Boże on płacze, on naprawdę płacze i to z powodu tego, że poczuł kopanie maleństwa. Jeszcze pół roku temu cieszyła bym się z tego widoku, ale nie teraz.
- Harry...-zaczęłam patrząc na niego zaskoczona.
- Przepraszam-powiedział ocierając oczy-za wszystko...
- Harry nie pros...
- Nie, daj mi to powiedzieć, potem mogę nie mieć tyle odwagi-jego dłoń nadal leżała na moim brzuchu, a czerwone oczy wpatrywały się w moje-dopiero dzisiaj w pełni uświadomiłem sobie co Ci zrobiłem, jestem skurwielem, nie zasługuję na to żeby oddychać, wiem że moje przeprosiny nic nie zmienią, że nienawidzisz mnie z całego serca, ja też się nienawidzę, nie mogę na siebie patrzeć...-westchnął głęboko, czułam jak moje serce przyspiesza swoje bicie, po co mi to mówi? To i tak nic nie zmieni...-ale chce patrzeć na Ciebie, tylko na Ciebie i nasze dziecko, kocham je całym sercem tak samo jak Ciebie i będę walczył, o Ciebie, o nią, o nas-spojrzał na swoją dłoń, a potem pochylił się i pocałował delikatnie mój brzuch, pogłaskał go po raz ostatni i już na mnie nie patrząc wyszedł z pokoju.
Po co go tu wołałam? Nie podejrzewałam że to może wywołać w nim takie emocje.
- Muszę się uspokoić-powtarzałam sobie cicho oddychając głęboko. Nie mogę się denerwować, a moje serce bije zdecydowanie za szybko po tym co mi powiedział.
- Spokojnie skarbie-powiedziałam do swojego brzucha, moja kruszynka mocno kopała, czuła że mama się denerwuje-spokojnie, powtórzyłam cicho-to nic nie znaczy, nic nie znaczy-powtarzałam sobie to w kółko, boleśnie zdając sobie sprawę, że to kłamstwo.
Kiedy otworzyłam oczy na dworze było jeszcze ciemno. Spojrzałam na zegarek leżący po mojej lewej stronie i zdziwiłam się kiedy zobaczyłam na nim godzinę drugą. Przeciągnęłam się leniwie i powoli przekręciłam na drugi bok czując jak mój kręgosłup daje o sobie znać. Jednym słowem bolał jak cholera i nic nie mogłam na to poradzić. Wstałam więc z łóżka i w kompletnych ciemnościach powoli ruszyłam do kuchni. Oczywiście że chciało mi się jeść, jestem w ciąży i mam cholernie zły humor. Oczywiście, że spowodowany przez Harrego.
Z wyciągniętymi rękami, macając wszystko po drodze w końcu po kilku minutach doszłam do kuchni. Znalazłam włącznik światła i nacisnęłam mały przedmiot sprawiając, że w pomieszczeniu od razu zrobiło się jasno i przyjemnie. Moją uwagę przykuła sylwetka, która siedziała przy wyspie. Harry, bo był to oczywiście Harry, siedział przygarbiony, z głową ułożoną na swoich ogromnych dłoniach. Nie zareagował kiedy włączyłam światło, tak jak by w ogóle nie zauważył że ktoś wszedł do środka.
- Harry?-spytałam podchodząc do batu na którym był oparty.
- Już sobie idę-odpowiedział nawet na mnie nie patrząc, a mi coś ścisnęło się w sercu. Zrobiło mi się go żal i to cholernie. Podniósł się z krzesła, ale złapałam go za ręce na co zareagował całkowitym paraliżem swojego ciała.
- Zostań-poprosiłam nieśmiało spoglądając na niego.
- Po co?-odburknął. W jego oczach widać było wielki smutek, rezygnacje i ból. A jeszcze kilka godzin temu mówił, że będzie walczył-żebyś znowu mi powiedziała jakim jestem chujem? Dziękuje bardzo, obejdzie się, tyle razy to słyszałem, że wiem o tym doskonale-odpowiedział i delikatnie wyrwał rękę z mojego uścisku
- Harry-był już w drzwiach kiedy ponownie go zawołałam. Dlaczego nagle zaczęłam czuć się głupio, zaczęłam czuć wyrzuty sumienia za to jak go traktowałam? Przecież to on skrzywdził mnie sto razy bardziej niż ja jego...
- Harry zostań-dodałam cicho, nie mogłam uwierzyć, że powiedziałam jeszcze to jedno słówko-proszę
Odwrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie wielkimi ufnymi oczami. Skinął lekko głową i powrócił na swoją wcześniejszą pozycję.
- Dobrze się czujesz?-spytał nagle z troską-coś cię boli? Dlaczego wstałaś o tej godzinie?
- Czuje się dobrze, trochę boli mnie kręgosłup i wstałam bo jestem głodna-odpowiedziałam na wszystkie jego pytania i podeszłam do lodówki. Wyjęłam z niej sałatkę którą Anna przygotowała na kolacje i nałożyłam solidną porcję na talerzyk.
- Chcesz?-spytałam wskazując na sałatkę. Harry tylko pokręcił przecząco głową nadal wpatrując się we mnie z lekkim uśmiechem na twarzy.
Ja jadłam on się na mnie gapił. I tak przez kilka minut zanim nie zaczęło mi to przeszkadzać.
- Coś się stało? Dlaczego tak na mnie patrzysz?-spytałam w końcu
- Bo jesteś piękna-odpowiedział po prostu. Ocho, zaczyna się. Harry kiedy chce umie być najbardziej czarującym mężczyzną na świecie i przychodzi mu to tak naturalnie...Założę się że nawet nie zdaje sobie sprawy ja to działa na kobiety.
Czy na mnie też?
- Dziękuje-odpowiedziałam, cóż każda kobieta lubi słyszeć, że jest piękna. Ja też.
- Pamiętam Cię z liceum...jak to możliwe że tak wyrosłaś?
- Prawda? Dużo pracy i jeszcze więcej poświęcenia, ale było warto-na moją ostatnią uwagę od razu posmutniał i dobrze wiedziałam dlaczego. I po raz pierwszy poczułam się głupio, że znowu mu o tym przypominam, że znowu go gnębię i dręczę i to uczcie wcale mi się nie spodobało.