze co widzę to spiąca kobietę u mojego boku. Już wiem co należy zrobić, najwyższy czas postąpić wlasciwie. Zasypiam z uśmiechem na twarzy wtulony w swoją kobietę.

-Gdzie byłeś? – Teri bombarduje mnie od samego momentu wejścia do domu. Dziwne uczucie. -Wiesz jak się martwiłam? Nie odbierałes telefonów, bałam się ze znów coś Ci się stało albo Cię zamknęli.

-Powoli kochanie. Wyszedłem wcześnie bo chciałem Ci zrobić niespodziankę. Proszę – wręczam jej kartonowe pudełko. -Nie gniewaj się na mnie.

-Tadek, nie przekupisz mnie prezentami. – Odklasa prezent na bok. – Wiesz nie chodzi mi o to, żebyś mnie przepraszał i kupował prezenty. -Teraz dopiero dostrzegam łzy w jej oczach. – Tylko mów jak gdzieś wychodzisz. Nie znikaj. Przepraszam, że na Ciebie naskoczylam.

-To ja przepraszam, powinienem odebrać. Nie przywykłem żeby ktoś się o mnie martwił.

-Masz kochana mame, ona tez się o Ciebie bardzo martwi. Swoją droga pomoglam jej wyjść do ogrodu.

-Dziekuje. Pójdę do niej a Ty proszę rozpakuj prezent.

-Dlaczego mi to kupiłeś?

-Abyś mogła pisac i wydać swoją książkę.

-Dzwoniłam tez bo Wiktor oczekuje, Ze przyjadę do biura podpisać wypowiedzenie.

-Pojadę z Tobą.

-Nie. Mam przyjechać sama, bez tego uwaga cytuje: „Popaprańca który przystawił mi broń do głowy". O tej broni, tez chciałabym z Tobą porozmawiać.

-Zawiozę Cię będę czekał przed biurem.

-Jestem duża, poradze sobie. Pójdę się przygotować. Dziekuje za prezent, otworze wieczorem -kładzie dłoń na moim torsie i słodko się uśmiecha. -Dziekuje.

Zanim powiesz nieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz