Rozdział XXXV

914 78 1
                                    

Gaya
To nie dzieje się naprawdę. To nie dzieje się naprawdę. To nie dzieje się naprawdę. Przymknęłam powieki i to zdanie powtarzałam w myślach raz za razem.

- Gaya – Dima ujął moją twarz w dłonie - Proszę cię, zgódź się. Podaruj nam ten czas.

Odtrąciłam jego dłonie, może zbyt gwałtownie, ale miałam to gdzieś.

- Dima – powiedziałam stanowczo – Ty nie jesteś z mojej bajki. Wracaj skąd przyszedłeś i daj mi wreszcie święty spokój.

Wyszłam z pokoju nie czekając na odpowiedź. Już byłam przy schodach, kiedy postanowiłam jednak wrócić i zastukać w drzwi pokoju trzysta trzydzieści trzy. Skoro stare sprawy miałam zamknąć w starym roku, to musiałam zmierzyć się i z tym.

Drzwi otworzył mi Alejandro. Postawa, jaką przyjął sugerowała, iż jest pod wpływem dużej ilości spożytego alkoholu. Z wnętrza pokoju dochodził kobiecy chichot.

- Xavier jest troszkę zajęty – wybełkotał rozbawiony – ale zapewne ucieszy się, że do nas przyszłaś – szerokim gestem zaprosił mnie do środka.

Podziękowałam za gościnę i pobiegłam do wyjścia. Po powrocie do pensjonatu, nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Nosiło mnie okrutnie. Moim wybawieniem okazała się Pearl. Zadzwoniła zapytać jak się czuję, a przede wszystkim, jak sobie radzę, bo Adam powiedział jej, że Xavier, Alejandro i Dima przebywają w Bushmills. Opowiedziałam jej z czym się tu mierzę, że mam totalny bajzel w głowie i w sercu i, że za chwilę najpewniej zwariuję. A ona na to, żebym zapakowała tyłek do samolotu i przyleciała na Florydę. Hope na pewno bardzo się ucieszy, a ja nabiorę dystansu do ostatnich zdarzeń. U niej będę mogła schować się przed światem na kilka dni. Zaprowadzę ład w myślach, emocjach i uczuciach. A wtedy moje życie wskoczy na właściwe tory.

Zaraz po nowym roku dziewczyny wracały do siebie. Miałyśmy w planach przywitać nowy rok we własnym gronie, a potem każda z nas w swoją stronę. Nie chciałam teraz zostawać sama. Wiedziałam, że mogłabym zatrzymać dziewczyny jeszcze na kilka dni. Gdybym je tylko o to poprosiła, to zostałyby jeszcze ze mną, ale one miały też swoje sprawy, swoje rodziny i swoje życie, a ja już wystarczająco długo trzymałam je przy sobie. Dlatego postanowiłam skorzystać z zaproszenia Pearl.

Nowy rok przywitałyśmy w piżamach, a każda komórka naszego ciała zawierała hektolitry szampana. Naprawdę, cudownie było mieć je przy sobie. Pomyślałam, że takiego Sylwestra to szybko nie powtórzymy. Pola za rok pewnie będzie już mężatką, więc Owen będzie chciał w tą szczególną noc mieć ją dla siebie. Anna dostała jakiś kontrakt w Niemczech. Emi ruszała na wyprawę ratować zagrożone gatunki w Afryce. Kate też miała plany, ale póki co nie chciała się nimi chwalić, żeby nie zapeszać. Ja sama nie wiedziałam czego, kogo i gdzie chcę, dlatego krótkie wakacje u Pearl były genialnym pomysłem. Oczywiście nie mogłam przyznać się dziewczynom, że paluję wycieczkę na Florydę, żeby nie musiały kłamać, gdyby Xavier, je wypytywał.

Floryda powitała mnie pięknym słońcem. Było cudownie ciepło i od razu nastrój poszybował do góry. Pearl była już w zaawansowanej ciąży. Hope bardzo to przeżywała.

- Ciociu, wiesz – mówiła zachwycona – mamusia ma w brzuszku dwa dzidziusie, a jak ja byłam w brzuszku, to byłam tylko sama, jedna.

- Skoro jest ich tam dwóch – wskazałam gestem na spory brzuszek Pearl i przytuliłam małą mocno – To musi im tam być strasznie ciasno, nie uważasz?

Hope obsypała moje policzki całusami i roześmiała się głośno.

- Mamusia mówi, że tak się kręcą, że mogliby już wyjść –przyłożyła dłonie do mojego ucha, żeby powiedzieć mi w sekrecie – Jak już wyjdą z mamy brzucha, to będę miała dwóch braciszków.

Pokochałam tą małą mądralę od pierwszej chwili. Pearli i Adam są cudownymi rodzicami. Wychowują Hope na bardzo szczerego, otwartego i ciekawego świata szkraba. Kiedy patrzyła na ciężarną Pearl, na Adama, który świata poza nią i córką nie widzi, poczułam małe ukłucie zazdrości. Dokładnie o tym marzyłam od lat. Od zawsze chciałam mieć pełną, kochająca się rodzinę. A wybory, których dokonywałam nie przybliżały mnie do tego nawet o milimetr.

- Gaya – Pearl przyjaźnie poklepała mnie po udzie – jeśli niepotrafisz iść za głosem serca, ani za głosem rozumu, bo każdy wybór niesiemnóstwo wątpliwości, to odpuść. Czasami kurczowo trzymamy się rozwiązań, któreuważamy za najlepsze dla nas, a tak naprawdę, to one wcale takie dobre nie są. Jeślinie potrafisz podjąć decyzji, to znaczy, że nie jesteś jeszcze na nią gotowa.Jeśli Xavier, czy Dima będą naciskać, poślij ich do diabła. Po co cimężczyzna, który nie szanuje twoich uczuć? Przecież już doświadczyłaś tego idoskonale wiesz, że to nie działa.

Kłamałem...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz