Rozdział XXXVIII

990 79 6
                                    

Gaya
Nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. Niepewność w oczach Xaviera zaczęła przeradzać się w strach i rezygnację. Chciałam, bardzo chciałam się zgodzić, ale nie mogłam. Wsunęłam śpiącego aniołka w jego ramiona i popędziłam, ile sił w nogach, do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam walić w nie pięściami. Nie pomagało. Przygryzłam róg poduszki, by zagłuszyć dźwięki i wrzeszczałam, by wykrzyczeć z siebie złość, żal, ból i gniew. Z bezsilności, z twarzą wbitą w poduchę zaczęłam ryczeć. Złośliwy los. Pieprzony, złośliwy los!

Nie miałam już siły płakać. Wstrząsał mną jedynie bezgłośny szloch. Poczułam, jak materac obok mnie zaczyna się uginać. Ciepła, duża dłoń zaczęła gładzić uspokajająco moje ramiona. Wtulił głowę w zgięcie mojej szyi

- Obiecałaś, że już nigdy przede mną nie uciekniesz – w jego głosie nie było złości, tylko troska i czułość – Teraz będziesz musiała się wytłumaczyć, bo nie wypuszczę cię stąd, dopóki nie dowiem się dlaczego mnie odtrąciłaś – przełknął głośno ślinę – To przez małą?

- Nie – natychmiast zaprzeczyłam – Oczywiście, że nie.

Ułożyłam się na boku, nie mogłam pozwolić, by rozmawiał z moimi plecami. Byłam mu winna wyjaśnienie.

- Xavier –ułożyłam dłoń na jego policzku, twarz miał spiętą i smutną – Kiedy zobaczyłam cię z małą, zrozumiałam, że będziesz cudownym ojcem i zasługujesz na to, by mieć własne dzieci. Ja ci ich nie dam – starałam się przełknąć gulę, która zaciskała moje gardło – Poza tym, nie jestem kobietą, do jakich przywykłeś. Życie ze mną szybko cię znudzi, a ja nie zniosę rozwodu. Jestem przeciętną, nudną, kurą domową, z fałdką tłuszczu na brzuchu i piersiami, które dorwała grawitacja. W sypialni przebojowa raczej też nie jestem, więc, jaką korzyść miałbyś z dzielenia życia ze mną? – pociągnęłam nosem i przymknęłam oczy.

- Gayu – objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie bliżej – przyznaję, że nigdy wcześniej nie planowałem życia rodzinnego. Ksenia była biznesem, który wymknął się spod kontroli. Nigdy nie chciałem żony, a tym bardziej dzieci – musnął ustami mój policzek – a potem spotkałem ciebie – ułożył mnie na plecach, kolanem rozsunął nogi i umościł się między nimi. Wsparł się na łokciach i zawisł nade mną, wpatrując się bardzo uważnie – Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało. Ciepła, czuła i cholernie charakterna – pochylił się i ucałował kącik moich ust – Nie ma cienia szansy, by życie z tobą było nudne – delikatnie przygryzł moją dolną wargę – co do sypialni, to myślę, że twój mąż był zwykłym, samolubnym nieudacznikiem, skoro nie potrafił docenić tak cudownie zmysłowej kobiety, jak ty – obsypał pocałunkami poją twarz – a jeśli jedna córka, to dla ciebie za mało, zawsze możemy adoptować więcej dzieci – jego spojrzenie znów było czułe i ciepłe – Czy masz jeszcze jakieś wątpliwości?

Pokręciłam jedynie głową, bo ze wzruszenia nie mogłam wydusić z siebie słowa.

- To wspaniale – wyszeptał w moje usta, a potem połączył nas długi, niespieszny pocałunek – A teraz będziemy się kochać – widząc moją minę, uśmiechnął się chytrze – tak, dla mnie to też nowość – kąsając płatek mojego ucha wyszeptał – musisz przełknąć sex przedmałżeński, gdybyś przyjęła pierścionek, pewnie grzech byłby mniejszy – roześmialiśmy się oboje.

Xavier
Uciekła. Obiecała, że więcej już tego nie zrobi. A jednak zwiała. Wiedziałem, że to nie może się udać. Qrwa! Co ja sobie wyobrażałem? Rozgoryczenie zaczęło wypełniać moją duszę, kiedy podszedł do mnie Scot. Wyciągnął ręce, by przejąć małą. Ta słodka, niewinna kruszynka nie zdawała sobie sprawy z tego, że właśnie ważą się losy naszego szczęścia.

- Jeśli teraz się poddasz, to mięczak z ciebie Moore – połajał mnie Scot.

- Ona mnie nie chce – burknąłem – To oczywiste, że nic dla niej nie znaczę.

- Naprawdę jesteś taki głupi, czy tylko ślepy? – nie odpuszczał – Gaya i Sebastian nie mieli dzieci, choć bardzo chcieli je mieć. Nie znam szczegółów, ale myślę, że właśnie w tym jest problem. Pearl nie ściągałaby was tutaj, gdyby nie wierzyła, że możecie być razem szczęśliwi. Przestań się mazać i idź do niej.

Oddałem małą w ręce Scota i pognałem do pokoju, który wskazała mi Pearl. Byłem tak skupiony na sobie, że zupełnie nie wziąłem pod uwagę jej uczuć i jej obaw.
Leżała na łóżku z twarzą ukrytą w poduszkę, a jej ciałem wstrząsał szloch. Gdybym był jej obojętny nie przeżywałaby tego tak mocno. Podszedłem do łóżka i ułożyłem się tuż obok. Zacząłem gładzić jej ramiona w nadziei, że to ją nieco uspokoi. Wtuliłem głowę w jej szyję i poczułem, jak ogarnia mnie błogi spokój.

- Obiecałaś, że już nigdy przede mną nie uciekniesz – starałem się mówić łagodnie, by nie odczuła moich słów jako zarzut – Teraz będziesz musiała się wytłumaczyć, bo nie wypuszczę cię stąd, dopóki nie dowiem się, dlaczego mnie odtrąciłaś – strach na chwilę ścisnął moje serce, ale musiałem zapytać – To przez małą?

- Nie – od razu zaprzeczyła – Oczywiście, że nie.

Odwróciła twarz ku mojej i iskra nadziei zapłonęła we mnie.

- Xavier – przyłożyła dłoń do mojego policzka i przyjemne ciepło wypełniło mnie całego – Kiedy zobaczyłam cię z małą, zrozumiałam, że będziesz cudownym ojcem i zasługujesz na to, by mieć własne dzieci. Ja ci ich nie dam – dostrzegłem cierpienie na jej twarzy, chyba walczyła ze sobą, by się znów nie rozpłakać – Poza tym, nie jestem kobietą, do jakich przywykłeś. Życie ze mną szybko cię znudzi, a ja nie zniosę rozwodu. Jestem przeciętną, nudną, kurą domową, z fałdką tłuszczu na brzuchu i piersiami, które dorwała grawitacja. W sypialni przebojowa raczej też nie jestem, więc, jaką korzyść miałbyś z dzielenia życia ze mną? – że co? Czy ona ogląda się w jakimś pieprzonym, krzywym zwierciadle? Jest naturalnie piękna, naturalna i taka prawdziwa. Właśnie to czyni ją taką wyjątkową.

- Gayu – objąłem ją ramieniem i przyciągnąłem do siebie bliżej, musiałem ją poczuć – przyznaję, że nigdy wcześniej nie planowałem życia rodzinnego. Ksenia była biznesem, który wymknął się spod kontroli. Nigdy nie chciałem żony, a tym bardziej dzieci – potrzebowałem poczuć ją bardziej, dlatego przyłożyłem usta do jej policzka – a potem spotkałem ciebie – musiałem poczuć ją jeszcze mocniej, dlatego ułożyłem ją na plecach, kolanem rozsunąłem jej nogi, bym mógł umościć się między nimi, a tym samym zablokować drogę ucieczki. Uniosłem się na łokciach, by jej nie przygnieść swoim ciężarem, wpatrywałem się w kobietę, na którą chciałem patrzeć już zawsze – Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało. Ciepła, czuła i cholernie charakterna – pochyliłem się, bo jej usta przyciągały jak magnez – Nie ma cienia szansy, by życie z tobą było nudne – delikatnie zatopiłem zęby w jej dolną wargę – co do sypialni, to myślę, że twój mąż był zwykłym, samolubnym nieudacznikiem, skoro nie potrafił docenić tak cudownie zmysłowej kobiety, jak ty – jeśli za chwilę w nią nie wejdę, to eksploduję. Nigdy wcześniej nie czułem tak silnego pożądania. Ustami poznawałem jej piękną twarz – a jeśli jedna córka, to dla ciebie za mało, zawsze możemy adoptować więcej dzieci – przecież rodzicem można zostać na wiele sposobów, jeśli to ją uszczęśliwi, dam jej to – Czy masz jeszcze jakieś wątpliwości?

Uśmiechała się a jej oczy błyszczały. Widziałem w nich uczucie, którym sam ją darzyłem. Pokręciła przecząco głową, to chyba miało oznaczać, że wszystkie jej wątpliwości zostały rozwiane.

- To wspaniale – nie mogłem już mówić, bo pragnieniezatopienia się w jej usta było zbytsilne – A teraz będziemy się kochać – od tygodni o tym marzyłem, a terazcholernie mocno tego potrzebowałem, chciałem pokazać jej, że naprawdę jąkocham – tak, dla mnie to też nowość –dodałem rozbawiony, kąsając płatek jej ucha – musisz przełknąć sex przedmałżeński, gdybyś przyjęła pierścionek,pewnie grzech byłby mniejszy – jej śmiech otulił moje serce. Opuszkami palcówprzesunęła wzdłuż mojego kręgosłupa, amoim ciałem wstrząsnął cholernie przyjemny dreszcz i poczułem, że teraz już jąmam. Jest moja.

Kłamałem...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz