Rozdział 3.

16.6K 1K 73
                                    

- Jestem-odpowiedziała spokojnie stając na równe nogi-zastanawiałam się kiedy to zauważysz, wyglądam jak balon.

- Który miesiąc?

- Szósty. 

- Czy to znaczy ż-że...-zacząłem się jąkać.

- Tak, jesteś ojcem.

- Jestem ojcem-powtórzyłem podekscytowany, zdziwiony i cholerne zaskoczony jednocześnie. Będę ojcem, zostanę tatą małej ślicznej istotki która będzie należeć tylko do mnie. Czy może być większe szczęście?Dla mnie nie. Dzieci zawsze dla mnie były czymś dobrym, darem i jednocześnie miłym obowiązkiem który spełniał bym z największą przyjemnością. 

- Byłaś w ciąży zanim uciekłaś-powiedziałem wciekły, nerwy powoli zaczynały brać nade mną górę. Byłem wkurwiony że nie powiedziała mi o dziecku ale też szczęśliwy że będę ojcem-dlaczego mi nie powiedziałaś?

- Bo to nie ma znaczenia?-odpowiedziała pytaniem na pytanie-planowałam te ucieczkę odkąd poprosiłeś mnie o rękę.

Auć! Zabolało.

- Dziecko nic nie zmieniło.

- Jak nic nie zmieniło?-stanąłem na przeciwko niej, dopiero teraz zauważyłem pewne zmiany, trochę przytyła a jej oczy błyszczą jeszcze bardziej tak samo jak ona cała, ciąża zdecydowanie jej służy-jesteś ze mną w ciąży-powtórzyłem dobitnie-będziemy mieli dziecko to dla ciebie nic nie znaczy?

- Gdybyś mnie nie spotkał nigdy byś się o nim nie dowiedział-odpowiedziała spokojnie  we mnie aż się zagotowało. O tym czy wiedział bym że mam dziecko zadecydował pieprzone zrządzenie losu. To, jest kurwa, żart...

- Ale cię spotkałem i mam takie samo prawo do niego jak ty-odpowiedziałem nadal wściekły. Będę walczył o swoje dziecko wszystkimi możliwymi środkami. Nie pozbędzie się mnie tak łatwo.

- Wiem-przytaknęła głową-i nie mam zamiaru ci tego zabraniać, ja wychowałam się bez ojca, nie chce żeby moje dziecko-spojrzała na swój duży brzuch i pogładziła się po nim delikatnie z uśmiechem na ustach-też nie miało ojca.

- Czyli zgadzasz się na to żebym był częścią jego życia?-spytałem zaskoczony. Myślałem że będzie protestować krzyczeć i kłócić się a w końcu ucieknie i nigdy nie zobaczę swojego dziecka. Zaskoczyła mnie tym jak spokojnie do tego podeszła. 

- Oczywiście że się zgadzam-odpowiedziała spokojnie. Jej wzrok nie był już taki chłodny jak kilka minut temu, uspokoiła się a piękny, naturalny kolor jej oczu wrócił, nawet lekko się uśmiechała co było dla mnie kompletnym szokiem. Widocznie jeśli chodzi o dziecko Lena zapomina o swojej nienawiści i przypomina mi moją ukochaną słodką Lene w której się zakochałem. Oby było tak jak najdłużej.

- Kiedy maleństwo się urodzi ustalimy wszystko, teraz jest za wcześnie.

- W ogóle jak się czujesz? Nie masz mdłości? Nie boli cię głowa?-zadawałem pytania patrząc na nią z niepokojem. 

Lena w odpowiedzi uśmiechała się jeszcze szerzej i ponownie z trudem usiadał na fotelu. Jakie to dziwne. Jeszcze chwile temu patrzyła na mnie jak by chciała mnie zabić a teraz się do mnie uśmiechała. 

- Czuje się dobrze, nudności przeszły po drugim miesiącu a głowa nigdy mnie nie bolała, jedyne co mnie martwi to dziwne zachcianki które są coraz gorsze-zaśmiała się cicho a ja nie mogłem się nie uśmiechniętą widząc ja taką szczęśliwą. Jezu jak ja za nią tęskniłem, nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy do póki jej nie zobaczyłem. A teraz jesteśmy ze sobą związani na całe życie.

- Jesteś sama?-zadałem kolejne pytanie.

- Mieszkam sama-przyznała-i całkiem dobrze sobie radzę.

- Zamieszkaj u mnie aż do porodu-zaproponowałem nagle. Lena zawsze świetnie sobie radziła sama ale jest w 6 miesiącu ciąży i potrzebuje pomocy, nawet wstanie z fotela było dla niej problemem.

- Nie-odpowiedziała ostro, dawna Lena znowu wróciła-nie potrzebuje pomocy, szczególnie od ciebie.

- Nie dasz sobie rady sama...

- Naprawdę?-niemal parsknęła śmiechem-naprawdę uważasz że sobie nie dam rady z ciążą kiedy prawie przez trzy lata dawałam sobie rade z życiem kiedy robiłeś z niego piekło-wysyczała w moją stronę.

- Jesteś w ciąży w 6 miesiącu, nawet wstanie z fotele to dla ciebie trudność-odpowiedziałem. 

- Jakoś do tej pory dawałam sobie rade, dziękuje za troskę-odpowiedziała sarkastycznie i zaczęła podnosić się z fotela. Oparła obie dłonie na poręczach i z wielkim trudem uniosła się na nich stając na równe nogi. Oddychała tak głośno jak by dopiero wbiegła szybko po schodach a to tylko zwykle wstanie z fotela. Jaki cudem nie zauważyłem wcześniej ze jest w ciąży. Jestem ślepym idiotą. 

- Widzisz-powiedziałem wskazując na nią-oddychasz jak byś przebiegła maraton.

- Nie przesadzaj-odpowiedziała i powoli ruszyła do kuchni a ja za nią.

- Przez 6 miesięcy radziłam sobie bez ciebie wiec te 3 też sobie poradzę.

Wyjęła z lodówki sok jabłkowy i nalała sobie cała szklankę. Wypiła ją jednym duszkiem i znowu odstawiła na blat. 

- Idź już sobie, muszę się przespać-powiedziała niegrzecznie-zostaw mi swój telefon, kiedy urodzę zadzwonię do ciebie.

Kiedy stała się taka oschła  i nie czuła. Pamiętam ją jako słodką i uroczą dziewczynę w której się zakochałem a teraz?

- Kim ty jesteś?-spytałem patrząc na nią-gdzie się podziała tamta urocza dziewczyna w której się zakochałem?

- Och ona już dawno umarła-odpowiedziała obojętnie-umarła nawet za nim się poznaliśmy, pamiętasz może liceum? Własnie wtedy umarła...

- Czyli cały ten czas kiedy byliśmy razem udawałaś?

- Miłość do ciebie? Tak udawałam-odpowiedziała trochę bardziej zdenerwowana-udawałam cały czas bo moim jedynym cele było rozkochać cie we sobie i zostawić z roztrzaskanym sercem-krzyknęła wściekła. Patrzyła na mnie z mordem w oczach a potem nagle zgięła się w pół i złapała za swój brzuch. 

________________________________

Hej, hej misie moje kochane

Dziękuje wam za wszystkie gwiazdki i komentarze pod poprzednim rozdziałem, cieszę się że opowiadanie przypadło wam do gustu. 

Co sądzicie o zachowaniu Leny? czekam na wasze opinie :*

Miłego dnia i do następnego :* 

Never Yours || H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz