- Co u Harrego?
- Chyba dobrze.
- Chyba?
- Ostatnio nie rozmawiamy ze sobą zbyt często...
Od dwóch godzi razem z Giną przeglądam sklepowe półki w poszukiwaniu większych ubrań. Z miesiąca na miesiąc robię się coraz większa i to co do tej pory, było na mnie dobre, lewo na mnie wchodzi. Strasznie mnie to wkurza, ale nie robię nic żeby to zmienić. Nadal wpierniczam wszystko co znajdzie się na mojej drodze, tłumacząc sobie, że to dla dobra dziecka.
A co do Harrego...cóż. Może jest ciut lepiej, ale nie dobrze. Nadal trudno nam ze sobą rozmawiać, rzadko kiedy na siebie patrzymy, ale nie kłócimy się, a ja przestałam mu wypominać co mi zrobił. Jest troskliwy i opiekuńczy, nie mogę na nic narzekać, zawsze mogę prosić go o pomoc, a on bez mrugnięcia okiem jej mi udzieli. Czuje się przy nim po prostu bezpiecznie.
- Nadal się kłócicie?-spytała z troską Gina.
- Nie-odpowiedziałam-jest troszkę lepiej, po prostu staramy nie wchodzić sobie w drogę.
- A co będzie jak maleństwo się urodzi?
- Wtedy każdy pójdzie w swoją stronę.
- I będziecie się widzieć tylko w co drugi weekend?
- Tak-przytknęłam głową.
- I to ci wcale nie przeszkadza?
- Nie-odpowiedziałam przeglądając kolorowe sukienki. Gina tylko westchnęła głęboko i odwróciła mnie przodem do siebie.
-Lena przestań pieprzyć, nie mów, że to ci nie przeszkadza, bo przeszkadza i to bardzo, myślisz, że nikt nie zauważył jak wy się traktujecie?
- A ktoś zauważył?-spytałam udając ironiczny ton, tak umiałam się bronić, bo w środku czułam, że wszystko jest źle, że nie chcę tak dłużej, że jestem tym wszystkim zmęczona i mam tego dość. Mało brakuję, a rozpłacze się na środku tego sklepu.
- Nie mów tak do mnie, to na mnie nie działa-ostrzegła mnie-myślisz, że nie widzę jak się męczysz?
- Nie męczę się-odpowiedziałam spuszczając oczy.
- Powinnaś być odprężona spokojna i wesoła, myślisz, że to dobrze wpływa na dziecko kiedy jego mama cały czas chodzi smutna i przygaszona?
- Wcale taka nie jestem-odpowiedziałam czując jak pojedyncza łza spada na mój policzek.
- Tak to czemu płaczesz? Powiem ci dlaczego. Jesteś już zmęczona tą nienawiścią jaką do niego czujesz, chciała byś przestać, ale masz jakąś pieprzoną blokadę, boisz się, że jeśli mu zaufasz to on znowu cię zrani, ale obudź się Lena! Harry to teraz zupełnie inny facet. Troskliwy, czuł, opiekuńczy, jest najsłodszym chłopakiem jakiego poznałam i kocha cię nad życie. Nie jest już tym nieodpowiedzialnym gówniarzem który niszczył ci życie rozum to w końcu!!!
- Nie krzycz na mnie-odpowiedziałam ocierając łzy-myślisz że to tak prosto? Na początku trudno było mi nawet na niego patrzeć, chcę żeby on cierpiał tak jak ja, żeby przechodził przez to piekło jakie ja przeszłam!!!
- Lena on to przechodzi własnie teraz nie rozumiesz? Wyrzuty sumienia i poczucie winy niszczy go, a świadomość, że go nienawidzisz zabija go od środka. Wszyscy dookoła widzą co się z nim dzieje. Harry nie umie tego trzymać w sobie tak jak ty. Cały czas chodzi smutny i przygnębiony w ogóle się nie uśmiecha.
- Chcesz wzbudzić u mnie wyrzuty sumienia? Jeśli tak to naprawdę odpuść sobie...
- Nie, nie chcę tego robić-westchnęła głęboko-po prostu odpuść mu trochę co? Naprawdę Lena. Dobrze wiesz, że się zmienił. Nie ma w nim nic z tego okropnego nastolatka...
- Ok, koniec tego bo zaraz rozryczę się na środku sklepu,chodźmy gdzieś spokojnie pogadać.
- Kawa i ciastko?
- Zamiast kawy czekolada i trzy ciastka.
Wróciłem do domu tak zmęczony, że nawet nie pamiętam jak doczołgałem się do kanapy. Kiedy już na niej leżałem i prawie zasypiałem przypomniałem sobie o Lenie.
-Lena?!-krzyknąłem w przestrzeń, ale nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Zrobiłem to jeszcze raz i znowu nic. Pewnie wyszła gdzieś z Giną. Nakryłem się więc kocem który leżał na fotelu i zapadłem w sen którego tak potrzebowałem.
Obudziłem się czując smakowite zapachy. Leniwie przetarłem oczy i przeciągnąłem zastane mieście podnosząc się do pozycji siedzącej. Spojrzałem w stronę kuchni i zobaczyłem Lenę która miesza coś w garnku.
- Cześć-uśmiechnęła się do mnie delikatnie co już było dla mnie zaskoczeniem. Do tej pory odzywała się kiedy musiała
- Hej-odpowiedziałem.
- Gotuje zupę brokułową masz ochotę?- What the fuck? Kto to jest i gdzie się podziała stara Lena? Dlaczego ze mną rozmawia i proponuje jedzenie? Czy ja nadal śnie?
- Jasne-odpowiedziałem-umieram z głodu.
- To chodź, rozłożysz talerze.
Poprawiłem swoją pomiętą koszulkę i zrobiłem to co mi kazała. Kilka minut później siedzieliśmy na przeciwko siebie i w nie tak jak zwykle nieprzyjemniej ciszy jedliśmy obiad. A może kolacje, na dworze jest już ciemno.
- Więc...-zaczęła Lena-jak ci miną dzień?
Co jest grane? To jakaś pieprzona ukryta kamera czy ona naprawdę się tym interesuje?
- Hmm jak zwykle, próby, próby, próby, mamy już wszystko powtórzone a oni i tak nas męczą.
- Yhm, ja byłam na zakupach, musiałam kupić nowe ubrania bo stare ledwo na mnie wchodzą.
- Była z tobą Gina?
- Yhm, kupiłam też coś dla maleństwa-uśmiechnęła się szeroko, kiedy wspomniała o dziecku-nie mogłam się oprzeć tym słodkim bucikom.
- Nasza córka już ma garderobę jak dorosła kobieta-odpowiedziałem odwzajemniając uśmiech.
- Nic na to nie poradzę, że te wszystkie ubranka są takie słodkie-wzruszyła obojętnie ramionami.
- Nie wspominając już o moje mamie Gemmie które kupują wszystko hurtowo.
- Tak-znowu pięknie się uśmiechnęła-te śpioszki które kupiła ostatnio Gemma są śliczne.
- Myślałaś nad imieniem?-spytałem.
- Podoba mi się Melanie i Clarie, a tobie?
- Haliey i Leah najbardziej.
- Hmmm, nieźle, musimy nad tym pomyśleć-podrapała się po głowie i posłał mi kolejny piękny uśmiech. Nie wiem co się stało ale cholernie mi się to podoba.