Rozdział XLI

980 74 4
                                    

Gaya
Nie mogłam jeszcze wrócić do domu. Potrzebna była mi krótka rozmowa z Dimą. Ku mojej ogromnej radości dysponował dla mnie czasem. Spotkaliśmy się w hotelowej kafejce. Kiedy weszłam, już czekał na mnie przy stoliku.

- Uprzedzę twoje pytanie Gayu – nachylił się całując mnie w policzek na powitanie – to nie ja wpakowałem chłopaków w ten bajzel.

- Rozumiem, że wiesz kto – spojrzałam na niego nieco podejrzliwie.

- Widzisz – podał mi menu, jednak odmówiłam gestem dłoni – Twój chłoptaś myśli, że nazwisko i kasa po tatusiu wystarczy, by zostać rekinem biznesu. On i jego kumple weszli na śliski rynek. O ich kłopotach dowiedziałem się przez przypadek, jakiś tydzień temu – przyglądał mi się uważnie – Długo zastanawiałem się, czy przyjść z tym do ciebie.

- A dlaczego się zastanawiałeś? – coś mi mówiło, że Dima mówi prawdę.

- Już ci mówiłem – roześmiał się gorzko – nie jestem dobrym człowiekiem, Gayu. Dokonałaś wyboru i niestety nie byłem nim ja.

- A dlaczego zdecydowałeś się przekazać mi te zdjęcia? – przecież musiał mieć w tym jakiś interes.

- Nie potrafię cię skrzywdzić – nakrył moją dłoń swoją, jakby obawia się, że ucieknę – Jesteś moją słabością – w jego oczach pojawił się smutek.

- Czy to dziecko naprawdę może być Xaviera? – musiałam to wiedzieć.

- Ktoś był winien mi przysługę, więc teraz Alejandro jest winien przysługę mnie, za to, że wyciągnąłem jego brata z niemałych tarapatów. Rynek kamieni szlachetnych to nie piaskownica dla bogatych chłopców.

- Dima – oswobodziłam dłoń, bo jego kciuk niebezpiecznie przyjemnie zaczął gładzić mój nadgarstek - To nie jest odpowiedź na moje pytanie – nie pozwolę się zbyć.

- Tego nie wiem – spojrzał smutno na swoją samotną dłoń na stoliku, a potem przeniósł wzrok na moje usta – Zostaniesz z nim?

- Tego nie wiem – złośliwie oddałam mu jego słowa. Czułam, że nie chce mi powiedzieć.

- Chciałbym czasem zjeść z tobą kolację – w jego oczach była szczerość – pójść na spacer, na kawę, czy do kina.

Roześmiałam się gorzko.

- Dima, już ci mówiłam, że nie jesteśmy z tej samej bajki. Nie mam ci nic do zaoferowania. Poza wdzięcznością, bo pokazując mi te zdjęcia, zachowałeś się, jak przyjaciel.

Teraz on gorzko się roześmiał.

- Przyjaciel powiadasz – nachylił się i uniósł delikatnie mój podbródek, bym musiała spojrzeć na niego – Więc podaruj mi swoją przyjaźń.

- Muszę już iść – wstałam i wzięłam torebkę z fotela – W moim domu – przymknęłam na chwilę oczy, by zatrzymać napływające łzy. To nie był mój dom. To był dom Xaviera – W moim domu – powtórzyłam – są moje przyjaciółki, a jedna z nich przeżywa swój osobisty koszmar.

- Dziękuję, że zadzwoniłaś – nachylił się i musnął na pożegnanie moje czoło. To taki opiekuńczy gest – Będę czekał na następny telefon. Mam nadzieję, że w znacznie lepszych okolicznościach.

Uśmiechnęłam się i skinęłam głową. Miałam taką gulę w gardle, że słów z siebie wydobyć żadnych nie mogłam.

Kiedy wróciłam, dziewczyny siedziały przy kuchennym stole, popijając kawę. Pola spojrzała na mnie zapłakanym wzrokiem. Szybko wstała, podeszłą do mnie i rzuciła mi się na szyję.

- Dziękuję, że zmusiłaś go, by przyszedł i o wszystkim mi powiedział. – szlochała – Chyba bym go zabiła, gdybym dowiedziała się w taki sposób, jak ty.

- Mam w tym spore doświadczenia – pogładziłam ją po plecach.

- Skąd ty bierzesz na to siłę? – zapytała Emi

- Najlepiej zaakceptować to, czego odmienić się nie da i pójść dalej swoją drogą – a w myślach dodałam, jak już wypłaczesz wszystkie łzy.

- Ja pognałam go do wszystkich diabłów – Pola otarła rękawem szlafroka mokrą twarz – Jestem na niego wściekła, zranił mnie, ale to moje durne serce rozumu nie ma.

- Za jakiś czas i serce zrozumie – Polę otuliła ramionami Kate.

- A co z tobą? – zagadnęła Anna – Mam nadzieję, że nie odpuścisz mu ze względu na małą.

Cztery pary oczu wpatrywały się we mnie wyczekująco.

- Nie wiem co zrobię – wypuściłam głośno powietrze –Najpierw muszą przepłynąć przeze mnie emocje, bym mogła rozważać jakiekolwiekmożliwości wybrnięcia z tej sytuacji. Na razie nie widzę dobrych rozwiązań –otarłam pojedynczą łzę – To tak, jakbym miała wybrać między dżumą a cholerą. 

Kłamałem...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz