Mam nadzieję 😚 Was zaskoczyć🤩
Komentarze bardzo pobudzają moją wyobraźnię i tak rodzą się nowe pomysły🌠 🎇 🎆Dziękuję! To Wasza zasługa 😘
*********
Xavier
Było już dobrze po północy, kiedy to Adam Scot bombardował moją komórkę.- Nie możesz spać Scot? – wyburczałem.
- Jesteś pijany? – warknął.
- Nie, ale właśnie wybiłeś mnie ze snu, więc wybacza, że nie szczebioczę – odpowiedziałem zaspanym tonem.
- Gaya zniknęła – znów warknął – Czy to twoja sprawka chłopaku?
- Jak to zniknęła? – obudziłem się natychmiast – Qrwa! Przecież miałeś jej pilnować! – gniew krew mi zagotował. - Miałeś dać jej ochronę!
- Alejandro ją wczoraj odwiedził – zaczął wyjaśniać – Gaya trochę zalazła mu za skórę, a dziś rano zniknęła.
- Może uciekła? – myśli zaczęły kotłować się w mojej głowie, aż poczułem pulsujący ból – Zadzwoniła do mnie i udało nam się porozmawiać. Może uciekła, bo nie chce mieć nic wspólnego ze mną?
- Widzisz, sama raczej pensjonatu nie opuściła, bo zauważyłby ją któryś z moich ludzi – Scot był naprawdę poddenerwowany.
- Skoro twoi ludzie warują pod pensjonatem, to, gdyby ktoś ją stamtąd wyprowadził, chyba też by to zauważyli!- dla mnie to było oczywiste.
- Niekoniecznie - usłyszałem kroki. Maszerował, jakby zbierał myśli - Nad ranem była dostawa spożywki do pensjonatu. Duży dostawczy samochód podjechał od strony ogrodu. To nikogo nie zdziwiło. Jednak po godzinie podjechał drugi samochód i to już zainteresowało moich chłopaków. Tylko, że akurat ten transport, to była dostawa spożywki.
- Chcesz powiedzieć, że ktoś uprowadził ją z pensjonatu, tuż pod nosem twoich ludzi – gotowałem się z wściekłości – To kogo ty qrwa zatrudniasz?
- W kuchni był rozbity kubek i rozlane mleko – ciągnął, jakby zupełnie nie słyszał mojego pytania – Telefon na szafce przy łóżku. Dokumenty, karty, pieniądze były w torebce, którą, gdyby zwiała, z pewnością wzięłaby ze sobą. – odchrząknął – Pearl ma ogromne doświadczenie w tych sprawach i wierz mi, jest przekonana, że Gaya nie zwiała.
- A czego chciał Alejandro? – dopiero teraz załapałem, że mój brat ją odwiedził.
- I tu jest twoje zadanie – niemal zabrzmiało jak rozkaz – Pogadaj z bratem. Może jego ludziom rzuciło się coś w oko. Twój ojciec i żona, póki co, trzymali dystans.
- Alejandro nie zrobiłby jej krzywdy przecież – tego byłem pewien.
- Xavier, należysz do rodziny, która ma wielu wrogów – nie musiał mi przypominać – Zorientuj się, co trudnego macie na tapecie. Może Gaya zostanie użyta, jako argument przetargowy?
- Co ty pieprzysz Scot! – warczałem – Przecież ja trzymam się z dala od rodzinnych interesów. Mam własną piaskownicę i własne zabawki.
- Twoje zainteresowanie Gayą wzbudziło zainteresowanie wielu ludzi. Uprzedzałem cię, byś nie wciągał dziewczyny do swojego życia, zanim nie zrobisz dla niej miejsca - teraz on podniósł głos - Jesteś aroganckim, nieodpowiedzialnym dupkiem, Moore.
- Scot! Nie pierdol mi tu morałów, tylko jej szukaj! – rozłączyliśmy się.
Targały mną emocje, których nawet nie potrafiłem nazwać. Pierwszy raz w życiu doświadczałem strachu o życie drugiej osoby. Qrwa! I to nie było miłe uczucie. Nie chciałem dopuścić do siebie myśli, że porwał ją ktoś, kto chciałby mi dopiec. Taki ktoś mógłby zrobić jej krzywdę. Poczułem, jak żółć podchodzi mi do gardła. Gniew, żal, strach, ból, wszystko to trawiło mnie. Na czole i plecach poczułem lodowate krople spływającego potu. Czy to możliwe, że przeze mnie jest teraz w niebezpieczeństwie?
A po jaką cholerę poleciał do niej Alejandro... Niestety, nie dobierał, więc nie mogłem zapytać osobiście.Gaya
- Pani Thompson – jakaś kobieta, z obcym akcentem, wypowiadał moje nazwisko – Pani Thompson, proszę otworzyć oczy.Moje powieki były ciężkie. Tak ciężkie, że nie mogłam ich unieść. Próbowałam coś powiedzieć, ale z mojego gardła wydobywał się jakiś ochrypły szelest.
- Panie Aristow – ten sam głos, ale skierowany do kogoś innego – Pani Thompson prześpi jeszcze kilka godzin. Podałam środki przeciwbólowe i antybiotyk. To już ostatnia kroplówka. Poparzenie, choć rozległe, to nie było głębokie. Opatrunek powinien zapobiec wysychaniu naskórka, jak i tworzeniu się blizny. Za kilka tygodni nie powinno być już śladu.
- Na pewno nic jej nie jest? – to był męski głos, ale raczej nie należał do osoby, którą mogłabym znać.
- Jej organizm nie zniósł najlepiej mieszanki, którą jej zaaplikowaliście. Podano jej dawkę, która złożyłaby rosłego mężczyznę . Na szczęście, to młoda, zdrowa i silna kobieta.
- Zawiadomcie mnie natychmiast, kiedy tylko się wybudzi.
Duża ciepła dłoń nakryła moją, a po chwili musnęła policzek. Chciałam się poruszyć, odezwać, ale moje zbuntowane ciało nie zamierzało mnie posłuchać.
- Irina - warknął ostro męski głos - odpowiada pani za nią życiem, chciałbym, aby miała pani to na uwadze.
CZYTASZ
Kłamałem...
RomanceGaya Thompson i Xavier Moore są jak woda i ogień, anioł i diabeł, białe i czarne, życie i śmierć i jak wszystko inne, co razem współistnieć nie powinno, bo w rzeczywistości stoją po przeciwnych stronach. Przyjaciółki zabierają Gaye do New York'u, by...