Rozdział XIX

1.1K 81 6
                                    

  Gaya
Po rozmowie z Xavierem długo rozmyślałam. O nim i o jego absurdalnej prośbie. To egoistyczny dupek. Nawet przez ułamek sekundy nie przyszło mu do głowy, żeby zapytać czego ja chcę. Jeśli poczuł, że jestem brakującym puzzlem w układance jego życia, to jaką jej częścią jest ciężarna żona? Nawet nie spróbował mnie poznać. Z góry założył, że w jeden dzień rozkocha mnie w sobie tak mocno, że wszystko inne przestanie dla mnie istnieć. Przyznaję, że jego zmysłowy, ciepły ton głosu przyćmił nieco mój zdrowy rozsądek i nie posłałam go od razu do wszystkich diabłów. Zamiast tego, obiecałam, że się zastanowię. Tylko nad czym tu się zastanawiać?

Pokochałam moje nowe życie. Zaczynam znów lubić siebie. Zaczynam odkrywać siebie na nowo i to jest teraz mój priorytet. Ostatnim, czego mi potrzeba, to uwikłać się w niezdrową relację. Byłam zdradzaną żoną i doskonale wiem, jak smakuje tego świadomość. Póki co, nie mam ochoty sprawdzać, jak to jest po drugiej stronie. Poza tym, za kilka tygodni może okazać się, że Xavier i Ksenia zostaną rodzicami. Jak widać, brak miłości i szacunku w ich związku, w żaden sposób, nie przeszkadzał mu w zbliżeniu. Dla mnie sex jest dopełnieniem relacji dwojga ludzi. Dla niego to czysta fizjologia.

Rozmyślania przerwał mi dzwonek telefonu. To Pola. Obawiała się, że nie zechcę odebrać od niej połączenia w obawie, że to znów Xavier. Oczywiście, tak, jak podejrzewałam, za ten głupi numer panowie ostro dostali po głowie. Owen skruszony, jako zadośćuczynienie zabiera ją gdzieś na romantyczny weekend we dwoje. Pola i romantyczny weekend. Świat stanął na głowie. Ale, najwidoczniej i ją, w końcu, dosięgnęła strzała amora.

Przyznała, że Xavier ma zaborcze zapędy i teraz, to już nie jest taka pewna, że powinnam dać mu się wytłumaczyć. A już na pewno nie powinnam się z nim spotkać. Hmmmm... Po rozmowie z Polą, uznałam, że pozwolę tej znajomości rozwijać się we własnym kierunku. Nie zrobię nic by jej pomóc, ale też nie zamierzam w żaden sposób jej przeszkadzać. Czas pokaże.

Dni mijały szybko. Byłam zabiegana od świtu do zmierzchu. A, co najważniejsze, byłam nieziemsko szczęśliwa. Pensjonat został okrzyknięty przez turystów miejscem, do którego koniecznie trzeba zawitać będąc w Bushmills. Rozpisywały się o nas lokalne gazety i trafiliśmy do miejscowego przewodnika turystycznego. Rozbudowa pensjonatu pozwoliła mi na powiększenie sali restauracyjnej. Rozszerzyłam nasze menu. Przez siedem dni w tygodniu serwujemy już nie tylko podwieczorki, ale i śniadania dla wszystkich chętnych. Dotychczas, śniadania były dostępne jedynie dla gości, którzy wykupili nocleg. Pearl była ze mnie dumna, a i ja zaczęłam czuć, jak iskierka zadowolenia z własnych dokonań zaczyna rozpalać moje serce. Uznanie dla mojej pracy, było ogromnie przyjemnym odczuciem. Przez ostatnie lata stało mi się całkiem obce. Teraz, na powrót go doświadczam. I jestem cholernie szczęśliwa.

Pewnego, niedzielnego, poranka do pensjonatu zawitał wyjątkowy gość. Mężczyzna wyglądał, jak facet wyjęty z katalogu ekskluzywnej bielizny męskiej. Muszę przyznać, że spojrzałam na niego wyjątkowo przedmiotowo. Kiedy obrzucił mnie spojrzeniem i uśmiechnął się lekko tajemniczo, moje uśpione libido zaliczyło ekspresową pobudkę. Było w nim coś znajomego, jednak byłam pewna, że nie mogłam go znać. Znajomości z takim facetem, nawet ja bym nie przeoczyła.

- Alejandro Moore – podszedł do mnie i ucałował w policzek, jakby witał się z dobrą znajomą – Załóż płaszcz – musnął drugi policzek – Zabieram cię na dłuższy spacer.

No tak! Nazwisko zobowiązuje. Kolejny, apodyktyczny i pewny siebie dupek. Genów nie oszukasz.

- Panie Moore – odsunęłam się nieco – mój kalendarz w dniu dzisiejszym wypełniony jest po brzegi. Jeśli ma pan ochotę na pyszną herbatę z konfiturą wiśniową, to serdecznie zapraszam do naszego baru, być może, przez kilka minut, zdołam dotrzymam panu towarzystwa.

Uśmiech z twarzy przystojniaka zniknął. Jego dłoń boleśnie zacisnęła się na moim nadgarstku.

- To nie była sugestia, ani prośba – powiedział szorstkim zimnym tonem – Im szybciej nauczysz się wykonywać moje polecenia, tym mniej będzie bolało.

W myślach szybko podziękowałam tym duszkom, które podszepnęły mi, by właśnie dziś założyć szpilki. Niewiele myśląc, dźgnęłam obcasem jego stopę, czym go zaskoczyłam na tyle, by uwolnił z uścisku moją rękę. A ja natychmiast odwróciłam się i uciekłam.

Wbiegłam do części prywatnej, zatrzasnęłam drzwi i przekręciłam blokadę zamka. Co to do cholery było? Natychmiast wybrałam numer do Adama Scot'a. Wyjątkowo musiałam przyznać, że towarzystwo jednego z mięśniaków zatrudnionych w jego agencji, w najbliższym czasie, będzie przeze mnie mile widziane. Rozmawialiśmy dłuższą chwilę. Właściwie, to on mówił, a ja słuchałam. Obiecałam, że nie opuszczę pensjonatu, dopóki nie ustali co się dzieje. Uspokoił mnie, że w pobliżu są jego ludzie. Podał mi numer komórki do jednego z nich. Mam odbierać wszystkie połączenia z tego numeru, a gdybym była w bezpośrednim zagrożeniu, to natychmiast mam dzwonić. A mój niespodziewany gość, to starszy brat Xaviera. To właśnie on ma stanąć na czele familii i  objąć schedę po ojcu. Musiało się stać coś bardzo ważnego, skoro pofatygował się do mnie osobiście. Jeśli był agresywny, to raczej nie wróżyło to dla mnie nic dobrego. 

Kłamałem...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz