Rozdział 4

65 4 1
                                    

Teresa


Niesamowity spokój zapanował w domu, kiedy Marek wyjechał. Mam czas na wszystko, jednak moje myśli są pochłonięte niebieskookim, tak wiem mam męża, tego muszę się trzymać, wchodzę do wanny i biorę długą kąpiel, zamykam oczy a w moich myślach tylko On. Ja pierdole.
Po kąpieli skupiam się na makijażu, mam dziś ochotę być piękna, na tyle o ile to możliwe, bo z gówna miodu nie wyciśniesz, prostuje włosy i pozwalam sobie na założenie zwiewnej, seledynowe sukienki. Dziś w pracy rozmawiam z samymi miłymi klientami, nie sprawia mi to problemu nawet najmniejszego, współpracownicy tez dziś są jakby sympatyczniejsi, przez co nie potrafię się przestać uśmiechać.
-Co Ci jest stara? – Praca z przyjaciółką ma swoje plusy i minusy, plotki w przerwie śniadaniowej to zdecydowanie plus.
-A daj spokój, nic mi nie jest. – Zbyt długo się znamy, żeby dała radę ja oszukać.
-Podjęłaś decyzje o rozwodzie i odchodzisz od tego debila?- Marta mówi z taką euforią w głosie, że zaczynam się głośno śmiać.
-Wiesz, że to nie jest takie proste.
-Stara kogo ty chcesz oszukać? Chyba tylko siebie.
-Gdzie pójdę? Nie mam nic. Do zeszłego miesiąca nawet moja pensja szła na jego konto, a On robił mi tylko przelew, jak potrzebowałam na paliwo.
-A od tego miesiąca będzie inaczej?
-Tak założyłam konto i dałam papiery do kadr. Muszę mieć jakieś zaplecze gotówkowe.
-Rozumiem, jednak mam nadzieje, że już nie długo się pomęczysz.
-To nie jest tak ze się mecze, Marek miał teraz trudny okres w pracy i...
-I musiał się wyżywać w domu. Nie tłumacz go, wracajmy lepiej do pracy.
Jest osiemnasta zero trzy gdy wychodzę z biura, upał daje się we znaki nawet o tej porze, to nic już nie mogę się doczekać kiedy wrócę do domu i zasiądę do nowej historii, wsiadam do swojego starego samochodu i przekręcam kluczyk, na co silnik nie reaguje, próbuje raz jeszcze i następny i kolejny.
-Tylko nie to. – mówię sama do siebie.
-Co się dzieje? -Słyszę za plecami znajomy ciepły głos. Uśmiecham się mimowolnie, odwracając w jego stronę.- Nie działa?
-No nie działa. Dzień dobry.
-Może mógłbym pomóc?- Tadeusz staje zdecydowanie zbyt blisko mnie, skóra mnie mrowi a jego błękitne spojrzenie gości w moim sercu i duszy.
-Wybrudzisz się. Pojeżdżę kilka dnia autobusem.
-To żaden problem, otwórz maskę. – Posłusznie wykonuje Jego polecenie, siedząc za kierownicą, staram się uspokoić wszystkie swoje szare komórki, białe i zielone też, jeśli takie są. – Przekręć.
Chwila oczekiwania, przekręcam kluczyk, a samochód odpala.
-Działa! – uśmiecham się szeroko.
-Była spadnięta klema z akumulatora, chodź, zobacz. – Pokazuje mi i tłumaczy co należy zrobić następnym razem. Nie słucham, skupiam się na ruchu jego warg.
-Dziękuję, głupia jestem, że na to nie wpadłam.
-Nie musisz się na tym znać. Wystarczy, że ja się znam.
-Jak mogę Ci się odwdzięczyć?
-Chodź ze mną tu do lodziarni. Chyba ze Ci się spieszy.
-Nie mam planów. – Uśmiecham się.
-Pięknie Ci w tym seledynowym. – już czuje, jak zamieniam się w buraka.
-Dziękuję, Marek twierdzi, że taki kolor nie przystoi starej babie.
-On jest jebnięty. – zamawiamy lody i kłócimy się, które z nas ma płacić, siadam naprzeciw niego w stoliku i zastanawiam się, dlaczego nie spotkałam go wcześniej. -Tak więc Terri, co taka kobieta jak Ty robi przy kimś takim jak On?
-Nie wiem, o co Ci chodzi w tym pytaniu.
-Dlaczego jesteś z kimś, kto Cię gnębi i nie docenia?
-Nie zrozumiesz.
-No właśnie nie rozumiem, stąd moje pytanie.
-A nie możemy porozmawiać o czymś przyjemniejszym? – Odzywam się. – Może Ty opowiesz mi coś o sobie? -Patrzy mi głęboko w oczy, a ja marzę tylko o tym, by schował mnie w ramiona i nigdy więcej nie wypuszczał.
-Jestem przestępcą, mam całą szufladę lewych dokumentów, kilka wynajętych mieszkań, sejf w sypialni i całe mnóstwo ludzi pod sobą. – Zaczynam się śmiać.
-A tak naprawdę?
-A nie mogę być złoczyńcą?
-Nie. Jesteś za dobry. – Dotyka mojej dłoni, ma takie miękkie ręce. Czas naszego spotkania, nieubłaganie zbliża się do końca.
-Teraz Twoja kolej. Kim jesteś ?
-Już Ci kiedyś mówiłam. Jestem nikim. – Spuszczam wzrok. – Od zawsze byłam nie taka, jak oczekiwali tego inni, nie byłam ładna, nie skończyłam studiów, prace zawsze miałam nie taka. -Świdruje mnie wzrokiem. – Moje maniery zawsze były, nie takie jak trzeba, nigdy nie wiem, jak powinnam zachować się w towarzyszenie, boje się odezwać, aby nie palnąć głupstwa.
-Ktoś Ci zrobił niezłe pranie mózgu.- Dotyka mojej dłoni, a mnie przechodzą iskry.
-Muszę już iść. Dziękuję Ci za pomoc.- Z każdym spojrzeniem wkręcam się w Niego jeszcze bardziej. Nie powinnam. Nie mogę. Nie wolno. Jednak głupie serce wyrywa cały czas do przodu, do Niego.
-Szkoda, ale rozumiem, że dzieci Ci w domu płaczą.
-Co? – Szeroko się uśmiecha, Boże mógłby mnie porwać, zabrać czy coś, jak to w tych romansidłach. Gdyby wziął mnie w ramiona, nie oponowałabym, poddałabym się chwili.
-Tak się mów, żartuje przecież. – Uśmiecham się. -Myślałem, że nie musisz się spieszyć do domu, Marek ma dużo pracy.
-Nie powinnam się z Tobą spotykać. Nie wolno mi. – widzę, jak przewraca oczami.
-Rany Boskie Teri przecież tylko rozmawiamy, nie robimy nic złego.
-Dowidzenia. – Odwracam się i szybkim krokiem wracam do samochodu, musiałam to przerwać. Inaczej rzuciłabym się mu w ramiona. Pora ochłonąć. Odpalam samochód, spoglądając do lusterka wstecznego, widzę, jak idzie do swojego auta. -Jebnięta jesteś i to jebnięta na maksa.
Spoglądam na telefon, gdzie czeka na mnie niespodzianka w postaci sześciu nieodebranych połączeń od szanownej teściowej. Oddzwaniam szybko.
-No gdzie ty jesteś ? Nie wiesz, że z pracy wraca się do domu?
-Już jadę.
-Gdzie byłaś ?
-Na lodach z Martą.
-Wracaj szybko. Czekam na Ciebie.
Zapomniałam, że szanowna mamusia ma klucze do naszego domu i pojawia się zawsze gdy Marek wyjeżdża. Wybieram numer do mojej przyjaciółki.
-Co jest?
-Potrzebuje alibi.
-Zajebałaś tego chuja?
-Nie. Wszystko Ci opowiem w pracy. Błagam Cię, jakby moja Teściowa dzwoniła, byłyśmy na lodach.
-kontrola musi być. Fajny?
-Tak.
-Wiedziałam. Ktoś zawrócił w głowie świętej Teresie.
-Spadaj. – Rozłączam się i wracam do domu. Jedno jest pewne, nie mogę przestać myśleć o błękitnookim Tadeuszu. Parkuje przed domem, a w drzwiach niczym w kiepskich kawałach czeka na mnie moja Teściowa, kurwa brakuje jej tylko walka w dłoni.
-Marek tak ciężko pracuje, a Ty plączesz się po lodziarniach i wydajesz jego pieniądze zamiast sprzątać.
-Wydaje swoje i nie potrzebuje niani. Jak się komuś nie podoba, tam są drzwi!
-Ciekawe co Marek powie, jak się dowie, że wyrzuciłaś mnie z jego domu.
Macham ręka, mijając się z nią w drzwiach w zasadzie to wszystko mi jedno, chce tylko spokoju, nim zdążę przygotować sobie kolacje, dzwoni Marek, ledwo podnoszę słuchawkę a mój mozg wypełnia jego krzyk
-jak mogłaś wyrzucić mamę z domu?! No jak?! Myślisz ty kurwa?! Zobaczysz, jak przyjadę! Rozjebie Ci ten komputer, nie będzie żadnego pisania. Do roboty się Weź!
-Ostygnij. Nie było Cię tu!
-Nie mów mi co mam robić. – Rzucam słuchawka, mam go dość. Tak bardzo dość. Otwieram wiadomość od nieznanego numeru:
„Dziękuję, to był wspaniały dzień."
Szybko odpisuje:
„Tak gdyby jeszcze wieczór taki był."
Wymieniam z nim jeszcze kilka sms-ów. Przerywanych połączeniami od mojego męża, za dwunastym razem odbieram.
-Znów masz zamiar krzyczeć?
-Nie. Przepraszam.
-Prosto stad jadę w Tatry, wrócę w przyszłym tygodniu, nie chce przepuścić takiego zlecenia.
-Dobrze. Czy coś jeszcze?
-Nie denerwuj mnie!
-Nie mam zamiaru.
Rozłączam się i zapadam w sen, nie jestem w stanie pisać ani nawet myśleć o czym innym niż Tadeusz. Jak mogłam dać się tak omotać? W nim wszystko jest idealne barwa głosu, maniery, spojrzenie.
Wstaję rano i daję się porwać rutynie z drobnym wyjątkiem, na dwie godziny przed rozpoczęciem pracy w moich drzwiach staje Marta.
-Idioty nie ma ?- Karcę ją wzrokiem, nigdy nie lubiła Marka, ale mimo wszystko go tolerowała.
-Nie ma. Wejdź.
-Powiesz mi, dlaczego miałam Ci dać alibi?
-Spotkałam się z kimś, nie patrz tak na mnie, wiem, że mam męża i wiem, że zrobię wszystko, aby On jak szybko pojawił się w moim życiu, tak szybko zniknął.
-Fajny?
-Pamiętasz, jak Ci opowiadałam o swoim ideale? To on właśnie taki jest, ma w sobie to coś.
-Pogoń męża, ułóż sobie życie na nowo. Kochanie...
-Proszę Cię. Wiesz, że to nie jest łatwe.
Tego dnia mój samochód znów się psuje, no trudno dziś pojadę z Martą a jutro autobusem. Gorzej będzie z powrotem. Osiem godzin ciągnie się w nieskończoność, już myślałam, że ten dzień nigdy się nie skończy. Wychodzę z biura i pierwsze co widzę, to On oparty o białą fiestę ze skrzyżowanymi rękami na piersi.
-To jak Teresa podrzucić Cię? - Głos przyjaciółki sprawia, że podskakuje.
-Nie to chyba nie będzie konieczne. -Kiwam delikatnie głową w stronę szeroko uśmiechającego się bruneta.
-To On?
-Tak.
-Jak coś to dziś też masz u mnie alibi.
-Dzięki.
Z całych sił próbuje udawać obojętność, jednak kiedy podchodzę bliżej, uśmiech sam pojawia się na mojej twarzy.
-Dzień dobry, co Pana tu sprowadza?
-Dzień dobry, tak sobie pomyślałem, że może tu Panią spotkam?

Zanim powiesz nieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz