Rozdział 8.

12.6K 804 89
                                    

- Witam na pierwszych zajęciach, będziemy się tu świetnie bawić-starsza kobieta z afro na głowie, stała na środku sporej sali w swoim kombinezonie w hawajskie wzroki. Wyglądała jak naćpana hipiska, ale Harry przekonywał mnie, że to najlepsza szkoła rodzenia w Londynie. Dlatego tu jestem, siedzę po turecku na różowej macie, a Harry siedzi tuż za mną, jego nogi leżą swobodnie po obu stronach moich ud, a ja oparta o jego klatkę piersiową słucham słów hipiski. Do okoła widzę i słyszę szepty innych par, kiedy spoglądają na naszą dwójkę. Harry gdzie by się nie pojawił zawsze robi wrażenie, nawet w szarych dresach, które ma na sobie i włosach związanych w kitkę. Nie chcę przyciągać uwagi, ale jak się jest światowej sławy gwiazdą jest to niemożliwe.

Uzgodniliśmy, że kiedy będziemy między ludźmi, a szczególnie na tych zajęciach, będziemy udawać, że wszystko jest ok i że jesteśmy tak jak by przyjaciółmi. Tylko dlatego pozwałam sobie na oparcie o jego twardy tors i pozwalałam żeby jego dłonie delikatnie gładziły mój brzuch. Choć nie powiem żeby mi się to nie podobało. Jest twardy i ciepły i bardzo ładnie pachnie.

- Na początek oddychanie, wbrew pozorom jest bardzo ważne, musicie utrzymywać stały oddech jeśli chcecie żeby poród był najmniej bolesny, musicie przede wszystkim oddychać....

Godzinę później wykończona wychodziłam razem z Harrym z budynku. Ktoś musiał napisać na twitterze, że jesteśmy tutaj, bo przed budynkiem czekała na nas masa reporterów i jeszcze więcej fanów. Harry dla mojego bezpieczeństwa objął mnie mocno i poprowadził przez tłum do samochodu. Oczywiście osłaniali nas ochroniarze, ale i tak czułam błyski fleszy na swojej twarzy i byłam pewna, że jutro będę w każdej gazecie w tym kraju.

- Możemy podjechać do McDonald's, mam ochotę na frytki-odezwałam się kiedy jechaliśmy ulicami.

- Tak jasne-zaśmiał się Harry-w zasadzie też bym coś zjadł.

McDonald's znajdował się po drodze więc bez większych problemów znaleźliśmy się we wnętrzu. Od razu rzuciłam się do kasy i stałam przed nią kilka minut wybierając co che zamówić.

- Podobno miałaś ochotę na frytki-odezwał się Harry kiedy kelnerka podała mi moje zamówienie.

- Nagle naszła mnie ochota na lody, nuggetsy, ciastko i frytki-odpowiedziałam spokojnie.

Harry wybrał sobie tylko cheeseburgera i napój i kiedy zapłacił znaleźliśmy wolny stolik oddalony od reszty.

- Smacznego-powiedział odpakowując swojego hamburgera.

- Dzięki-odpowiedziałam uśmiechnięta, wyciągając bicmacka z pudełka-ymm delicje-westchnęłam z zachwytem wgryzając się w niezdrowe śmieciowe żarcie.

- Z tego co pamiętam to nie znosiłaś takiego żarcia...

- To była moja pierwsza zachcianka i jechałam po nią o 3 nad ranem, nic na o nie poradzę, to silniejsze ode mnie-odpowiedziałam obojętnie wzruszając ramionami. Nie będę sobie niczego odmawiać, to dla dobra dziecka. Tak sobie zawsze mówię....

- Podobała ci się pierwsza lekcja?-spytał.

- Tak, kobieta jest zdrowo walnięta.

- Ale Ed mówił że najlepsza.

- Tak, tak wiem, jest walnięta w pozytywny sposób.

- Dobrze się czujesz?-spytał czule.

- Tak, jest ok, mała trochę kopie.

- To boli?

- Jak diabli-odpowiedziałam rozbawiona że pyta mnie o takie rzeczy.

- Czy ktoś pomagał ci na początku?-zadał kolejne pytanie, nie wiedziałam dlaczego mnie o to pyta? Dlaczego chce wiedzieć takie banały.

- Nie, byłam sama ale dobrze sobie radziłam, ciąża to nie choroba.

- Mogłaś mi powiedzieć...

- I spędzić z tobą resztę życia?-spytałam sarkastycznie spoglądając na niego-nie dziękuje...

Do domu wróciliśmy w nie najlepszych humorach. Nie odezwaliśmy się do siebie ani razu od tamtego momentu. Harry siedział cały czas ze spuszczoną głową, kiedy ochrona wiozła nas do domu, a ja wpatrywałam się pusto w okno. Nie czułam się źle że to powiedziałam, czułam się obojętnie, nie czułam ani gniewu ani zadowolenia jak do tej pory, kiedy mu dopiekałam. Po prostu nie czułam nic, wcześniej czułam satysfakcje z tego że robiłam mu przykrość, a teraz było mi to po prostu obojętne.

Rozsiadłam się wygodnie na kanapie i włączyłam tv. Miałam zamiar całe popołudnie spędzić na oglądaniu durnych seriali i tak nie miałam nic lepszego do roboty, a po za tym trochę zmęczyła mnie ta lekcja rodzenia i cała reszta więc należało mi się trochę odpoczynku. I cholernie bolały mnie kostki.

Wyciągnęłam nogi przed siebie, ale nie było nawet mowy żeby dosięgnęła swoich stóp, wiec po prostu zignorowałam ból i skupiłam się na tv.

Miałam nadzieje, że Harry znowu gdzieś zniknie na cale popołudnie i będę miała wolny dom, ale on po pól godziny pojawił się w salonie z mokrymi jeszcze włosami i z czystymi dresami na swoim ciele.

- Masz wolne?-spytałam obojętnie wpatrując się w tv.

- Tak-odpowiedział cicho-robię herbatę, napijesz się?

- Tylko jeśli masz do nich te cudowne herbatniki-spojrzałam na niego kątem oka i zauważyłam jego cudowne dołeczki które pojawiły się po moich słowach.

- Zawsze je mam-wzruszył ramionami i w o wiele lepszym humorze ruszył do kuchni.

Po pięciu minutach wrócił z dwoma kubkami i talerzem wypełnionym ciastkami. Podał mi herbatę.

- Z cytryną i dwoma łyżeczkami cukru, tak jak lubisz.

- Dzięki-odpowiedziałam biorąc od niego kubek.

Usiadł obok mnie, ale nie wziął swojego kubka tylko popatrzył na moje stopy, a potem jak gdyby nigdy nic posadził je sobie na swoich udach, przekręcając mnie tym samym na bok.

- Co ty robisz?-spytałam zaskoczona.

- Masz spuchnięte kostki-odpowiedział-rozmasuje je trochę.

Zanim to zrobił ustawił na moim wystającym brzuchu talerzyk z ciastkami na co parsknęłam śmiechem, ale szybko się opanowałam kiedy poczułam jego dłonie przy mojej nodze.

Zaczął delikatnie pocierać napiętą skórę, a ja powstrzymywałam się żeby nie jęczeć z przyjemność.

Kurwa to zwykłe masowanie kostek.

- Dobrze?

- Yhm-przytaknęłam tylko głową i skupiłam uwagę na jego dłoniach.

On skupiony na moich stopach, a ja na maczaniu ciastek w herbacie. Czy to nie brzmi dziwnie? I to jak cholera. Nie odzywaliśmy się do siebie tylko co jakiś czas spoglądaliśmy na siebie ukradkiem.

-Moja mama chcę żebym cię do niej przywiózł-powiedział nagle nie odrywając wzroku od moich stóp.

- Nie jest na mnie wściekła?

- Jest, ale bardziej kocha swoją wnuczkę niż złości się na ciebie...

- Och...-powiedziałam tylko zaskoczona.

- Pojedziesz tam ze mną w sobotę?

- Pojadę.

Never Yours || H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz