Rozdział XI

1.2K 83 8
                                    

Gaya
Taksówkę udało mi się złapać tuż po wyjściu z restauracji. Jacyś mili, starsi państwo właśnie nią podjechali. Wróciłam do hotelu. Niewiele myśląc, spakowałam się szybko i przebrałam w luźne, lniane spodnium i trampki. Wymeldowałam się, a w drodze na lotnisko przebukowałam bilety. Gdzieś, tam, ktoś u góry, popierał moją decyzję, bo idealnie zgrałam wszystko w czasie. Zanim wyłączyłam telefon w samolocie, wysłałam przyjaciółkom krótką wiadomość. Nie chciałam psuć im wieczoru, jak i nie chciałam, by przeze mnie skróciły swój pobyt.

Wróciłam do domu babki. Po pogrzebie Sebastiana natychmiast opuściłam posiadłość, która była moim domem przez pięć lat. Odór ogrodów różanych, które mój mąż uwielbiał, a ja nienawidziłam, już przestał być moim więzieniem. Zmęczona podróżą, wzięłam szybki prysznic i wsunęłam się pod kołdrę.

Obudził mnie dzwonek telefonu. Pola dobijała się już dłuższą chwilę. Swój nagły wyjazd wytłumaczyłam wezwaniem na odczytanie testamentu. O incydencie w restauracji nie chciałam rozmawiać z nią przez telefon. Obiecałam, że pozałatwiam tu sprawy i za dwa dni do nich wrócę. Oczywiście kłamałam i źle się z tym czułam, ale na tę chwilę, nie widziałam innego rozwiązania. Panowie rozpieszczali dziewczyny przez cały wieczór. Wrócili do hotelu nad ranem i grzecznie każdy poszedł do swojego pokoju. Umówili się na kolejny dzień. Moje przyjaciółki miały szansę zaszaleć, więc nie mogłam im tego zepsuć.

Odczytanie testamentu było nie lada przeżyciem. Kochany mąż, zapisał mi zawrotną sumę z siedmioma zerami. Postawił jednak warunek. Miałabym mieszkać w naszej posiadłości przynajmniej przez trzy lata. Dopiero po tym czasie pieniądze miały trafić na moje konto. Jeśli odmówię, to przypadnie mi jedynie drobna sumka na otarcie łez. Jednak Sebastian mnie nie docenił. Miałam w głębokim poważaniu jego i jego pieniądze. Doskonale wiedział, jaką torturą było dla mnie to miejsce. Nie zamierzałam tam już nogi postawić. Swoje rzeczy zabrałam przeprowadzając się do domu babki. Miałam własny fundusz powierniczy. Babka zadbała o moją samodzielność. Poza tym odzyskałam wolność, więc mogłam wrócić do pracy i sama zarabiać na własne utrzymanie. Mecenas sugerował, abym przemyślała swoją decyzję i odrzuciła emocje na bok. Podobno, Sebastian, robiąc ten zapis chciał jedynie zapewnić mi dach nad głową, zadbać o mnie, bo ja jestem taka nieporadna i niesamodzielna. Te trzy lata, to miał być czas dla mnie, na ogarnięcie się po jego śmierci i zorganizowanie  życia bez niego. Co za bzdura! Uwielbiał manipulować ludźmi i sobie ich podporządkowywać. Z za grobu nadal chciał mieć nade mną władzę. Ale się chłop pomylił! Nic tak nie wzmacnia sił przeciwnika, jak wyrządzona mu krzywda. A on krzywdził mnie latami. Dlatego teraz byłam wystarczająco silna, by oddać cały majątek jego dalszej rodzinie i zamknąć za sobą drzwi.

Musiałam zaplanować swoje nowe życie. Zupełnie nie wiedziałam od czego zacząć. Przypomniała mi się zabawa z dzieciństwa. Brałyśmy globus, zamykałyśmy oczy, kręciłyśmy nim i tam, gdzie zatrzymał się palec jechałyśmy na wakacje. Moja babka była cudowną, szaloną osobą. Dziś brakowało mi jej jeszcze bardziej niż zazwyczaj.

Globus wskazał miejsce mojej wyprawy: Bushmills. Irlandzkie miasteczko świetnie prezentowało się w przewodniku turystycznym. Udało mi się nawet zarezerwować kilka noclegów w pensjonacie, którego nazwa wyjątkowo dobrze mi się kojarzyła. Hope. Podobno właścicielka nazwała go imieniem córki. Rozmawiałam chwilę z kobietą. Wydawała się niezwykle ciepła i serdeczna.

Xavier
Byłem wqrwiony na wszystkich i na wszystko. Ale najbardziej, chyba na siebie. Kiedy wróciłem do stolika i zobaczyłem puste krzesło, ogarnęła mnie furia. Pożegnałem towarzystwo i wróciłem do hotelu. Ale ona już się wymeldowała. Pokój, który zajmowała właśnie był przygotowany dla następnego gościa. Zobaczyłem, że na łóżku leżała sukienka i rzucone na nią buty. Była też karteczka :

Droga Pani Sprzątająca, proszę zrobić z tym, co Pani uważa.

Dla dziewczyny, która sprzątała pokój ta kiecka, to równowartość jej kwartalnego wynagrodzenia. Jednak nie mogłem pozwolić, by ją zabrała. Tkanina miała jej zapach. Wręczyłem dziewczynie tysiąc dolarów i zabrałem tę szmatkę. Przynajmniej tyle mi po niej pozostało.

Pojechałem na lotnisko. Tu też się spóźniłem. Chciałem lecieć za nią, ale przecież nie wiedziałem gdzie.

Następnego dnia Pola zapewniła mnie, że Gaya wróci, najdalej za dwa dni. Miała pilną sprawę do załatwienia. Byłem pewien, że Gaya nic jej nie powiedziała o zajściu, jakie miało miejsce w restauracji. Dziecko, które nosiła Ksenia, raczej nie było moje. Raczej, bo pewność, to będę miał, jak zrobimy testy po narodzinach dzieciaka. Jakieś cztery miesiące temu zaliczyliśmy numerek w klubowej toalecie. Byłem pijany, a ona ciągle uganiała się za mną, próbując mnie przekonać, że to z ojcem nie miało znaczenia. Była dziwką, więc potraktowałem ją jak dziwkę. Teraz ona upiera się, że to właśnie wtedy zaszła w ciąże. Mało prawdopodobne, bo raczej użyłem prezerwatywy. Raczej, bo pewności nie mam. Byłem tak nawalony, że nie pamiętam.

Spierdoliłem sprawę koncertowo. Gaya nie odbierała ode mnie telefonów i nie odpisywała na smsy. O nie! Napisała jedną wiadomość

Dorośnij i posprzątaj w swoim życiu.

W moim – dla Ciebie miejsca nie ma.

Czułem, że nie wróci do New York'u. Pola nie chciała dać mi jej adresu. Musiałem zorganizować go na własną rękę. Co, jak się okazało, takie trudne nie było. Właśnie jechałem na lotnisko. Wiedziałem, że muszę ją przeprosić. A przede wszystkim uprzedzić, kim tak naprawdę, jest mój ojciec i czyją córką jest Ksenia. Gaya musi być ostrożna. Chciałbym ją chronić, ale zdaje się, że ona uważa, że ochrony to potrzebuje przede mną. 

Kłamałem...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz